Piątek
2018.08.31
Miało
być o maleńkich maluszkach, ale u nich właściwie nic (tfu, tfu)
się nie dzieje. Za to na Snycerskiej - wielki sukces. Bo tak -
p.Piotrowi zginęła na Teofilowie kotka, szukał jej, szukając
poznał się z Ryśkiem (któremu zginął Zenek, znalazł się)
usłyszał o łapankach, zadeklarował pomoc. No i w piątek
2018.09.31 z p.Matyldą - panią pomocną - zasiedli na czatach
na Snycerskiej.
Klatkę oczywiście zawiozłam, życzyłam powodzenia
- bardzo słabo w nie wierząc. Dowiedziałam się, że starszy pan,
który tę czarną ostatnią łapał w ręce, odniósł rany i na
razie nie wychodzi karmić - przy okazji ostrzeżenie dla
karmicieli - to, że kot daje się głaskać przy misce, a nawet
ostrożnie wziąć na ręce - absolutnie nie oznacza, że da się
upakować do kontenera! Wiele razy widziałam poszarpane ubrania i
skórę takich upartych karmicieli, ostrzegam, proszę - i da capo
al fine.
No
więc (żeby nie zaczynać od więc) łapaczy i sprzęt zostawiłam,
a sama udałam się do p.Haliny z kotem Kondorem - p.Halina kilka
miesięcy temu usiłowała go ratować, nie dała rady, poprosiła o
pomoc, a teraz, dowiedziawszy się, ze Kondor szuka domu -
postanowiła go zaadoptować.
Siedzimy
sobie przy wodzie mineralnej, obserwujemy Kondora, Kondor zwiedza,
miło rozmawiamy, chwila spokoju i wytchnienia - telefon - pani
przyjeżdża, złapaliśmy ją.
Zrywam
się, biegnę pędzę nie wierząc w takie szczęście, pewnie
złapało się to poprzednie czarne, a p.Matylda i p.Piotr
niewprawnym okiem ucha elegancko naciętego nie zauważyli. Ale nie,
uszka całe!! Uwaga, zdjęcie Wielkiego Łowczego ze zdobyczą
publikuję za Jego zgodą - ustną, ale przy świadku!
Albo
szczęście hazardzisty - pierwszy raz podobno się wygrywa, albo
brak karmienia ze strony pokancerowanego starszego pana, bo podobno
kotka weszła do klatki niemal z biegu.
Oto
ona - obok czarnulka ze Śląskiej - dzień wcześniej, czyli w
czwartek zadzwoniła p.Kasia, że przyszła do niej nowa kotką,
okociła się, p.Kasia chce ślepy miot uśpić, ale kotka atakuje…
Ponieważ
p.Kasia należy do tych karmicieli, o których nie piszę - bo sama
poszuka klatki-łapki, sama złapie i załatwi sterylki, ogólnie
panuje nad swoim stadem - jednorazowej pomocy nie odmówię.
Popędziłam na koniec świata w deszcz i burzę - Młynek to
chyba?
Nie
udał się kotki zamknąć w budce, musiałyśmy łapać ją na
maluszki, trochę to trwało. Teraz kilka dni będzie w lecznicy,
trzeba zatrzymać laktację, potem sterylka.
Dla
przeciwników usypania ślepych miotów - mamy pod opieką 6
gotowych do adopcji kociaków, nikt o nie nie pyta - dwa białorude,
białą w kropki, białoczarnego, pięknego pingwinka i srebrną z
Sienkiewicza, ze Snycerskiej - cztery malce, które za moment będą
potrzebowały domów. Również ze Snycerskiej mała czarnulka z
oczkiem do usunięcia będzie szukać domu, zasmarkane podrostki
burobiały i czarna bo wyleczeniu i wycięciu wrócą na ulicę, mimo
że są łagodne i można by je oswoić… Cztery domowe śliczne i
malutki podrzucone na Snycerską i odwiezione do schroniska -
dopiero jeden znalazł dom.
Dorosłych
do adopcji mamy kilkanaście - zainteresowanie jw., nawet nie chce
się robić ogłoszeń…
Maluszki
- Rysiek dużego pudła nie zdobył, poradził sobie inaczej -
sami zobaczcie. Jak na razie kociaki maja sypialnię z bawialnią i
jadalnie z wc. Podobno bardzo im się podoba. Miałam odwiedzić je w
weekend, popstrykać, może jakiś filmik - ale zmogła mnie niemoc
psychiczna i musiałam się wylogować.
Za
chwilę trzeba będzie powiększyć apartament - po pokoju dla
każdej panny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz