Środa
2018.08.22
Świt,
podwórko, zmieniam żarełko w klatkach - całą noc czekały na
te dwa, co to Pani widziała czarnego, ja białego.
O
13tej telefon - złapały się dwa! Z pracy mogę wyjść ok.16tej,
poczekają. Wchodzę na podwórko, widzę te dwa w klatce,
zdecydowanie czarne - a widziałam na pewno bardziej białego. Pan
potwierdza - jest trzeci jaśniejszy, jeszcze się nie złapał.
Muszę wrócić do pracy, nie mam pojęcia, co zrobić z maluszkami,
naprawdę wszystkie rezerwy już wykorzystałam, schronisko? Dzwonię
gdzie się da, wszystko zapchane, wszędzie kociaki, kociaki,
kociaki. Klatki czekają na to trzecie.
Pamiętam
takie sytuacje sprzed kilkunastu lat, potem weszły sterylki
miejskie, ruszały na przełomie lutego i marca, kociaków było
zdecydowanie mniej - w schronisku jednorazowo kilka,
kilkanaście - nie kilkadziesiąt - po prostu była szansa
w porę sterylizować kocice. Teraz - trzeci rok z
rzędu, od 2016 - sterylki miejskie rozpoczynają się w kwietniu
- kiedy kociaki się już porodzą. I leci to jak lawina - zgodnie
z rysuneczkiem skopiowanym ze strony grupy propagujących
sterylizację.
Nie
wiem, dlaczego nasze łódzkie władze nie przyjmują do wiadomości
tej wiedzy… Wystarczy wrócić do wcześniejszego o miesiąc
rozpoczynania sterylizacji i ciągnąć je do końca roku,
naprawdę to tańsze niż utrzymywanie kolejnych pokoleń kociaków w
schronisku miejskim.
Postałam
chwilę z panem, białe nie pokazało się, czarnuszki zabrałam ze
sobą do pracy. Kociaki max. 6-tygodniowe, ewidentnie domowe -
oswojone, futerka czyściutkie. Ktoś widząc wyłapywanie kotów po
prostu podrzucił kocięta urodzone przez własną domowa kotkę…
Przygotowałam plakaciki o darmowych sterylkach, poproszę karmicieli
o porozwieszanie w okolicy,
Wieczorem
znów na łapankę - przyszła karmicielka nerwowo wykończona
przedłużającą się akcją, przyszła pomocna pani. Próbowałam
dodzwonić się do Straży Miejskiej na nr alarmowy, by Animal Patrol
zabrał kociaki albo chociaż zawiadomił schronisko, że je
przywiozę, zostawiłam panie przy klatkach i ruszyłam - telefon
wciąż czekał na połączenie z alarmowym numerem Straży Miejskiej
- czekałam godzinę 41 minut i 27 sekund - „tylko” tyle, bo
musiałam się rozłączyć i odebrać inny telefon.
Wróciłam
na Snycerską - i okazało się, że jest jeszcze jeden karmiciel
- starszy pan. Widział klatki, ale przecież koty muszą jeść…
Zostawił pomocnej pani dwie miseczki z mięskiem, obiecał nie
karmić do odwołania… Tylko tak prawdę mówiąc co mi teraz
z tego? Pomocna pani widziała stado (!!) kotów
wybiegające na spotkanie pana - nie wiadomo ile, wg mnie powinny
być tylko dwa-trzy jeszcze nie złapane, stado to chyba więcej?
Wyłapane koty muszę odebrać z lecznic i wypuścić, siedzą
już i tak dłużej, niż pozwala umowa, ja padam na pysk…
Wypuszczę, to jak łapać pozostałe? Jak te niezłapane
przegłodzić? Głodzić całe stado?
Znów
prawidłowość - karmiciele nie wiedzą, ile mają kotów, nie
wiedzą, ile mają współkarmicieli. Po prostu karmią….
Złapało
się coś czarne, przekładałam w samochodzie, w nerwach drgnęła
mi ręka, kratka od kontenera wpadła do środka, wyciągałam ją,
kot wyprysnął z kontenerka… Jakoś dałam radę go złapać i z
powrotem zapakować, chciałam nastawić znów klatkę - ale
zobaczyłam TO - pustą miseczkę z soczkiem po podrobach. Jednak
pan karmiciel coś kotkom przemycił…
Kręciły
się dwa koty, ale dalsze sterczenie nie miało sensu - pojemniczek
na dwa pyszczki, głodne na pewno nie są. Retkinia - Vet-Med. I do
domu.
Liczyć
tych kotów już mi się nie chce…
Liczę
tylko na Was - na to, że pomożecie wykarmić te, których z
głupoty nie uśpiłam - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 -
Fundacja For Animals Oddział Łódź 0-384 Katowice, 11go Listopada
4, dopisek do wpłat - Snycerska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz