2018.09.14 - pakuję
małe czarne ze Snycerskiej, to większe zakatarzone złapane
2018.08.20 i leczone - pora ciąć i wypuścić. W aucie drugi
kontenerek z wczorajszym czarnym, lecznica - łapię
kontenerki, jeden coś lekki - pusty. Może kociak w klatce w
kufrze?
Sprawdzam - kufer pusty, klatki przecież zostawiłam Eli
i Sławkowi, mają dziś dalej łapać. Kociak w nocy
wyszedł z kontenera, musi być gdzieś w samochodzie! Łapaliście
dzikiego kota w osobówce? Rękami? Ściągam buty, obcasy
przeszkadzają, spódnica do góry, wąska, zaczynam szukać. Jest
pod siedzeniem, pryska na przednią szybę, miota się po
samochodzie. Lekarki z okna obserwują, pewnie mają ubaw…
Złapałam, tylko trochę mnie użarł. Niosę do lecznicy, uciekam,
spieszę się - hej, nie zabierasz swoich kotów? Jakich kotów? No
pingwinka i tri. No tak, ale skąd ja je wzięłam? Nie pamiętacie,
mówiłam chyba?
Wieczorkiem
na Retkinię do Vet-Medu, odebrać i wypuścić dwie czarnobiałe
panny z Drewnowskiej.
2018.09.15
- pospać miałam. 6.30 telefon, Ela mi chyba pozazdrościła -
ma kotkę w kontenerze, a kociaka w samochodzie luzem, uciekł
przy przekładaniu z klatki do kontenera - obie przekładamy w
samochodach. Przyjedź mówię, zejdę w piżamie, złapię, potem
dośpię. Nie, bo jak pryśnie, to na obcym terenie, ty przyjedź.
No to jadę… Złapałam, w nagrodę dostałam eleganckie śniadanko
i kawkę. Koty trafiły do Futrzaka na Okoniową, Ela odbierze i
wypuści.
Jeszcze
surowica na Złotno - bo ktoś znalazł kocię, umieścił je w
domu po panleukopenii, i tragedia, błaganie o pomoc, na
leczenie nie ma pieniędzy. Ile trzeba? Centymetr? Mam końcówkę,
wiozę. W niedzielę potrzeba kolejnej dawki, znów lecę, tym razem
z całą fiolką. Po raz kolejny od tych samych osób dostaję za
pomoc po głowie - to, że uświadamiam brak wiedzy i radzę
skorzystanie z wiedzy internetowej - to chamstwo i beszczelność
- pisownia oryginalna. Znam te osoby, już kiedyś dałam sobie
słowo, że będę je omijać - nie dotrzymałam słowa, żal mi
się zrobiło kota, mam za swoje.
2018.09.16
- właściwie nic kociego, oprócz ww kursu z surowicą. Dopiero o
północy, bo dostałam zezwolenie na łapanie kotów na terenie
zamkniętej i strzeżone instytucji. Na tydzień od 17go, więc żeby
nie tracić czasu stawiam klatki od razu - zabieram je z
Uniejowskiej. Ostatnim rzutem, tuż przez północą i zabraniem
klatek złapał się czarny kocur z Uniejowskiej - mamy komplet.
Klatki w instytucji, kocur w samochodzie do rana.
2018.09.17 - klatki
zabrać na dzień, ruch za duży, w nocy będą stać, kocura do
lecznicy Podaj Łapę, zabrać dwa czarne podrostki chłopaki - z
Uniejowskiej i ze Snycerskiej, wypuścić - nie pomylić!!! Kocura
Ela odbierze i wypuści. Na noc ustawić klatki w instytucji.
2018.09.18
- zabrać klatki, niestety znów puste, odebrać ze schroniska
kotkę z naszym chipem - wyadoptowana w marcu, telefon ani mail nie
odpowiada. Wracam z pracy, jakoś po drodze wchodzi mi w
ręce oswojony rudy kocur - nie wygląda na posiadającego dom,
brudnawy, nieco chudy i pogryziony. Skóra na wierzchu kota w drobne
„łuski” - grzyb? Jadę na Złotno po czarne panny z
Uniejowskiej, więc kocur tam chwilę zostanie. Jeszcze klatki na noc
do instytucji.
[
W
domu na FB dobra wiadomość od p.Rafała - Dusia złapana, już w
domu. Dobro wraca, czasem bardzo szybko.
2018.09.19
- zabrać klatki, znów puste, dzwoni pani łapiąca gdzieś tam
koty, złapało się malutkie trikolorowe 20cm może ma, ratunku,
nikt nie chce pomóc, pani nie może, błaga, prawie płacze…
Dobrze, gdzieś upchnę, proszę zaszczepić, za kilka dni wezmę.
Zaszczepi, nie ma gdzie przetrzymać. Dobrze, proszę zostawić
w lecznicy blisko mnie. Niebacznie zaglądam, gdzie nie trzeba,
włazi mi w ręce małe rude oswojone i zasmarkane…..
W
lecznicy okazuje się, że ma też zapalenie jelitek. Wieczorem z
nabytkiem zasmarkańcem do lecznicy, odbieram 4,5 m-czną szylkretkę,
sam ogonek ponad 20cm. Dzika, lata po ścianach. Dzwonię do pani,
kotka po szczepieniu, więc przetrzymam 10 dni, wysterylizuję i
wypuszczę. Pani mi kategorycznie zabrania! Zdaniem pani kotka ma
20 cm i jest maleńka! Pani opisze mnie na FB! Skargę do ministerstwa
wyśle! Cóż, miękkie serce wymusza twardość w innym
miejscu. Tyle że ta twardość z czasem przenosi się na serce.
Znajomość rozpoczęta szantażem emocjonalnym i kłamstwem,
zakończona groźbami… Bo zakończona. Jeszcze wieczorem klatki na
noc do instytucji.
2018.09.20
- zabrać klatki, puste, może p.Bożena pomyliła się? 80 lat ma
swoje prawa… Nic, zezwolenie mam na tydzień, wykorzystam. A na
razie „wolne” popołudnie, z pracy wychodzę o 16tej, do weta z
zasmarkanym domownikiem, a potem na Marysińską - kotka w
ciąży, prosiła zaprzyjaźniona Przytulanka. Koty są, klatki
stawiamy, pożądana ciężarna łapie się jak na zamówienie, kręcą
się dwa podrostki, lecę po samochód, bo zaparkowany daleko, wg
wskazań karmicielki. Wracam - kotka miotała się w klatce,
karmicielka chciała ją przenieść, złapała za nie za uchwyt, a
za element blokujący podnoszone drzwiczki…. Poczekałam jeszcze
trochę, złapały się oba podrostki, zostawiłam karmicielkę z
klatkami, podrostki na Złotno - czynne do 21szej. Wróciłam,
zabrałam klatki do instytucji. Nastrój - Rów Jawajski - jak
nie okłamią i nie postraszą, to „pomogą”…
2018.09.21
- zabrać puste klatki, zawieźć na Marysińską, może ta
ciężarna złapie się drugi raz… Dobra wiadomość - pamiętacie
podwórkową kotkę z niewładną łapką - z Żeromskiego? Tę,
której nie złapał Animal Patrol - bo „takich kotów się nie
łapie” - tu pisałam -
http://domowepiwniczne.blogspot.com/2018/07/znow-animal-patrol.html.
Niespodziewanie dostałam zdjęcia i wiadomości - łapka złamana
nie była, za to poważny uraz neurologiczny. Kotka jest w domu
państwa, którzy pomagali w łapaniu i zajęli się leczeniem.
Nie daje się głaskać, ale podchodzi blisko i zdecydowanie
lepiej się czuje - niedowład łapki bardzo powoli się cofa. Oto
ona - w dniu złapania i dziś - fotki dostałam od jej
opiekunów.
Podzwoniłam
po instytucji, już mniej więcej wiem, kto karmi, kto kupuje karmę.
I że kotów od dawna nie widzieli - może rzadziej bywają w
lecie? Trzeba to było zrobić wcześniej, ale uwierzyłam
p,.Bożenie, że oprócz niej nikt nie karmi. Zostawiam telefon,
proszę o info, gdyby się znów pokazały. Widać p.Bożena coś
pomyliła. Ale w kwestii podrostków spod trafostacji miała rację.
Telefon
- złapała się wczorajsza uciekinierka ciężarna. Info dla
opiekunów „niełapalnych” kotów - po króciutkiej głodówce
robią się „łapalne”. Zawiozłam do Amicusa, proszę panią o
odbiór, to niedaleko - pani nie ma czym, bo nie ma samochodu…
Ojciec kociej rodziny wg karmicielki gdzieś łazi w okolicy, pod
pobliskim blokiem jest stado kotów, gdzieś niedaleko kolejne…
Poprosiłam o zrobienie rozeznania, złapanie kontaktów do
karmicieli - będę coś widziała, spróbuję pociąć. Zbierać
tych info zwyczajnie nie mam kiedy. Zaczniemy kiedyś widzieć
więcej, niż czubek swojego nosa? Coś poza swoim podwórkiem?
Czyli
mam już część planów na kolejny tydzień - we wtorek z dwóch
lecznic - Łagiewnicka i Złotno - zabrać koty z Marysińskiej.
Jeszcze
wieczorem z klatkami do instytucji, tak na wszelki wypadek, niech
postoją. Kontrolnie pod trafostację - siedziało coś
białoczarnego, pewnie któryś z podrostków. Micha świeżo
wyjedzona. Może w przyszłym tygodniu wracając z pracy
zajadę, michę zabiorę, rano podjadę z klatką po trzeciego?
2018.09.22
- zabrać puste klatki z instytucji, chwilę posiedzieć z nimi pod
trafostacją - bez rezultatu. Dzwoni p.Mirka, że na Żurawiej
kolejny chory kot, ale niecodziennie przychodzi. Dzwoni p.Stanisława,
że zepsuł się styropianowy tunel - wejście przesz okienko
piwniczne, zrobiłam kiedyś taki, bo straszne przeciągi to otwarte
okienko wywoływało, i protesty lokatorów.
Czyli
w kolejnym tygodniu to okienko, może podrostek spod trafostacji,
może ten chory….
I
to by było na tyle.
Tak
poza tym jestem prawie normalna - pracuję - etat + praca
dodatkowa, prowadzę jakieś życie rodzinne i towarzyskie. Czasem
odmawiam pomocy, bo nie mam możliwości, czasem siły, a czasem
zwyczajnie mi się nie chce - bo mam akurat kilka godzin tylko dla
siebie.
Głupio
po takim oświadczeniu przypominać Wam o koncie fundacyjnym - ale
przypomnę. Sterylki i kastracje staramy się robić w ramach
programu miejskiego, leczyć też - ale leczenie w tym programie
jest bardzo okrojone, nie zawsze wystarcza na nasze „przypadki”.
Na pewno nie obejmuje odpchlenia, odrobaczenie i szczepień znajd,
które trzeba zabrać z ulicy do domu - z pchłami? Grzyba też
nie… No i nie zawsze jestem w stanie napisać do Was z prośbą o
pomoc - czasem brak czasu na pisanie, czasem brak czasu na
zbieranie pieniędzy, bo pomoc musi być natychmiast. Dlatego bardzo
jestem Wam wdzięczna za każdą wpłatę, na każdego kota, i na
koty ogólnie - dzięki temu można działać szybko, jak w
przypadku kota powypadkowego, o którym nie pisałam - nie było
kiedy. Kot niestety nie przeżył, ale mogliśmy próbować.
Więc
dziękuję.
I
przypomnę to konto 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 - Fundacja
For Animals Oddział Łódź 0-384 Katowice, 11go Listopada 4,
dopisek do wpłat - koty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz