Behawiorysta potrzebny od zaraz. Nie dla mnie, dla Halinki. Kot doświadczony życiem jestem. Byle zdarzenie i inwencja twórcza opiekunki mnie nie zdziwi, ale coś mi się wydaje że w złą stronę idziemy.
Ona mi dopowiada, że cały kraj oczadział, a przynajmniej jego nawiedzona część, to się w pewnej normie mieścimy. Awantury wywoływać zamiaru nie miałem, więc smutnie poczłapałem w stronę miseczki pachnącej jedzeniem. Opiekunka przystąpiła do realizacji swoich planów. Szuka szczęścia ( ślepa jakaś jest i nie dostrzega pięciu gorących serc wokół siebie, symboli radości) małego, dającego namiastkę spokoju w dniach gorzkich, bezużytecznych, pustych. Piorun w rabarbarze daje lepszy efekt niż jej ostatni pomysł na załatanie rany w sercu. Łazi z psami, spotyka panie w różnym wieku i uczestniczy milcząco w dyskusjach o sprzątaniu, które to akurat ona traktuje jako karę za grzech zdaje mi się pierworodny Ja to chyba trzeci albo czwarty w miocie byłem i tej skazy nie posiadam. Pucowanie okien mnie nie interesuje. Przez leciutko podkurzone szyby ptaki widzę doskonale, więc zmuszanie szkła do pełnej przezroczystości uważam za fanaberię. Pewnego dnia poleciała gdzieś , ze dwie godziny siedzieliśmy sami, a jak przyszła to w torbach nic ciekawego nie było. Psy zaskoczone dziwnymi aromatami odeszły zdziwione od tego draństwa. W nosie to to kręciło jak przy grypie ciężkiej. Duśka się obraziła na brak selera, a ja najbardziej wyrozumiały ciekawie zerkałem na dalsze działania. Liczyłem na informację. Słowem się nie odezwała. Złapała te swoje skarby, poupychała w szafkach, a potem coś tam wzięła do ręki i wpadła do łazienki. Za chwilę słychać było szum wody, jakieś szuranie i słowa, które do niczego przyjemnego nie mogliśmy przypasować.
Półtorej godziny, półtorej godziny, półtorej godziny - słyszeliśmy my kafelki i wanna. Blady strach na nas padł. Czy ona będzie nas tyle czasu pławić w wodzie. Wszystkie razem, czy osobno? Celem utrudnienia zadania poukładaliśmy się do czuwania w różnych punktach mieszkania. Plan był doskonały. Pojedynczo musi nas zmuszać do mokrości. Jak jedno wsadzi do kąpieli i pójdzie po drugie to to pozostawione w wodzie ucieknie i tak w nieskończoność. Zmęczy się sadystka i da spokój zwierzętom. Kochanym zresztą.
Od razu wam napiszę, że pomyliliśmy się. Takich niecnych zamachów na nasz dobrostan nie było. Owo pucowanie kranów i fug miało dać Halince szczęśliwość wielką. Wytłumaczyła nam, że jedna pani opowiadała o sprzątaniu kabiny prysznicowej przez tak długi czas.
A twarz miała taką jasną, rozanieloną, że zazdrość opiekunkę porwała i postanowiła dojść do szczęścia metodą sprzątającą. Rozanielenia na ludzkiej twarzy nie widzieliśmy. Pewnie z powodu małego błysku po szaleńczym likwidowaniu śladów użytkowania wanny i jej okolicy. Hm...no i do półtorej godziny szorowania sporo zabrakło.
Gdyby ktoś coś potrzebował do szczęśliwości różnych cudownych płynów, psikaczy, nasączonych lub suchych ściereczek to mamy i z przyjemnością oddamy w lepsze ręce.
Tak pisze kot bywszej , perfekcyjnej pani domu.
Ona mi dopowiada, że cały kraj oczadział, a przynajmniej jego nawiedzona część, to się w pewnej normie mieścimy. Awantury wywoływać zamiaru nie miałem, więc smutnie poczłapałem w stronę miseczki pachnącej jedzeniem. Opiekunka przystąpiła do realizacji swoich planów. Szuka szczęścia ( ślepa jakaś jest i nie dostrzega pięciu gorących serc wokół siebie, symboli radości) małego, dającego namiastkę spokoju w dniach gorzkich, bezużytecznych, pustych. Piorun w rabarbarze daje lepszy efekt niż jej ostatni pomysł na załatanie rany w sercu. Łazi z psami, spotyka panie w różnym wieku i uczestniczy milcząco w dyskusjach o sprzątaniu, które to akurat ona traktuje jako karę za grzech zdaje mi się pierworodny Ja to chyba trzeci albo czwarty w miocie byłem i tej skazy nie posiadam. Pucowanie okien mnie nie interesuje. Przez leciutko podkurzone szyby ptaki widzę doskonale, więc zmuszanie szkła do pełnej przezroczystości uważam za fanaberię. Pewnego dnia poleciała gdzieś , ze dwie godziny siedzieliśmy sami, a jak przyszła to w torbach nic ciekawego nie było. Psy zaskoczone dziwnymi aromatami odeszły zdziwione od tego draństwa. W nosie to to kręciło jak przy grypie ciężkiej. Duśka się obraziła na brak selera, a ja najbardziej wyrozumiały ciekawie zerkałem na dalsze działania. Liczyłem na informację. Słowem się nie odezwała. Złapała te swoje skarby, poupychała w szafkach, a potem coś tam wzięła do ręki i wpadła do łazienki. Za chwilę słychać było szum wody, jakieś szuranie i słowa, które do niczego przyjemnego nie mogliśmy przypasować.
Półtorej godziny, półtorej godziny, półtorej godziny - słyszeliśmy my kafelki i wanna. Blady strach na nas padł. Czy ona będzie nas tyle czasu pławić w wodzie. Wszystkie razem, czy osobno? Celem utrudnienia zadania poukładaliśmy się do czuwania w różnych punktach mieszkania. Plan był doskonały. Pojedynczo musi nas zmuszać do mokrości. Jak jedno wsadzi do kąpieli i pójdzie po drugie to to pozostawione w wodzie ucieknie i tak w nieskończoność. Zmęczy się sadystka i da spokój zwierzętom. Kochanym zresztą.
Od razu wam napiszę, że pomyliliśmy się. Takich niecnych zamachów na nasz dobrostan nie było. Owo pucowanie kranów i fug miało dać Halince szczęśliwość wielką. Wytłumaczyła nam, że jedna pani opowiadała o sprzątaniu kabiny prysznicowej przez tak długi czas.
A twarz miała taką jasną, rozanieloną, że zazdrość opiekunkę porwała i postanowiła dojść do szczęścia metodą sprzątającą. Rozanielenia na ludzkiej twarzy nie widzieliśmy. Pewnie z powodu małego błysku po szaleńczym likwidowaniu śladów użytkowania wanny i jej okolicy. Hm...no i do półtorej godziny szorowania sporo zabrakło.
Gdyby ktoś coś potrzebował do szczęśliwości różnych cudownych płynów, psikaczy, nasączonych lub suchych ściereczek to mamy i z przyjemnością oddamy w lepsze ręce.
Tak pisze kot bywszej , perfekcyjnej pani domu.
Mamrotku, kocham Twoje felietony!
OdpowiedzUsuń