poniedziałek, 28 października 2019

Bo to się teraz tak zaczyna - C


Admiralska. Takie coś zobaczyłam 2019.10.19 z informacją, że chory i lecący przez ręce maluszek zabrany do weta - w reklamówce, taki był słaby, Co z nim dalej, nie wiem, (edit - już wiem, to koteczka, jest ciut lepiej), ale Admiralska blisko mnie, znalazłam miejsce ze zdjęcia, znalazłam koty, spotkałam karmiciela, umówiłam się, że w wolnej chwili itp.
Pojechałam tam wczoraj - 2019.10.23 - sondażowo, praktycznie bez sprzętu - z jedną łapką, reszta pracuje w świecie, pięć kontenerów. Starszy pan zgodnie z umową kotów nie nakarmił. Byłam tam o 17tej. Pierwszego kota złapałam do kontenera, reszta trochę wystraszona już nie dała się nabrać. Ale łup i tak okazały - odjeżdżałam o 17.30 z sześcioma, pojemników mi zabrakło. Dwa bure kocury, pingwin, trikolorka, jedno bure z białymi łapkami - chyba kotka, jedno bure z białym kołnierzem - raczej kocur. Trafiły z biegu jeszcze na talony miejskie - do Amicusa przy Łagiewnickiej i do Futrzaka przy Woronicza - alfabetycznie wymieniam - i obu lecznicom baaardzo dziękuję za zrozumienie, współpracę i elastyczność.

Została druga tri - bardzo ostrożna, czarne, nieokreślona ilość burobiałych nierozróżnialnych przez karmiciela - w tym matka dwóch maluszków. Podobnych widziałam trzy, może cztery - nie jestem w stanie ich rozróżnić. No i te maluszki. Czeka mnie w najbliższych dniach ciąg dalszy - na pewno tak łatwo nie pójdzie, koty już znają klatki łapki, będą ostrożniejsze…

Ciekawostka, a właściwie normalka - poprosiłam karmiciela, by pogadał z sąsiadami - może ktoś ma niewycięte koty, może ktoś dokarmia - wytnie się. Zero zainteresowania zabiegami, nikt do posiadania kotów się nie przyznaje, za to sąsiedzi szczególnie sąsiad-gołębiarz chcą, by koty nie wracały. Czekam na realną propozycje, co mam z nimi zrobić - pewnie się nie doczekam.
2019.10.24 - znów po pracy, tym razem klatki trzy. Dwie moje ulubione do pracy, trzecia - nie lubię jej - na razie w bagażniku, wyjmę zależnie od potrzeby. Oblazłam posesje w poszukiwaniu maluszków - o tym dalej, podrapały mnie gałęzie, poparzyły pokrzywy - bosko. Kotów brak, może się pojawią licząc na posiłek.
Ustawiłam klatki, koty chyba zaczęły wyścig?
Bure z kołnierzem przyszło o 16.35, klatkę zamknęło o 16.38.

Ostrożna tri - przyszła o 16.37, zastanawiała się długo - do 17.27.

O 17.08 kolejne bure z kołnierzem siedziało w klatce, w międzyczasie konferowałam z miłą i bardzo rozsądną 11latką próbując nakłonić do współpracy czarnego - bez skutku. Dziewczynka go czasem głaszcze, na ręce brać nie próbowała.

Do samochodu wsiadło kolejne bure z kołnierzem i bez protestu dało się zapakować do kontenerka - zdjęcia brak.
Czwóreczka pojechała na Retkinię do Max-Wetu - a ja po drodze do Futrzaka odebrać tymczaskę tri, wracając z Max-Wetu - do Sowy po kociaka powypadkowego, o nim będzie kolejny tekst. Potem sprawdzić klatki - może jednak czarny? Nic z tego, bury. Przekładam do kontenerka, zatrzymał się samochód - chciałam warknąć, normalnie koty nikogo nie interesują, zacznij łapać - tłum gapiów. Na szczęście nie zdążyłam - to dziewczyna, która zabrała choruszka i  zgłosiła problem. Przejeżdża rzadko, ostatnio przy maluszku, teraz trafiła na mnie. Tylko ślepy traf? Nie rozmawiałyśmy długo, bo musiałam zdążyć przed 21szą do lecznicy Na Złotnie. Obu lecznicom jestem bardzo wdzięczna.

Dla spokoju ducha zajrzałam tam jeszcze w porze duchów - nic. Za to świtem - jeż (wypuściłam) i jajcarz rudy - Futrzak Woronicza.

Więc sześć - tri, trzy bure z białym, bure, rudy. Pierwszego dnia też sześć. Czarny lata - może ostatni do złapania w tym miejscu? No i maluszki….
2019.10.25 - odbieram dwa byłe kocurki z Woronicza i jednego z Amicusa. Klatka stoi - czarny mi się marzy…. Druga w końcu działki ciągle czeka na te maluchy-widma. Kocurki odebrałam, w towarzystwie pana i pani wypuściłam, dowiedziałam się, że koleżanka pani bardzo chciała wziąć te maluszki z matką, stąd wcześniejsze nalegania. Państwo nie potrafią opisać maluszków, widzieli je z daleka, w końcu ustaliliśmy, że to najprawdopodobniej te podrostki, które właśnie przywiozłam. Klatki jednak zostawiłam, może jednak coś się złapanie.
O maluchach - starszy pan powiedział, że są dwa urodzone ok.3 tygodnie temu i że wie, gdzie. Ale żona chce, by zostały. Tzn dorosłe mam zabrać, bo tak chcą sąsiedzi, małe zostawić, bo tak chce żona. Na szczęście pan zrozumiał, że to nieco bez sensu.2019.10.24 zaraz po przyjeździe poprosiłam o pokazanie gniazda - spodziewając się smoczkowców. Pan pokazał ruinkę - z trudem wlazłam przez wybite okno, dołem coś smyrgnęło. Nic nie znalazłam - podłogi pozarywane, nawet gdyby tam było - bez szans. Uściśliłam zeznania - pan widuje je, jak się bawią. Czyli trzy tygodnie miały jakiś miesiąc temu… Owa rozsądna 11latka mówiła, że widuje kociaki, nosi na rękach, bawi się z nimi - zostawiłam jej kontenerek, może złapie. Niezależnie przy placu zabaw malców stoi klatka łapka. Pan i żona niezbyt zadowoleni, że kociaki zostały bez matki, matką jest jedna z burobiałych kotek, Która? Ano ta, co karmi. Nie wsadzę ręki do klatki z dzikim kotem…. A kociaki już same jedzą… Też wolałabym mieć najpierw kociaki, potem matkę - wyboru nie miałam… W każdym razie nie odpuszczę łatwo - klatki tam jeszcze postoją, co najmniej do końca weekendu.
No i postały. W piątek wieczorem w końcu ustaliliśmy, że maluchy to podrostki, Ale tak na wszelki wypadek klatka została.
Jak zwykle sprawdzałam klatki około północy i świtem - ciągle nic. Świtem w sobotę wypuściłam burego podrostka-głodomorka, wlazł do klatki drugi raz. Czarne przestało się pokazywać. W sobotę w południe przywiozłam rudaska, który został rozpoznany jako okoliczny domowy - chipa nie miał, obróżki ani z adresatką ani bez też nie miał, za to materiał do kastracji - owszem. Pani obiecała rozpytać po okolicy o niekastrowane / niesterylizowane koty i skierować do mnie, dla tych wyciętych i oswojonych - a kilka takich jest - intensywnie szuka domów. Oby jak najwięcej znalazła. Łakoma jestem, więc dałam się zaprosić na ciasto i kawę, ale przedtem poszłam w krzaki zebrać klatki, uznawszy, że na razie koniec łapania - nic nowego się nie pokazuje. W klatce na kocim placu zabaw siedzą takie dwa:

Było jeszcze białe, ale spadło z dachu, kotka zabrała, nie pojawiło się więcej.
Kawka, ciasto, telefon do znajomej chętnej na kociaki z matka, nie ma jej, kotkę matkę ustali się, bo przychodzi pogłaskać się i jeść na okno oddzwoni. Zostawiam kociaki nie ukrywam, że z ulgą i nadzieja, że dwa mniej, bo nie mam gdzie ulokować.
Po kilku godzinach telefon - jednak nie, znajoma wzięłaby, ale wiosną, teraz to nie…. Podobno do mieszkania miały iść, nie np. na działkę, więc wg mnie bez różnicy też czy wiosną, ale to wg mnie. Więc Horacy Nelson i Lady Emma Hamilton jadą do weta po „pakiet startowy” potwierdzony książeczkami zdrowia, a potem do dt - niestety do czasu adopcji pozostaną na moim utrzymaniu, bo dt dysponuje odrobiną miejsca, serca i czasu, ale z finansami krucho… Bardzo temu dt dziękuję.

Dla potwierdzenia pozytywnych cech FB - jakiś czas temu właśnie przez FB pewna pani poprosiła o poradę / pomoc - koty na działkach - jedyne, co mogłam zrobić, to pożyczyć klatkę-łapkę i dać kilka rad - i właśnie taka wiadomość „sterylki zakończone sukcesem. W sumie 3 kocury, 3 kocice, 5 młode. Całkiem nieźle. Są jeszcze dwie kocice i uważaj - 9 młodych. Ale nie dają się złapać. Kocice. Bo młode za młode. Zobaczę jaka będzie pogoda w listopadzie i zdecyduję. Dziś przenosimy życie do Łodzi. Z 10 kociąt dwa jadą z nami, dwa zostają, ale jeszcze może mi się uda je capnąć , to spędza z nami zimę. Jakoś trudno mi je zostawić, a dzisiaj przeogromnie. Reszta w swoich domkach. Mam dużo satysfakcji.
Na koniec dziękuję za wsparcie i konkrety. I poproszę o link do klatki łapki. Coś mi się wydaje, że powinnam mieć swoją”.

Nie taki zły ten FB, prawda?

Z innej strony - 2019.09.11 dzwoniła pewna pani, że rozmnożyła sobie na działkach koty, młode chodzą w pierwszej ciąży, starsze w kolejnej - z UMŁ dostała mój telefon, ratunku. Często dzwonią do mnie ludzie tak przekierowani - nie uważam tego za problem, bo jeśli udaje się pomóc - to czemu nie. Poprosiłam Anię Hynas o zainteresowanie się sprawą - to blisko niej. Właśnie ponownie zadzwoniła owa pani - z wielkim płaczem podziękować mi za Anię, wspólnie zrobiły porządek w kotach działkowych. Aniu, ja też Ci bardzo dziękuję - nie tylko za tę akcję.

Jeszcze jedna rzecz optymistyczna - to nie FB spowodował współpracę międzyludzką i międzyfundacyjną, ona zawsze była, ale ją ułatwił - bo kociarze i  wolontariusze widząc potrzeby w swojej okolicy po prostu robią to, co jest możliwe.

Dla równowagi zdecydowanie nieoptymistycznie - miejska kasa na sterylki kończy się, w większości lecznic już się skończyła, lecznice które jeszcze jakieś środki mają - nie są w stanie nadążyć za potrzebami - w końcu miesić temu cięło 11 lecznic, teraz nawet nie połowa… Koniec akcji miejskiej 10go grudnia, początek kolejnej - kwiecień, bo mimo zapewnień UMŁ od kilku lat wcześniej jakoś ogarnąć się nie może. Czyli przed nami CZTERY MIESIĄCE bez miejskiej kasy na sterylki - a potrzeby to wg rozliczenia za ten rok - 2019 - za okres kwiecień-wrzesień - to ca 17tys miesięcznie na sterylki i kastracje, ca 12tys na leczenie kotów wolnożyjących.

Dlatego - jeśli fundacje proszą Was o pieniądze - nie odmawiajcie, naprawdę taniej TERAZ złapać i zapłacić za sterylkę jednej kotki niż czekać na talony miejskie, łapać i płacić za kotkę i jej potomstwo. Poza tym to nie pracownicy miasta łapią - łapiecie Wy i wolontariusze, rezygnując z wolnego czasu. A kasa na sterylki z Waszych wpłat na fundacyjne konta, i z tzw kasy miasta - cały czas nasza, bo z naszych podatków.
Czyli - oszczędzamy pomagając finansowo fundacjom. Oszczędzamy, bo te pieniądze idą w całości na koty, w małych prozwierzęcych łódzkich fundacjach nie ma urzędników pobierających pensje.
Więc - np. takie konto 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 dopisek do wpłat - łódzkie koty.
Zachęcam też do wpłat na inne znane Wam i sprawdzone fundacje - jeśli wiecie, że Wasze pieniądze będą dobrze wykorzystane - każda złotówka jest ważna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz