wtorek, 17 stycznia 2017

Posterunkowy

Pisałam wczoraj (2017.01.16) o kocie z ranną łapą? Wg karmicielki postrzelonym?
No to go mamy…..

Trochę niewyspana jestem, więc mogę bredzić nieco, wybaczcie.
A więc - panią Bożenę znam od ładnych kilku lat, różnie, nawet bardzo różnie bywało na początku, ale jakoś się dogadałyśmy. P.Bożena karmi koty między innymi przy budynku policji przy Lutomierskiej, i dalej na działkach - pisałam w tekście Lipcowy poranek http://domowepiwniczne.blogspot.com/2016/07/lipcowy-poranek.htmlw. Chodzi słabo, powoli, kijaszkiem się podpiera, do misek klęka - schylić się nie może…
No i zawiadomiła o tym rannym kocie. A ja kilka dni temu byłam zrobić zdjęcia i ogłoszenia kociakom kotki-trzyłapki - Wrześniowe kolorki - długo nie dawała się złapać z pokaleczoną łapką, potem było za późno - łapkę ratowano, poszła na to kupa kasy, łapkę trzeba było amputować i ratować życie kotki….
Czyli czekać nie można, szczególnie że zimno.
Umówiłyśmy się około północy - tak p.Bożena karmi. Kot podobno daje się głaskać, ale wiadomo - pogłaskać może i się da, ale wziąć na ręce i wpakować do kontenera to inna bajka. Generalnie szansa jest jedna - jak się nie uda, kot drugi raz nie podejdzie.
Próbowałam się przed tą północą zdrzemnąć, ale słabo mi szło - nerwy. A jak po kilku godzinach wróciłam - to już wybita ze snu. A jak przysnęłam - zadzwonił budzik.


Północ, latamy wzdłuż policyjnego płotu, kiciamy. Kota nie ma, jest ochroniarz, który żadnego kota nie widział, rannego tym bardziej. Obserwuje nas mocno nieufnie.
Latamy dalej - tzn p.Bożena kuśtyka, ja z kontenerkiem w ręce w półdystansie.
Zimno. Niby mrozik tylko -3, ale w polarowej kurtce za ciepło mi nie jest - nie wzięłam kożuszka, chciałam mieć swobodę ruchów. Ile czekać, aż kot się pojawi? P.Bożena mówi, że w ciągu dnia przychodziła kilkakrotnie, nie było go.
A jeśli czuje się tak źle, że nie przyjdzie? A jeśli już go nie ma? Mógł z tą łapką długo chodzić, za długo…
Czas leci, ochroniarz ciągle czujny, z Lutomierskiej skręca radiowóz. Wystraszył się? Zdenerwował? Wezwał pomoc? Dokumenty mam, jakoś się wytłumaczymy, może wpuszczą na teren i pomogą kota szukać?
Nieee.... Ochroniarz otworzył bramę, wjechali i znikli w głębi podwórza.
Zimno, niecierpliwię się.
Nagle słyszę radosny głos p.Bożeny, obok niej kuśtyka kot - wzdłuż płotu. Podchodzę powoli, kot hyc! - za płot. Uj..
Wyjdzie do miski - mówi p.Bożena.
Wyciąga miskę, biorę w rękę - na kolanach pełznę w kierunku kota za płotem, przeskakuje na właściwą stronę, widzę trochę krwawych plam na łapce, on powoli i z wahaniem zbliża się zbliża się i oddala, portki mam już mokre od śniegu, w końcu zagląda do miski, zaczyna jeść.
Cap - trzymam za kark, ciągnę po śniegu do kontenera - wiem, niehumanitarnie, ale jestem już wystarczająca pogryziona - wpycham, zamykam.
Ufff - spada nam kamień z serca. Kot trochę szaleje w kontenerze.


Ja z kotem do lecznicy, p.Bożena w kurs po stołówkach. Jeszcze próbuje wetknąć mi miskę z posiłkiem, pewnie w lecznicy jeść nie dadzą …
Nocny dyżur ma jedna z moich ulubionych lekarek.
Pacyfikujemy kota - w sumie bez wielkiego trudu, młody oswojony miziak, jajeczny - pewnie „wybrał wolność” albo po prostu wyrzucony, bo coś oznaczył.
Dopiero teraz widzę łapkę dokładniej - nie wygląda bardzo źle. Ale lekarka ma większe doświadczenie - kręci głową. Faktycznie, każde pociągnięciem golarki odsłania coraz większą ranę… Nie wiadomo jak kosteczki, będzie rtg.


Jak dokumentacja fotograficzna, to dokumentacja - pompony też.
Rana wstępnie opatrzona, antybiotyk, przeciwbólowy i coś tam jeszcze, kołnierzyk, żeby kot rany nie lizał, i do szpitalnego boksu. Jeść dostał.


Plan - rano przychodzi rentgenolog, jest chirurg. Znieczulą kota, wykastrują, prześwietlą - i będzie decyzja, co z łapką. Jeśli nie ma złamania - to tylko czyszczenie rany, tam pod skórą skupiska ropy. Jeśli proste złamanie - problem, bo jak z taką raną włożyć w gips? Jeśli złamanie skomplikowane - składamy. Jeśli łapką zmiażdżona - amputacja….
Niezależnie od wariantu - będzie rachunek. I konieczny dom tymczasowy co najmniej na czas leczenia, potem dom stały…
Pomóżcie, proszę.

Konto 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 Fundacja For Animals Oddział Łódź 40-384 Katowice, 11 Listopada 4 - Posterunkowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz