Facebook
- ogromne narzędzie, olbrzymie możliwości. Można wykorzystać w
różny sposób - jako źródło wiedzy, jako narzędzie hejtu -
wedle woli i upodobań. O hejtowych dokonaniach napisano wiele.
To trochę od drugiej strony.
Uwaga
- większość zdjęć nie moja, zaczerpnięte z FB albo przesłane
przez współuczestników akcji - mam nadzieję, że mnie do sądu
nie podadzą…
Pani
Izabela adoptowała od mnie dwa koty - przy okazji zapoznała się
z tym, co robią koci wolontariusze. 2019.08.19 wysłała mi taką
wiadomość „nie
wiem czy Pani może pomoc - widziałam dziś małe kotki na
ul.Zapolskiej mieszkające w jakiejś ruinie. Widziałam, że są
dokarmiane przez ludzi ale ulica jest b.ruchliwa a posesja jest przy
samej drodze”
Próbowałam
skontaktować się z p.Katarzyną mieszkającą w pobliży, niestety
po pierwszej rozmowie przestała odbierać telefon i od[powiadać na
smsy… Często tak jest - kontakt w jedna stronę, jak coś
potrzeba…
Szczęśliwie
chwilę wcześniej odnowił mi się kontakt z Kasią - też przez
FB. Kasię poznałam lata temu, dwunastolatka opiekowała się bardzo
odpowiedzialnie kotami wolnożyjącymi. Teraz to poważna młoda
profesjonalistka. Przekazałam jej wiadomość. Kasia za bardzo
kotami zajmować się nie może, ale akurat tam ma po drodze, zajrzy,
spróbuje. Oto jej zdjęcia:
Wzięła
klatkę łapkę, dużą klatkę króliczą - i chwilę później
cztery kociaki oswajały się obok niej uczącej się do poważnego
egzaminu zawodowego:
Ponieważ
Kasia musiała przysiąść nad nauką, a na działce zostały
dorosłe koty - w weekendy jeździłam tam niejako po
drodze ze Św.Kazimierza, o tym za chwilę. Do 2019.09.20 udało się
nam złapać dwie kocice - białoczarną (Kasia) i białoburą
(ja), zostało coś wielkie bure, lekceważące klatkę. Pokazały
się jeszcze dwa kociaki od „kompletu”…. Poprosiłam o pomoc
Olę z Kotyliona, mieszka dość blisko.
Ola
czając się świtem y klatką łapką - usłyszała pisk kociaków,
i zobaczyła TO x4, zdjęcia reszty nie udało się zrobić.
Chronione „tym” na drugim zdjęciu…
Na
szczęście weekend był blisko, głowy popracowały i w weekendowy
świt:
Niestety
tylko dwa - przeszukiwania rumowiska nic nie dały.
Potem
okazało się, że karmiciela OBSERWOWAŁA wszystkie działania -
od sierpniowych zdjęć p.Izabeli i łapanek Kasi, po moje wrześniowe
i wspólne z Olą wysiłki… Ale nie podeszła pomóc,
czy chociażby zapytać, co ze złapanymi kotami zrobimy…. Ech,
karmiciele… Wg niej przed naszym ostatnim weekendem była tam para
młodych ludzi, dziewczyna z kolorowymi włosami - nikt nam znany
- i może zabrali te dwa brakujące i spędzające nam sen z oczu
maluszki… A może jednego - bo po kilku dniach karmicielka
znalazła kolejnego i zadzwoniła do Oli. Duże bure nie złapane -
Ola ciągle próbuje….
Te
dwa starsze maluszki - od Kasinego kompletu - złapały się w
międzyczasie, Dla białoburej Kasia właśnie szuka domu, czarna
trafiła na dt do Eli, koleżanki Wioletty - i już ma
dom. Z trzech małych maluszków u Oli jednego nie udało się
uratować…
Nie
byłabym sobą, gdybym tego zdania nie napisała - szczepienia i
odrobaczenia naszej szósteczki niestety kosztowały - więc takie
konto 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział
Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 dopisek do wpłat -
łódzkie koty.
Maleńkie
maluszki są pod opieka Kotyliona - też potrzebują pomocy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz