środa, 29 sierpnia 2018

Snycerska - góra lodowa? - cz.6


Środa 2018.08.22
Świt, podwórko, zmieniam żarełko w klatkach - całą noc czekały na te dwa, co to Pani widziała czarnego, ja białego.

O 13tej telefon - złapały się dwa! Z pracy mogę wyjść ok.16tej, poczekają. Wchodzę na podwórko, widzę te dwa w klatce, zdecydowanie czarne - a widziałam na pewno bardziej białego. Pan potwierdza - jest trzeci jaśniejszy, jeszcze się nie złapał. Muszę wrócić do pracy, nie mam pojęcia, co zrobić z maluszkami, naprawdę wszystkie rezerwy już wykorzystałam, schronisko? Dzwonię gdzie się da, wszystko zapchane, wszędzie kociaki, kociaki, kociaki. Klatki czekają na to trzecie.

Pamiętam takie sytuacje sprzed kilkunastu lat, potem weszły sterylki miejskie, ruszały na przełomie lutego i marca, kociaków było zdecydowanie mniej - w  schronisku jednorazowo kilka, kilkanaście - nie kilkadziesiąt - po prostu była szansa w  porę sterylizować kocice. Teraz - trzeci rok z rzędu, od 2016 - sterylki miejskie rozpoczynają się w kwietniu - kiedy kociaki się już porodzą. I leci to jak lawina - zgodnie z  rysuneczkiem skopiowanym ze strony grupy propagujących sterylizację.
Nie wiem, dlaczego nasze łódzkie władze nie przyjmują do wiadomości tej wiedzy… Wystarczy wrócić do wcześniejszego o miesiąc rozpoczynania sterylizacji i  ciągnąć je do końca roku, naprawdę to tańsze niż utrzymywanie kolejnych pokoleń kociaków w schronisku miejskim.

Postałam chwilę z panem, białe nie pokazało się, czarnuszki zabrałam ze sobą do pracy. Kociaki max. 6-tygodniowe, ewidentnie domowe - oswojone, futerka czyściutkie. Ktoś widząc wyłapywanie kotów po prostu podrzucił kocięta urodzone przez własną domowa kotkę… Przygotowałam plakaciki o darmowych sterylkach, poproszę karmicieli o porozwieszanie w okolicy,
Wieczorem znów na łapankę - przyszła karmicielka nerwowo wykończona przedłużającą się akcją, przyszła pomocna pani. Próbowałam dodzwonić się do Straży Miejskiej na nr alarmowy, by Animal Patrol zabrał kociaki albo chociaż zawiadomił schronisko, że je przywiozę, zostawiłam panie przy klatkach i ruszyłam - telefon wciąż czekał na połączenie z alarmowym numerem Straży Miejskiej - czekałam godzinę 41 minut i 27 sekund - „tylko” tyle, bo musiałam się rozłączyć i  odebrać inny telefon.

Wróciłam na Snycerską - i okazało się, że jest jeszcze jeden karmiciel - starszy pan. Widział klatki, ale przecież koty muszą jeść… Zostawił pomocnej pani dwie miseczki z mięskiem, obiecał nie karmić do odwołania… Tylko tak prawdę mówiąc co mi teraz z  tego? Pomocna pani widziała stado (!!) kotów wybiegające na spotkanie pana - nie wiadomo ile, wg mnie powinny być tylko dwa-trzy jeszcze nie złapane, stado to chyba więcej? Wyłapane koty muszę odebrać z lecznic i wypuścić, siedzą już i tak dłużej, niż pozwala umowa, ja padam na pysk… Wypuszczę, to jak łapać pozostałe? Jak te niezłapane przegłodzić? Głodzić całe stado?
Znów prawidłowość - karmiciele nie wiedzą, ile mają kotów, nie wiedzą, ile mają współkarmicieli. Po prostu karmią….
Złapało się coś czarne, przekładałam w samochodzie, w nerwach drgnęła mi ręka, kratka od kontenera wpadła do środka, wyciągałam ją, kot wyprysnął z kontenerka… Jakoś dałam radę go złapać i z powrotem zapakować, chciałam nastawić znów klatkę - ale zobaczyłam TO - pustą miseczkę z soczkiem po podrobach. Jednak pan karmiciel coś kotkom przemycił…

Kręciły się dwa koty, ale dalsze sterczenie nie miało sensu - pojemniczek na dwa pyszczki, głodne na pewno nie są. Retkinia - Vet-Med. I do domu.
Liczyć tych kotów już mi się nie chce…
Liczę tylko na Was - na to, że pomożecie wykarmić te, których z głupoty nie uśpiłam - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 - Fundacja For Animals Oddział Łódź 0-384 Katowice, 11go Listopada 4, dopisek do wpłat - Snycerska.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz