Ciche dni mamy. Już wyjaśniam dlaczego. Głodzi nas opiekunka już bardzo długo.Koty lubią sobie nocną porą troszeczkę podjeść. Pradawny instynkt łowcy w nas się przy księżycu lub przy chmurach ciężkich odzywa i choćby z tego powodu z pięć chrupek do pyszczka trzeba włożyć. A tu blaty puste, nawet naczyń na nich nie ma. No to parę dni temu awanturę krótką zrobiłem.
Wyjaśniłem miaucząco i wyjąco, że przecież lekkie niedomaganie mam w karcie zdrowia zapisane, a to chyba znaczy, że parę dni leczenia powinno wystarczyć. Proszę mnie jak jakiego głupka nie oszukiwać. Może ja mam śmiertelną chorobę, o której powinienem wiedzieć jako pacjent. Tyradę zakończyłem pewnym, krótkim, ale bardzo ekspresyjnym słowem. Dobrze, że nasz język owo słówko wytrych posiada. Bez niego koty i ludzie padliby na twarz z powodu rozpierających ich emocji. Ciekawe dlaczego psy wcale tego cudownego środka na wyrażanie emocji nie używają. Coś ich blokuje. Grzeczność ? Chyba tak. Jak Halinka zakazuje zdobywania rozmokłego, zielonego chleba na dworze to mimo woni przysmaku i widoku innych czworonogów jedzących rarytasy szetlandziki udają, że im to nie smakuje, że na obrzydlistwo patrzeć nie mogą. Skubną czasem pyszotki , gdy im się wydaje, że człowiek nie widzi. Złapane na gorącym uczynku nie zaklną, nie zapyskują tylko przepraszają i przepraszają. Od lat wiadomo przecież, że ludzi trzeba od czasu do czasu z funkcji kierowniczej stada zrzucić. Nie z powodu chęci likwidacji dobrze funkcjonującego systemu opartego na umilaniu życia czworonogom i dwunogom, ale z troski o zdrowie psychiczne tych drugich. Jak Halinka mądrość swoją zaczyna obnosić, z góry patrzeć na świat to ja popatrzę na nią krytycznie i ona już wie, że pyłem w kosmosie jest. Jednak w momentach "dołowych", gdy Bez ją przerabia na wodę zaraz zjawiam się koło niej jako mały, głupiutki koteczek, taki co nic nie wie. Wszystkie się tulimy, przypominamy, że tylko ona dla nas ważna, że bez niej to grób, mogiła i nocna głodówka. Myślałem sobie, że po takim mizianiu spokojnie znajdę na blacie chrupki. Nie da się inaczej podziękować kotu za serdeczną troskę jak tylko nieustająco spełniać jego życzenia. Nie domagam się przecież złotych drapaków, srebrnych talerzyków. Tylko odrobinę jedzenia w nocy. Awantura nic nie zmieniła. Opiekunka złapała ukochaną ostatnio książkę i tym sposobem dała do zrozumienia, że dyskusji nie będzie. Głupio przecież mamrotać o chrupkach, gdy za przeciwnika się ma Leśmiana w bardzo filozoficznym palikotowym ujęciu.
Wyjaśniłem miaucząco i wyjąco, że przecież lekkie niedomaganie mam w karcie zdrowia zapisane, a to chyba znaczy, że parę dni leczenia powinno wystarczyć. Proszę mnie jak jakiego głupka nie oszukiwać. Może ja mam śmiertelną chorobę, o której powinienem wiedzieć jako pacjent. Tyradę zakończyłem pewnym, krótkim, ale bardzo ekspresyjnym słowem. Dobrze, że nasz język owo słówko wytrych posiada. Bez niego koty i ludzie padliby na twarz z powodu rozpierających ich emocji. Ciekawe dlaczego psy wcale tego cudownego środka na wyrażanie emocji nie używają. Coś ich blokuje. Grzeczność ? Chyba tak. Jak Halinka zakazuje zdobywania rozmokłego, zielonego chleba na dworze to mimo woni przysmaku i widoku innych czworonogów jedzących rarytasy szetlandziki udają, że im to nie smakuje, że na obrzydlistwo patrzeć nie mogą. Skubną czasem pyszotki , gdy im się wydaje, że człowiek nie widzi. Złapane na gorącym uczynku nie zaklną, nie zapyskują tylko przepraszają i przepraszają. Od lat wiadomo przecież, że ludzi trzeba od czasu do czasu z funkcji kierowniczej stada zrzucić. Nie z powodu chęci likwidacji dobrze funkcjonującego systemu opartego na umilaniu życia czworonogom i dwunogom, ale z troski o zdrowie psychiczne tych drugich. Jak Halinka mądrość swoją zaczyna obnosić, z góry patrzeć na świat to ja popatrzę na nią krytycznie i ona już wie, że pyłem w kosmosie jest. Jednak w momentach "dołowych", gdy Bez ją przerabia na wodę zaraz zjawiam się koło niej jako mały, głupiutki koteczek, taki co nic nie wie. Wszystkie się tulimy, przypominamy, że tylko ona dla nas ważna, że bez niej to grób, mogiła i nocna głodówka. Myślałem sobie, że po takim mizianiu spokojnie znajdę na blacie chrupki. Nie da się inaczej podziękować kotu za serdeczną troskę jak tylko nieustająco spełniać jego życzenia. Nie domagam się przecież złotych drapaków, srebrnych talerzyków. Tylko odrobinę jedzenia w nocy. Awantura nic nie zmieniła. Opiekunka złapała ukochaną ostatnio książkę i tym sposobem dała do zrozumienia, że dyskusji nie będzie. Głupio przecież mamrotać o chrupkach, gdy za przeciwnika się ma Leśmiana w bardzo filozoficznym palikotowym ujęciu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz