poniedziałek, 29 lipca 2013

O tym jak to Typowy Dwupak ma kłopoty

pilnie potrzebuję dt dla Typowego Dwupaka!
tymczasowa klatka w piwnicy nie była na zawsze...
oto on, który szuka:
Obrazek Obrazek
oto ona, która szuka:
Obrazek Obrazek
jutro szczepienie
a potem... nie wiem
jeśli nic nie znajdę w najbliższych dniach - pojadą do schroniska
... i to wcale nie jest mry!

O tym, jak to było i nie tylko

z powodu braku komputera, dosiadam się do klawiszy w szkole i to najczęściej w nocy...
ale nie to, żebym leniuchowała
nie, nie!
nałapałam już (i wycięłam) 35 kotów:
- kocury - 11
- kotki - 25
wygrzebałam z różnych mało przyjaznych łódzkich (i nie tylko) zakamarków 21 kociaków
(nie doliczyłam kociaków ze Spały: 14+7=21 (- dwa, które umarły))
z dorosłych udało mi się wyadpotować:
Marcysię
Obrazek

poniedziałek, 22 lipca 2013

Kocie jedynaki

Koty się przyjaźnią. A niektóre się nie znoszą. Zwłaszcza takie, które za długo były jedynakami. Mam taką kocicę - Pusię. Moją pierwszą. Kiedy była jeszcze młoda, przyniosłam do domu młodą kotkę w wieku Pusi. Oczywiście, Pusia zareagowała gwałtownie, syczała na nową, syczała na mnie, była bardzo obrażona, ale po 2 tygodniach zaczęły się gonić i widać było, że już się lubią. Niestety, znalazłam nowej własny dom i Pusia znowu została sama.
Kiedy zostałam domem tymczasowym, Pusia najpierw przeniosła się w wyższe regiony - na szafę. Miała tam miseczki z jedzeniem, z czasem nawet kuwetę. Ale w pewnym momencie "obce koty" zaczęły wdrapywać się wysoko i Pusia straciła swój azyl.
Do dziś jest kotem-samotnicą, bawi się tylko ze mną, inne koty przegania wściekłym sykiem, kiedy podchodzą zbyt blisko. Ma 13 lat i pewnie się już nie zmieni. Zrobiłam jej krzywdę, zabierając wtedy, przed laty, tę kotkę, którą Pusia już polubiła, a potem -stając się domem tymczasowym z zawsze kilkoma kotami. Pusia na 100% wolałaby mieszkać sama.
Dlatego do dziś namawiam ludzi,adoptujących kota - pomyślcie jak najszybciej o drugim. Koty żyjące w parze, czy w trzy znacznie łatwiej akceptują obecność dodatkowego kota, kiedy trzeba się nim nawet na krótko zaopiekować. A same - jeśli nas przeżyją -mają większe szanse na adopcję, bo nie muszą być jedynakami.
Dlatego - jak mówiła Ewa - 3 koty to dopiero KOT.

czwartek, 18 lipca 2013

Jak to z mięskiem było...

Mini nie dobra, pogryzła dziś Ewcię, jak ta próbowała ją złapać, bo malutka musi dostać kolejną szczepionkę na grzyba... Kolejne podejście w środę.

... no tak, zgadza się, ale:
- to nie Mimi jest be, tylko ja, bo źle ją złapałam,
- to nie Mimi jest be, bo ja zrobiłabym to samo na jej miejscu w momencie kiedy jakiś łysy potwór próbował by mnie wyciągnąć z łóżka łapiąc za... tyłek.
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo:
- Jola zrobiła mi opatrunek
Jola poświęciła pakuneczek z morożonym kocim mięsem na mój lodowy okład (koty na szczęście nie skumały!).
Jola uraczyła mnie opowieściami i filmami i śpiewem Placido Domingo (znaczy: Placido śpiewał, oczywiście)
Jola, bardzo cierpliwe tłumaczyła mi co znaczą, pojawiające się w jej opowieści o PD, trudne słowa, np legato.
I rano, po wyśnieniu miliona snów z PD, jak nowo narodzona, wstałam o własnych siłach!
--------------------------------------
Wczoraj, chodząc z tym mięsnym okładem, przypomniałam sobie opowieść o tym, jak to moja koleżanka zrobiła sobie okład z surowej wołowiny na wieelkiego siniaka:
To było jakoś tak dość dawno.
Jakieś siedem kotów temu.
Umówiłyśmy się z Małgosią, że pojedziemy na jeden dzień do Gdańska co by obejrzeć wielkie żaglowce.
Jakiś zlot był tam wtedy, czy coś tam innego.
Nie pamiętam już, bo było to dość dawno.
Jakieś siedem kotów temu.
Małgosia przyjechała do mnie wieczorem.
Mijauł'a przenocować, bo ode mnie było bliżej na dworzec.
Jak tylko zamknęły się za nią drzwi, uraczona zostałam opowieścią jak to potrącił ją samochód.
Jak tylko opowieść, jak to potrącił ją samochód się skończyła, uraczona zostałam widokiem siniaka o średnicy sporego słonecznika na udzie.
Jak tylko siniak na udzie o średnicy sporego słonecznika zniknął pod nogawką spodni, Małgosia wyjęła z plecaka wielki kawał świeżutkiej wołowiny.
Świeżutka wołowina pokrojona była w plastry lekko już rozbite (wypisz, wymaluj jak kotlet schabowy przed usmażeniem).
Usłyszałam lekki ruch w pokoju obok.
Pojawił się pierwszy kot, potem następny i następny...
Na pyszczkach zaobserwowałam zainteresowanie.
Mówię do Małgosi:
nie możesz zrobić sobie okładu na noc, bo mogą razem 
z wołowinką odgryść Ci nogę przy samej doopie
Na co Małgosia:
e tam, chyba żartujesz!
W czasie tej naszej krótkiej wymiany zdań, jeden z kawałków wołowiny został porwany i przewleczony przez kuchenną podłogę, znikając w ciemnym pokoju.
Małgosia:
!
Ja:
... qrwa!
Z pokoju dobiegły nas pomruki i mlaskanie stada.
Na szczęście Małgosia mijauł'a drugi kawałek, i korzystając 
z nieobecności kotów, szybko zrobiła sobie okład.
Odradzałam jej.
Była nieprzejednana.
Siniak, średnicy sporego słonecznika, był bolesny.
W nocy obudziło mnie wołanie o pomoc i głośne warczenie kotów.
... po wołowinie nie zostało śladu.
Musiałam jeszcze na dodatek wysupłać pachnący bandaż 
z kocich zębów.
Parę bolesnych ran kłutych pojawiło się na moich dłoniach.
Do Gdańska pojechałyśmy.
Małgosia z siniakiem, wielkości średnicy sporego słonecznika ukrytym w nogawce spodni.
Ja ze spuchniętą dłonią pod okładem z Altacetu.
Reszta naszego wspólnie spędzonego łikendu minęła spokojnie.
... wielkie żaglowce zamajaczyły nam na horyzoncie.
--------------------------------------
... mry!

poniedziałek, 15 lipca 2013

Basiu, odbijam piłeczkę!

... dawno, dawno temu mój dom zamieszkiwał jeden kot
Hanka miała na imię i była cała taka zwykła
po jakimś czasie, tak naprawdę nie bardzo już pamiętam po jakim, pojawił się kot następny
Baśka miała na imię i była cała taka zwykła
i znowu po jakimś czasie, tak naprawdę nie bardzo już pamiętam po jakim, pojawił się kot następny
Maciek miał na imię i była cały taki zwykły...

i wtedy doznałam olśnienia!
natychmiast potem olśnienie przybrało formę zdania
i żeby Was już dłużej nie zanudzać, zacytuję tutaj to zdanie:
Jeden kot, to NieKot
dwa koty, to tylko PółKota
trzy koty, to dopiero JedenKot

... kurna Olek, kiedy to było!
------------------------------------
Jolu, Jolu!
Twoja kolej!


niedziela, 14 lipca 2013

Dlaczego lepiej adoptować dwupak???


Kazała mi Ewa napisać w punktach dlaczego lepiej adoptować dwa koty razem.

Skąd ja mam to wiedzieć?

Najpierw przez kilka lat miałam jednego kota; i szczerze mówiąc, nie było się czym zachwycać. No, owszem, czasem dawała się pogłaskać, czasem trzeba było iść na szczepienie, ale była – jakby jej nie było.

Potem zauważyłam, że przytyła., że już się nie chce bawić, że jest smutna ( bo to widać po kocie).

Postanowiłam jej sprawić towarzysza.

czwartek, 11 lipca 2013


Migawki z życia Łysego, Egona Łysego - cz. II


... oj, kąpać, to ja się lubię bardzo, bardzo



Rademenes

Nie, to nie  będzie reklama restauracji o tej nazwie. 
Siedziałyśmy sobie na skwerku gdy nagle ujrzałyśmy Pana z kotem ... na ramieniu.
 Okazuje się, że takie spacery są dla obu panów codziennością.
Rademenes przybłąkał się do restauracji cztery lata temu jako chory, łysy kłębek nieszczęścia. Wyrósł na majestatycznego kocura.