wtorek, 4 listopada 2014

Łapanki w Arelanie ciąg dalszy

napisała Ania
Przyjechałam już po poszukiwaniach  -  miałam odebrać z lecznicy i odwieźć kotkę-matkę. Wcześniej trzeba było sprawdzić, w jakim wieku są maluszki, i zdecydować, co dalej. Rozważane warianty to

a.   Wypuszczenie kotki do maluszków, niech dokarmi, potem będziemy je ganiać

b.   Wypuszczenie kotki, zabranie maluszków  -  wtedy trzeba byłoby jeszcze z kotką do lecznicy po leki antylaktacyjne

c.   Zabranie całości na czas odchowania  -  tylko gdzie?


W każdym razie niezależnie od wariantu maluszki trzeba było najpierw znaleźć w ogromnym (i brudnym) magazynie. I tę odpowiedzialną i miłą pracę wykonały Ewa_mrau i Hikora.

No więc przyjechałam, jakoś trafiłam do ogromnego magazynu w piwnicy.

Szłam


Szłam


I doszłam (zwróćcie uwagę na to leżące krzesełko)



Ewa_mrau wk…na, Hikora rozbawiona  -  bo to Ewa przekopała stuletni kurz na resztkach wykładzin jakichś, odwalała bryły betonu i nurkowała w nie-wiadomo-czym po kociaki, a Hikora pomocnie podstawiała kontenerek i tuliła biedne maleństwa.

  

Kurzu na ewinym przyodziewku i łapkach nie widać, ale miałam obiekcje przy zabieraniu jej do samochodu, miło, że się starała otrzepać i oczyścić wilgotnymi chusteczkami podsuwanymi przez Hikorę (niby o wszystkim myśli, a kolacji dla mnie nie wzięła!!).

Podeszłam na 10m do siedliska kociaków, nie zdecydowałam się tam zaglądać  -  i tak po przejściu przez magazyn cały płaszcz miałam w kurzu….

Ewa jeszcze grzebała w kurzu, bo może jeszcze jakiś kociak? Kotka pomiaukiwała, wyłowione maluszki kuliły się w kontenerku, a ja chciwym okiem łypałam na to gięte krzesełko, a właściwie jego resztki. I co? I mam je, siostrzeniec obiecał wyremontować, na teraz fazę na takie robótki. Może pokażę potem zdjęcie. Choć raz z łapanki przywlekłam do domu nie koty

No dobra, kociaki  -  siedziały grzecznie w kontenerku, nawet nie pisnęły.




Podobno śliczne, podobno dwóch chłopaków i dwie dziewczynki, chyba jedno całe bure, reszta w skarpeteczkach. Niebieskookie  -  jakieś 4,5-5tygodnia chyba.

Okazało się, że ewa_mrau całej rodzince załatwiła miejsce w jednej lecznicy  -  dziękujemy bardzo. Pani Doktor poczekała na nas, po dojechałyśmy już po godzinach pracy. Kotkę oglądałyśmy w rękawicach i w kibelku, żeby w razie jatki łatwiej było sprzątnąć, okazała się spokojna, Hikora miała zrobić zdjęcia, ale naciskała coś dziwnego i filmiki się nakręciły, a ja je wycięłam ….  W każdym razie kotka ma cztery „czynne” cycuszki, czyli na 90% kociaków więcej nie ma. Cała rodzinka została odpchlona i zapakowana do sporej klatki. Kotka schowała się do budki, zdenerwowana i pewnie zdezorientowana zapachem odpchlaczy na maluszkach osyczała je i sprała…. Dwa uciekły za budkę, dwa na klatkę.


Ciekawe, czy nadal tak wiszą?

1 komentarz:

  1. Nie wisza juz,kotka karmi,a jak ma dosyc to ucieka na kontener gdzie nie moga jej dopasc. Jak poziom hałasu w klatce-tzn.miauczenie głodomorów-osiaga apogeum, to łaskawie schodzi i wystawia brzuch na pastwe małych tygrysów/ gab.wet Trop

    OdpowiedzUsuń