Kilka
miesięcy temu zadomowiła się na naszej posesji czarna kotka - a
we wrześniu obdarowała nas 2 czarnymi kociętami… piękne i
kochane, ale nie chcieliśmy przyrostu do kwadratu w następnych
okresach rujki….
Więc kilka rozmów ze znajomymi, kilka telefonów,
wypożyczenie klatek łapek, porada jak „złowić” do nich
kompletnie dzikie koty, ciut wysiłku i cierpliwości - udało się
modelowo.
Ścieżka
ze szprotek zwabiła do jednej z klatek najpierw młodego kocurka,
potem do drugiej - jego siostrę. Pojechały natychmiast do
umówionej lecznicy, a klatki wróciły do „pracy” - tej samej
nocy udało się także złapać kotkę-matkę, rano zawieść do
lecznicy.
Teraz
wszystkie są już po sterylizacji i kastracji, zniosły zabiegi
bardzo dobrze.
[U
Chciałabym
także podziękować za polecenie przychodni weterynaryjnej Lirga
w Tuszynku Majorackim - bardzo sympatyczni lekarze czekali na
nas i wykonali zabiegi w taki sposób, że po kilku godzinach
wybudzania można było kotki wypuścić do otoczenia, w którym
czują się dobrze…. Wykonali też odrobaczanie, inspekcję uszu i
dali porady jak pielęgnować kotki w przyszłości.
Teraz
- tylko cieszyć się ich pobytem u nas i radością jaką same
okazują.
Chociaż
nasza domowa kotka wciąż zdziwiona towarzystwem za oknem….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz