wtorek, 18 listopada 2014

Mały połamaniec cz.3

napisała Ania
Wczoraj (niedziela) dzwoniono z lecznicy  -  mały jest do odebrania. Wróciłam do domu dość późno (tradycyjnie  -  nagłe a terminowe zlecenie) i już nie miałam siły telefonować z pytaniem czy propozycja dt jest aktualna.


Poniedziałek  -  rozmawiałam z lekarzem, operacja była trudna, ten odprysk widoczny na zdjęciu był dodatkowo pęknięty wzdłuż. W każdym razie rokowanie jest dobre, z tym, że koteczek to trudny pacjent  -  już kilka razy zdjął sobie opatrunek, awanturuje się w klatce,
chce na rączki i już. Jutro  -  wtorek  -  muszę go zabrać z lecznicy, czekam na potwierdzenie z potencjalnego dt, że go przyjmie. Jeśli nie  -  to mamy problem…
Wtorek  -  na maila nie mam odpowiedzi, dziś go ponowiłam, ale jakoś dobrych przeczuć nie mam… Nie wiem, co z kociakiem, nie mamy go gdzie zabrać, to kilka tygodni leczenia + nie wiadomo ile na szukanie domu. Na szpitalik czy hotelik kasy nie mamy, jak na razie na zapłacenie za operację też nie…  Ponoć człowiek się uczy całe życie, ale nie wiem, czy nauczę się w kolejnej takiej sytuacji odesłać z kwitkiem...
Na razie mam zdjęcia  -  koleżanka przypadkowo była w lecznicy, wysłała mi mmsa  -  „widziałam Twojego połamańa, suuuperowy jest, słodziak i bardzo się domaga na rączki” i te fotki:
  
A poza tym? Normalka, ciągle coś. Koleżance udało się namówić znajomych warsztatowców na sterylkę kotki, zrobiła dr Ania, sfinansował Azyl, bardzo dziękujemy.
A moja ukochana Pusiunia musiała mieć usunięte ząbki  -  wszystkie kiełki i parę innych. Sfinansowałam ja  -  bardzo dziękuję dr Ani za świetnie zrobiony zabieg, Pusiunia dziś jak nowa  -  moja biedna bezzębna kocia paszcza.

 
W lecznicy widziałam Altówkę  -  podłączona do kroplówki, nadal nie je…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz