poniedziałek, 3 września 2018

Snycerska - Wielki Łowczy - cz.10


Piątek 2018.08.31
Miało być o maleńkich maluszkach, ale u nich właściwie nic (tfu, tfu) się nie dzieje. Za to na Snycerskiej - wielki sukces. Bo tak - p.Piotrowi zginęła na Teofilowie kotka, szukał jej, szukając poznał się z Ryśkiem (któremu zginął Zenek, znalazł się) usłyszał o łapankach, zadeklarował pomoc. No i w piątek 2018.09.31 z p.Matyldą - panią pomocną - zasiedli na czatach na Snycerskiej.
Klatkę oczywiście zawiozłam, życzyłam powodzenia - bardzo słabo w nie wierząc. Dowiedziałam się, że starszy pan, który tę czarną ostatnią łapał w ręce, odniósł rany i na razie nie wychodzi karmić - przy okazji ostrzeżenie dla karmicieli - to, że kot daje się głaskać przy misce, a nawet ostrożnie wziąć na ręce - absolutnie nie oznacza, że da się upakować do kontenera! Wiele razy widziałam poszarpane ubrania i skórę takich upartych karmicieli, ostrzegam, proszę - i da capo al fine.
No więc (żeby nie zaczynać od więc) łapaczy i sprzęt zostawiłam, a sama udałam się do p.Haliny z kotem Kondorem - p.Halina kilka miesięcy temu usiłowała go ratować, nie dała rady, poprosiła o pomoc, a teraz, dowiedziawszy się, ze Kondor szuka domu - postanowiła go zaadoptować.

Siedzimy sobie przy wodzie mineralnej, obserwujemy Kondora, Kondor zwiedza, miło rozmawiamy, chwila spokoju i wytchnienia - telefon - pani przyjeżdża, złapaliśmy ją.
Zrywam się, biegnę pędzę nie wierząc w takie szczęście, pewnie złapało się to poprzednie czarne, a p.Matylda i p.Piotr niewprawnym okiem ucha elegancko naciętego nie zauważyli. Ale nie, uszka całe!! Uwaga, zdjęcie Wielkiego Łowczego ze zdobyczą publikuję za Jego zgodą - ustną, ale przy świadku!
Albo szczęście hazardzisty - pierwszy raz podobno się wygrywa, albo brak karmienia ze strony pokancerowanego starszego pana, bo podobno kotka weszła do klatki niemal z biegu.
Oto ona - obok czarnulka ze Śląskiej - dzień wcześniej, czyli w czwartek zadzwoniła p.Kasia, że przyszła do niej nowa kotką, okociła się, p.Kasia chce ślepy miot uśpić, ale kotka atakuje…
Ponieważ p.Kasia należy do tych karmicieli, o których nie piszę - bo sama poszuka klatki-łapki, sama złapie i załatwi sterylki, ogólnie panuje nad swoim stadem - jednorazowej pomocy nie odmówię. Popędziłam na koniec świata w deszcz i burzę - Młynek to chyba?
Nie udał się kotki zamknąć w budce, musiałyśmy łapać ją na maluszki, trochę to trwało. Teraz kilka dni będzie w lecznicy, trzeba zatrzymać laktację, potem sterylka.
Dla przeciwników usypania ślepych miotów - mamy pod opieką 6 gotowych do adopcji kociaków, nikt o nie nie pyta - dwa białorude, białą w kropki, białoczarnego, pięknego pingwinka i srebrną z Sienkiewicza, ze Snycerskiej - cztery malce, które za moment będą potrzebowały domów. Również ze Snycerskiej mała czarnulka z oczkiem do usunięcia będzie szukać domu, zasmarkane podrostki burobiały i czarna bo wyleczeniu i wycięciu wrócą na ulicę, mimo że są łagodne i można by je oswoić… Cztery domowe śliczne i malutki podrzucone na Snycerską i odwiezione do schroniska - dopiero jeden znalazł dom.

Dorosłych do adopcji mamy kilkanaście - zainteresowanie jw., nawet nie chce się robić ogłoszeń…
Maluszki - Rysiek dużego pudła nie zdobył, poradził sobie inaczej - sami zobaczcie. Jak na razie kociaki maja sypialnię z bawialnią i jadalnie z wc. Podobno bardzo im się podoba. Miałam odwiedzić je w weekend, popstrykać, może jakiś filmik - ale zmogła mnie niemoc psychiczna i musiałam się wylogować.
Za chwilę trzeba będzie powiększyć apartament - po pokoju dla każdej panny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz