czwartek, 21 maja 2015

Kosmici…


Jeden trafił do nas wczoraj, cudem znalazła się osoba, która podjęła się karmienia. Ma kilka dni, jeszcze nie otwarte oczka. Ale wygląda, że ma szanse - jest spory i tłusty.



A dziś….


Ten okruszek został znaleziony o 14tej, kobieta szukała dla niego szansy do 19tej…. Wiem, że nie powinnam, bo ślepe itp. Ale jeśli szukał tyle godzin, to może to jakiś znak? Zabrałam prawie nieruchome, wychłodzone ciałko, podobno panie próbowały go podgrzewać lampką…. Włożyłam w dekolt, i pędem do lecznicy - z małą nadzieją, że dowiozę żywego. Chyba trochę się rozgrzał, bo zaczął się ruszać.
W lecznicy ciepła glukoza dootrzewnowo, do buzi, znów za dekolt i do przyrodniego braciszka.
Butla - zjadł chętnie. I za pazuchę przybranej mamy - grzać się.

Kociak dostał w wyprawce 50zł od pań, które go znalazły, więc na razie nie proszę o pomoc - proszę o wielkie kciuki, żeby żył, bo po to go znaleziono, po to do nas trafił - do przyrodniego braciszka, przecież koty w dwójkach są szczęśliwsze..


1 komentarz:

  1. Jak by co , takich kosmitów parę odchowałam ;)). Jak będzie mleczko i DT jak zaczną rozrabiać , mogę gówniarstwo w razie dramatu przyjąć :) . Daaawno w nocy do dzieci nie wstawałam , a i suka ma macierzyńskie zapędy .
    Chłop przeżyje :D
    Pozdrawiam .Ania wie kto :))

    OdpowiedzUsuń