piątek, 14 stycznia 2022

Kura

 


Smętnie zawsze piszę, cóż, traktuję to pisanie trochę jak psychoterapię - wyrzucić z  siebie to, co uwiera, podzielić się problemem, może kogoś skłonić do myślenia, otworzyć czyjeś oczy… i właśnie takie coś niedługo napiszę, o kolejnych kotach, którym pomóc nie zdążyłam… Ale przeglądając zdjęcia znalazłam te, które zaraz pokażę - trochę optymizmu w codziennej szarości.

Sierpień, konkretnie 2021.08.25, słoneczko, ciepełko, siedzę sobie u znajomej Dobrej Pani na kawce, pewnie jak zwykle czekam u niej, podczas gdy w pobliskiej lecznicy robią co trzeba z kolejnym „moim” kotem. Telefon, Pani odbiera, chwilę rozmawia - i: „Ania, kura lata po osiedlu”.

Dobra Pani znana jest w okolicy z ogromnego serca dla zwierząt, więc jak jest jakieś potrzebujące - cała okolica dzwoni do niej. Kura w centrum miasta wśród bloków ewidentnie takim zwierzakiem jest.

Łapiemy kontener, lecimy - ja trochę koślawo, bo obcasy, wąska spódnica, ale lecimy.

Dolatujemy - kilka osób próbowało i próbuje kurę łapać, kura pod krzakiem, krzak jak to krzak, gałęzie nisko, kury nigdy nie łapałam, ale w końcu to nie tygrys. Wpełzam pod krzak, reszta krzak otacza - ale wprawę w łapaniu ptactwa domowego mamy wszyscy jednakową, my pod jednym krzakiem, kura już pod kolejnym.

Próbujemy otoczyć ją pod tym kolejnym, potem jeszcze pod kolejnym, potem pod samochodem jednym, drugim, trzecim - skutek cały czas ten sam. Decyduję się poświęcić żakiecik, może nakryć nim tę kurę - ale nie daje do siebie tak blisko podejść. Reszta też zdziera wdzianka, też próbuje, w końcu otaczamy kurę jak torreadorzy z muletami - na nic. Przelatuje między członkami obławy, szybsza i sprawniejsza od nas.

Zauważyłam jakiś minipodwóreczko przy budynku, ktoś miał jakieś grabie - otworzyliśmy furtkę i z wielkim trudem, płosząc grabiami  i   „muletami” udało się kurę tam zagonić.

Teraz tylko tak zrobić, by przez ogrodzenie nie frunęła - łatwo powiedzieć….

Wlazłam w to podwóreczko, chyba najmłodsza i najsprawniejsza, a na pewno najbardziej zdeterminowana z całej ekipy kurołapów. Zamknęli za mną furteczkę, górą podali kontener.

Drobiazg - złapać kurę, wepchnąć do kontenera. Jeszcze nie dać jej frunąć na ogrodzenie, nie połamać się między stojącymi na podwóreczku sprzętami, nie zwalić sobie na nogi albo kurze na głowę żelaznych ramek rusztowania warszawskiego opartych o ścianę….

Adrenalina, kura chyba już zmęczona - udało się.

Dobra Pani zadowolona z kontenerkiem, ja zmęczona w podartych rajstopach - łażenie na kolanach pod krzakami ma swoje konsekwencje - zabieramy kurę zostawiając rozbawionych łapaczy - pomocników. Ktoś tak filmiki kręcił, teraz je oglądają i śmieją się - niestety nie mam tego filmiku.


[URL=https://www.fotosik.pl/zdjecie/40a72164fc68811f][IMG]https://images89.fotosik.pl/565/40a72164fc68811fmed.


Kura ulokowana w kenelowej klatce z kontenerkiem, żeby miała się gdzie schować, nakarmiona i napojona wygląda na całkiem zadowoloną. Gorzej z nami - bo coś z  nią trzeba zrobić. Mam koleżankę z kurami na wsi - ale to 200km. Dać komuś nieznanemu, narazić ją na rosół - nieeee…


[URL=https://www.fotosik.pl/zdjecie/d98f0bd52fbf4654][IMG]https://images92.fotosik.pl/566/d98f0bd52fbf4654med.jpg[/IMG][/URL]

Z pomocą przyszła Natalia z Przytul Kota - kura w najbliższy weekend pojechała na wieś do przyjaciół Natalii - w miejsce, gdzie żyją szczęśliwe kury, gdzie będzie miała opiekę, będzie żyć i znosić jajka tak długo, jak będzie chciała.

Dziękuję, Natalio.

A ja tak zaliczkowo niejako napiszę jak zwykle - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4, dopisek do wpłat - łódzkie koty.

Bo czarna kotka z ulicy z nowotworem - już usuniętym, buras chyba ślepy porzucony w lesie, 5 podrostków i dwa kociaki od mojej chorej Justyny… I kilka tych, o których nie pisałam, a już ich nie ma… Napiszę o nich szybko, daję słowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz