czwartek, 2 kwietnia 2015

Turgieniew

opowiedziała Ania
Początek marca 2015, miejskie talony na sterylki są, więc ruszają łapanki.
Ja akurat nieco wyłączona, bo mama najpierw w szpitalu, swoje lata ma, więc codziennie zajrzeć, potem w domu - z zapaleniem płuc, więc 2x dziennie z zastrzykami…. Ale tuż obok, na parkingu wspólnoty i przyległym zamkniętym terenie firmy jest 6 kotów, klatkę można postawić bezpiecznie na cały dzień, więc…. Klatkę można postawić w firmie, tam ani klatka, ani koty nie przeszkadzają, wspólnota żąda likwidacji kotów z  parkingu, jak nie, to „sami problem załatwią”, bo komuś te straszliwe koty pogryzły samochód, ale na parking wejść z klatkami nie wolno…. W ogóle nie wolno. A dwa młode koty w ogóle nie wychodzą poza obręb parkingu…

No to jeżdżę, robię zastrzyki, stawiam klatki.

Pierwszego dnia rano złapał się burobiały, a potem już cały dzień nic… Dopatrzyłam się u niego nacięcia na uszku, wypuściłam.




Po pracy obeszłam teren - no i przestałam się dziwić, że koty nie były zainteresowane przynętą w klatce… Odpracowałam wieczorny zastrzyk, kolację, i  poszłam z karmicielkami łapać pod parking. Te niewychodzące obserwowały nas, podchodziły do ogrodzenia, ale ani kroku dalej.



Kilka godzin cierpliwości - uwieńczone skromnym sukcesem, piękny dymny zielonooki kocur, potem okazało się, że oswojony domy, i młoda buro-biała kotka, jednak wyszła z parkingu.



Jakiś postęp….

Kolejnego dnia od rana lało, nie było sensu stawiać klatek w firmie. Na pociechę po pracy ustawiłam je na podwórzy u mamy, wiem, tam ciągle latają jakieś koty, mama dokarmia - niektóre domowe niewycięte, niektóre dzikie. Ostatnio z nowych mignął mi czarny, na słońcu wylegiwał się nowy piękny pingwin, jakiś potężny buras wyjadał z miseczki. Jedzą moje żarcie na moim podwórku, czyli moje koty. Więc jak się coś złapie, sprawdzam na wszelki wypadek chipa i wycinam, reklamacji nikt nie zgłasza. Tylko łapać muszę sama, mama odmówiła współpracy - już nie czuje się na siłach. No więc nastawiałam bez wielkiej nadziei, po chwili wychodzę wyrzucić śmieci - w klatce siedzi niebieskie coś, wlazło do połowy. Skamieniała wieki stoję ze śmieciami na ganku, doczekałam się - zamknęło klatkę. Kontenerek - samo grzecznie przeszło. Z wrażenia zdjęć nie zrobiłam…


Pod ogon - kastrat. Oczyska szmaragdowozielone, futro idealnie niebieskie, trochę przykurzone, boczki też mogłyby być pełniejsze. Niebieski rosyjski - piękny. Miły. Grzeczny. Potem wyszły na jaw kolejne zalety. Po chwili wahania poszłam do sąsiadów - nie mają kota, mają psa. A koty latają tu różne. Druga sąsiadka potwierdziła obecność „takiego szarego” od jakiegoś tygodnia. Uciekł? Wyrzucony? Sprawdziłam chipa - brak. Tatuaż - brak. Dałam ogłoszenia o znalezieniu - cisza. Ogłoszenia o zaginięciu też nie znalazłam.

Czyli szukamy domu… za chwilę, bo wskutek przeciążenia organizm odmówił mi posłuszeństwa i wylądowałam w szpitalu. Chwilę wcześniej, nocując u mamy - spałyśmy tam z siostrą na zmianę - w nastawione na noc klatki złapały się dwa kolejne koty - ten burobiały z pierwszego dnia, z naciętym uszkiem, wypuszczony - jednak kotek wiedział lepiej, że nacięte uszko nic nie znaczy - kiedyś tam jedna z lecznic w ten sposób „kastrowała” na talony miejskie. I bury kocur. Oba zostały wykastrowane - tym razem skutecznie.


No.

Ja w szpitalu, na szczęście tylko kilka dni, na szczęście nic groźnego. A mojego stadka doglądały przyjaciółki - w tym Ola. I Ola zakochała się w niebieskim. I Ola namówiła męża na kota. Koty znają, wcześniej mieli swoje, potem uratowali kilka smoczkowych maluszków i kilka dorosłych kotów, a potem uratowali bokserkę - i z racji ograniczonych możliwości mieszkaniowych postanowili na niej poprzestać. Ale pojawił się Turgieniew - i pojechał.


A potem już tylko smsy:

Kochana, póki co jest świetnie, kotu nie podobało się obwąchiwanie tyłka, ale nawet łapą nie machnął, pies chyba jest szczęśliwy, kot pozwiedzał, obwąchał i uwalił się na półce w pokoju dzieci, Trzymaj kciuki, żeby tak było dalej.

Jakie suche Gorbaczow jadł u Ciebie? Bo sanabelle jest be, royal tym bardziej, psia karma jest pyszna po prostu, Pies rozgryza i wypluwa, kot zjada drobne chrupki, masakra…,

Współpraca pełna póki co na odległość, pies rozgryza i odchodzi, siada i czeka, ostrożnie idzie kot, zjada i odchodzi, ta zabawa trwa już od 20 minut, nic nie robimy, tylko patrzymy

No, jak jeszcze pies zacznie pić wodę z kranu to przynajmniej będę miała zawsze pozmywane, mąż pozmywał po kolacji żeby kotek mógł się napić, Pierwszy raz od 20tu lat…

Masz u mnie worek karmy za kota - widok męża przy zlewie wart każdej ceny!

I następny dzień rano

Kot z kuwety skorzystał, noc w miarę spokojna, kot oglądał chomika. Przed zaśnięciem co prawda umarliśmy z Andrzejem ze śmiechu. Dzieci poszły spać wcześniej i ok.24tej słyszymy zaspany głos syna - Justyna, budź się, teraz ty głaskasz w tego (chwila namysłu i olśnienie) tego Putina. No i rozłożył nas na łopatki, śmialiśmy się dobre pół godziny.

Kot obwąchał śpiącego psa, modliłam się tylko, żeby pies się nie obudził,, poczym zjadł pół puszki animondy i udał się do kuwety, Będzie dobrze na bank, zawsze miałam szczęście do ludzi i zwierząt.

Kazał się miziać, dzieci spały na zmianę, żeby kotek nie czuł się porzucony. A Putin (nowe imię, bo tego Turgieniewa niewygodnie wymawiać) pokochał miśki Justyny, udeptuje i tarza się w nich.

No to Putin dorwał się do plantacji świątecznego jęczmienia, jest szczęśliwy jak prosię w deszcz. Znaczy się jęczmienia na świątecznym stole nie będzie, kotek zeżre, teraz czekam na solidnego pawia w wykonaniu kota.

Pawik był, pies zwiał do kuchni i nie wie, co się dzieje, wszak do tej pory tylko suka mogła rzygać po podłogach

Ale numer, Putin normalnie żąda sprzątnięcia kuwety. Dziś sprzątałam dwa razy, teraz kotek raczył stworzyć drugą kupkę, zakopał przykładnie, usiadł i drze ryja…. Nażarty jest, miziany jest, pić mu się nie chce, dopiero po 5 minutach wpadłam na to, że kupę trzeba sprzątnąć…. Ograniczona jakaś jestem kupę sprzątnęłam, kot raczył wejść do kuwety i wykonał siku. Cholera, nie zasługuje na takiego kota.

I mail

Kochana

Putin śpi z Justyną , Justyna oczywiście w siódmym niebie .

Generalnie powiem Ci, że taki inteligentny kot przez mój dom się nie przewinął jeszcze, skubany pokaże wszystko co chce. Jest bardzo zwinny, skoczny, a przy tym niesamowicie uważny, jeszcze nic mi nie zrzucił, chociaż cały czas łazi po blacie i parapetach. Wczoraj testował wytrzymałość psa , a wyglądało to następująco :

Pies śpi na posłaniu , kot idzie pod samym nosem psa , pies furt śpi martwym bykiem

Kot idzie znowu ,lekko pomiaukując, pies śpi martwym bykiem.

Kot się wkurza ewidentnie, i delikatnie paca łapą psa po pysku, pies otwiera oko, kot się jeży... Pies zasypia i kot całą akcję zaczyna od początku. 

Pies wytrzymał 6 takich rund wstał i chciał się bawić z tym stworem, co go budzi . Kot odwrócił się zadem potrząsnął ogonem i spokojnie z całą gracją oddalił się na z góry upatrzone pozycje . Pies się wkurzył , poszedł szukać kota.

Jak Ci pisałam Putin musi mieć sprzątniętą kuwetę od razu, inaczej robi rwetes. Mało tego, wczoraj mocno dopominał się wejścia do łazienki, więc Justyna go wpuściła, Okazało się, że kot potrafi korzystać z kibelka, normalnie załatwił się do muszli ... Byliśmy w szoku, kot lubi wodę, wszak po załatwieniu potrzeb fizjologicznych trzeba umyć łapki. W tym celu kotek włazi do kabiny prysznica i żąda puszczenia wody, woda musi być ciepła wtedy kotek łazi po wodzie i jest przeszczęśliwy.

 

Mam lodówkę na plaster , gdyż kotek umie lodówkę otworzyć , mam nadzieję że po jakimś czasie plastrowania znudzi mu się próbować.

Mało tego, Putin, budzi mnie o 5:30 rano, otwieram oko, kot odchodzi, siada i miauczy, wstaję, kot odchodzi kawałeczek siada i miauczy. O co mu chodzi ??

A no w ten sposób zaprowadził mnie do kuchni, podrapał w szafkę w której trzymam karmę. Wytłumaczył mi jak krowie na rowie, że jest głodny i pora na puszeczkę . Zjadł i poszedł spać .

 Jestem ciekawa co pokaże jeszcze. Zasadniczo kotek ma charakter psio-koci, cieszy się jak pies jak rano towarzystwo się budzi, i z każdym wita, każdy zostaje obdarzony zaszczytem pogłaskania kota, gdy ktoś z tego zaszczytu zrezygnuje widać, że kot jest zaskoczony tym bezdusznym zachowaniem człowieka. Oczywiście żadna czynność w domu nie może być wykonana bez obecności kota, hamuje go trochę obecność psa, jeszcze suce nie dowierza, co nie powstrzymało go przed zwinięciem z psiej miski surowej wołowiny. Bałam się że suka takiej zniewagi nie zniesie, ale była w takim szoku, że zanim się zorientowała co się stało, kot zdążył zjeść wołowinę i oddalić się na z góry upatrzone pozycje .

Od piątku praktycznie nic nie robimy tylko patrzymy i nie możemy się nadziwić tej kociej inteligencji ..

I znów smsy:

Pies ewidentnie chce się zaprzyjaźnić z kotem. Rzuca mu zabawki, chyba zostawię laptopa z kamerą żaby zobaczyć, co z tego wyjdzie.

Turgieniew mi dziś zwiał, przez drzwi, pozwiedzał klatkę schodową, od sąsiada pode mną wyżebrał wołowinę, a udało mu się to w ciągu 15 minut, w 16tej zabraliśmy go do chaty. Pilnujemy okna zabezpieczone, muszę tylko coś na drzwi wykombinować. Póki co poinformowałam sąsiadów, że kot mój i może uciekać. Zdjęcie mają, telefon mają, nie zwieje za daleko, obstawiamy klatkę schodową, ja na parter, reszta leci od góry. Musze psa wytresować, żeby sukinkota pilnował. .

I chyba to tyle o niebieskim kocie.

Na dom czeka równie piękny zielonooki dymny.

A do łapanek wrócimy - karmicieli złapały młodziaka, trzeba go zawieźć do lecznicy, daleko niestety, na razie siedzi w piwnicy. Na parking przychodzi coś duże i czarne i matka podrostków.

Ale to po świętach - a na razie wszystkiego najlepszego.

3 komentarze:

  1. Przydało by sie , napisać ciąg dalszy .

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie...ciąg dalszy o tym jak znalazł się właściciel tego kotka i o tym jak pani Anna nie chce go oddać, taka historia nadaj się do gazety

    OdpowiedzUsuń