piątek, 21 września 2018

Wspomaganie pamięci - cz.1


Od kilku lat z uwagi na postępująca sklerozę obiecuję sobie wszystko notować w kalendarzu - może nie wszystko, ale rzeczy do załatwienia, najważniejsze wydarzenia, itp. Na ogół wytrzymuję do marca - kwietnia, potem postanowienie się rozmywa, zaczynam polegać na coraz bardziej zawodnej pamięci… Dobrze, że w  metryczkach kocich zdjęć są daty - mogę zdarzenia ulokować w czasie.

W tym roku dzielnie prowadzę zapiski aż do tej pory - może dlatego, że dostałam wyjątkowy kalendarz, wygodny format, ulubiony papier chamois, piękna okładka z  zapięciem magnetycznym, ołówek - piszę ołówkiem - też mam taki, jak lubię.
Podzielę się z Wami relacją z kilkunastu dni - nie będzie to opowiadanko o  jednej akcji, zresztą one wszystkie takie same, ot, taka relacja z działań - żeby nie było że nie piszę = nie robię.

2018.08.31  -  akcję łapania na Snycerskiej zakończył pan Piotr łapiąc ostatnią czarną, kurs do lecznicy.
2018.09.01  -  wolną chwilowo klatkę-łapkę zawiozłam na Tatarakową, gdzie pani chciała wyłapać koty karmione na balkonie, złapała chyba trzy.
2018.09.03  -  w trakcie poszukiwań Urwisa Ola zauważyła przy Żurawiej białego kota chrumkającego nieco za mocno, karmionego przez schorowaną p.Mirkę. Czaiłam się wieczorem na niego kilka godzin - bez rezultatu.
[
2018.09.05  -  p.Piotr na Radwańskiej złapał dwie matki - czarna i pingwinkę, plus dwa pingwinowate podrostki - kurs do lecznicy Podaj Łapę podpisać kwity,

2018.09.06  -  kontrola wet i wypuszczenie burobiałego kocurka ze Snycerskiej, kichał biedaczek, wyleczony, króciutka wizyta u Kondora z próbkami karm - pani zmartwiona, że mało je, może nie smakuje nowe… Badania wszystkie w porządku.
2018.09.07  -  ruda Smarkatka, może jeszcze ją pamiętacie, od lata 2015 jest na wiecznym tymczasie u  mojej koleżanki, miałam zawieźć do lekarza, bo znów jej gorzej - z Wycieczkowej do Katedry jechałam 1,5godz (!!). Wieczór znów na Żurawiej, znów bez rezultatu.
2018.09.08 - znów Żurawia - tym razem sukces, po kilku godzinach mam go! Noc, poczeka w samochodzie do rana.

2018.09.09  -  świt na Drewnowskiej przy trafostacji, kilka miesięcy temu ktoś mówił o  maluszkach, p.Bożena szukała, ale nie widziała ich aż do tej pory, ja też kilka razy jeździłam i  nic - teraz pokazały się, trzeba złapać podrostki, trzy białoczarne.

Trzeci podrostek nie odmeldował się, więc nie czekałam za długo, przed 11tą z całym nabojem - dwa podrostki z Drewnowskiej + wczorajszy z Żurawiej - byłam w Vet-Medzie - dzięki za przyjęcie w niedzielę.

2018.09.10  -  znów Drewnowska, dwa złapane, wartoby i trzeciego. Postałam do 8mej, potem do pracy, zmieniła mnie Dorotka - i nic… I jeszcze kocią rodzinę odwieźć z lecznicy Podaj Łapę na Radwańską, trzy kotki i kocurek. Jakoś zdążyłam. Została tam jedna kotka z jednym malutkim maluszkiem, mam nadzieję, że karmiciele o niej nie zapomną i w porę wysterylizują - moja głowa naprawdę już tyle nie mieści…
2018.09.11  -  zaczęłam prze świtem, bo o tej porze latają koty po parkingu przy Lutomierskiej, p.Bożena sygnalizowała dwa nowe. Nie przyszedł żaden. Więc znów Drewnowska, póki te dwie w lecznicy siedzą. Bez rezultatu, bo ktoś - nie p.Bożena - wieczorem zostawił pełne miski. Tam karmi jeszcze jedna pani, karmiła w innym miejscu, w chaszczach pod płotem. Jest w ostrym konflikcie z p.Bożeną, mnie zresztą też odmówiła pomocy, tzn przerwy w karmieniu na czas łapania. Mogę sobie łapać, jej to nie interesuje, ona robi swoje, mam nie zawraca głowy. Budę widoczną na zdjęciu zrobiła p.Bożena, ale może owej drugiej pani wygodniej tam, niż w krzakach? W każdym razie widziałam tylko oblizujące się czarne półogonie, złapane i wycięte w  czerwcu (o właśnie, bez zdjęć nie pamiętałabym), te michy - i zrezygnowałam.
[
Na pociechę podjechałam zrobić rozeznanie przy Wróbla - Wrześnieńskiej - Limanowskiego. Podobno kocie gniazdo, ktoś prosił o pomoc, miał łapać, miałam pomóc po ustaleniu przez tego ktosia karmicieli - na razie cisza. Faktycznie - są koty. Widziałam co najmniej trzy czarne, dwa białoczarne - wszystko podrostki, sporo. Sporo. Jak się za 2-3mce zaczną mnożyć - będzie potężny problem.

Wcześnie było, do pracy jeszcze zdążę - postawiłam klatki, w jedną złapała się trikolorka, w druga podrostek pingwinek. Czekałam jeszcze chwilę, ale koty raczej niegłodne, a ja do pracy. Informacyjnie - ten ktoś, kto prosił o pomoc - milczy. Może sam łapie? Oby….

2018.09.12  -  paskudny dzień, zaginęły dwa bliskie mi koty - Lao, kot mojej przyjaciółki, adoptowany ode mnie wiele lat temu, i Dusia - kotka p.Rafała, poznanego przy okazji rozważań adopcyjnych. Oba koty płochliwe, oba mieszkające w domach jednorodzinnych, ale niewychodzące - nie znające terenu. Ulotki, ogłoszenia, rady, podtrzymywanie na duchu… Ciężko… Wieczorem - zabrać z Vet-Medu i wypuścić kocurka z Żurawiej. Chrumka - to skutki starego przeziębienia.
2019.09.13  -  nocna akcja łapankowa przy Uniejowskiej - pięć kociaków + rodzice, czekaliśmy z Elą i Sławkiem aż nieco podrosną, możemy je tylko wyciąć i  wypuścić… Wszystko czarne, trza łapać jednym rzutem, inaczej się nie połapiemy. Gospodarz terenu rozumie sytuację, życzliwie pozwala wejść, towarzyszy nam miła pani. Plotkujemy, kot się łapią. Tylko trzy - dobre i to, Jadę na Złotno - tam jeszcze otwarte i wolne miejsca - trzy czarne panny. Późną nocą złapał się jeszcze jeden podrostek - chłopczyk. Przenocuje w samochodzie.

Dobra wiadomość - znalazł się Leo. Po Dusi nie ma śladu… P.Rafał wziął klatkę-łapkę, nastawia na tarasie, oblatuje okolicę, odpytuje - gdzieś wypatrzył cztery zabiedzone zakatarzone maleństwa, zabrał do siebie, wyleczy, znajdzie domy - i  chyba wiemy, po co zaginęła Dusia - kolejna osoba zobaczyła problem kotów. To obrzeże miasta, rejon półwiejski. P.Rafał człek konkretny, wziął się do roboty - jak na razie jeden kocur i jedna kotka ciachnięte, kotce prawdopodobnie ocalił życie - cysty, macica krucha i spiralnie poskręcana, nie przeżyłaby kolejnej ciąży. Młoda, może 2-3latka. I akcja informacyjno-uświadamiająca w okolicy.


CDN




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz