Zwroty
z adopcji - wszyscy wiecie, co to znaczy. Stres dla dt - bo nagle
trzeba gdzieś upchnąć kolejnego kota. Stres - bo tak naprawdę
nie wiadomo, dlaczego ten zwrot. Pretekstem przeważnie jest alergia,
z tym trudno dyskutować, szczególnie jeśli to alergia dziecka. A
prawda? Bardzo różna. Np. adoptowany kociak niewykastrowany wcale
albo niewykastrowany w porę - i znaczy. Przestał być słodką
kuleczką.
Błędy w wychowaniu i traktowaniu spowodowały np.
agresję i lęk. Para się rozstaje i żadna ze stron nie chce kota.
Właściciel umarł, a spadkobiercy tego „kawałka” spadku nie
chcą. Kot chory, a leczenie to koszty i wysiłek. Można
wymieniać długo…
Brak
tej prawdy bardzo przeszkadza, czasem wręcz zagraża życiu kota -
bo zanim dt dojdzie do prawdziwej przyczyny zwrotu - np. choroby -
czasem jest za późno….
Staram
się w takich sytuacjach - zwrotu kota - nie dyskutować. Bo jak
ktoś kota nie chce - pozbędzie się go, wyrzuci, zrobi krzywdę.
Zabieram, szukam tymczasowego miejsca. Czasem udaje mi się poznać
prawdziwy powód zwrotu.
Ale
generalnie zawsze pytam o pochodzenie kota - bo w sumie jeśli nie
„mój” - to może niech do pierwotnego właściciela wróci?
„Swoje” znam i pamiętam, jakoś czuję się za nie
odpowiedzialna - ratowałam, teraz odmówić pomocy? Ciężko..
No.
I
taka historia - 2020.02.17 dzwoni pan. Rozstał się z partnerką,
mieli kota, on pracuje w delegacji, nie ma go czasem 5 dni w
tygodniu, partnerka kotka nie chce, to jego kochany kot, chce dla
niego jak najlepiej… Rodzina też nie pomoże…
Kot
rudy i młody, do mnie dzwoniła pani marząca o rudasku - umówiona
na wizytę po innego, ale…. Wezmę, spróbuję. Pan przywozi kota z
wyposażeniem, kuweta, łóżeczko, reklamówka pełna zabawek,
żwirek, jedzonko. Umawiamy się, że skontaktuję go z przyszłym
domem Leosia - widać, że jest bardzo z kociakiem związany.
Potem
kilka telefonów - jak się kotek czuje. Jak się ma czuć… W
obcym miejscu, z innymi kotami - nie rozumie, boi się i
popłakuje… Najpierw kulił się w kontenerku, potem w kąciku…
Oboje wiemy, że to przejdzie, ale serce trochę pęka.
2020.02.18
- wieczorem ma być pani zainteresowana kotem (nie tym, ale..),
niech pan przyjedzie, spotkacie się, porozmawiacie - jeśli
dojdzie do adopcji, pozostaniecie w kontakcie.
Wieczorem
pani odwołuje wizytę - dzięki za wiadomość, na ogół chętni
na kota po prostu nie przychodzą, ot tak.
A
pan dzwoni, że jednak kotka zabierze - czuje się z nim bardzo
związany, ubłagał mamę, kot zamieszka u niej. Przyjeżdża,
chipuję kota, proszę o dane - będzie adres mamy - adres
znajomy. Zaglądam w notatki - w 2010 były tam sterylizowane koty,
starszy pan łapał, ja woziłam i odwoziłam do lecznicy, pamiętam,
bo ślizgawica straszna była, a starsza pani obdarowywała mnie
swoimi wypiekami. Dobre były - skoro pamiętam .
Okazuje się, że to rodzina „mojego” pana - straszy pan już
nie żyje, starsza pani - owszem, i nadal robi świetne wypieki.
Rudy
Leoś pojechał. Morał? A musi być morał? Niech będą - dwa.
Pierwszy
- strasznie małe to nasze miasteczko
Drugi
- jak się naprawdę chce - to można.
Życzę
Leosiowi, jego panu i całej rodzinie - wszystkiego najlepszego.
Należy się.
I
zostawię nr konta - Leoś nie „kosztował”, ale pozostałe
koty, o których nie mam czasu pisać - ciągle chcą czegoś z
lecznicy….. Więc konto - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040,
Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go
Listopada 4, dopisek do wpłat - koty.
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń