czwartek, 5 marca 2015

Mamrotek i zew krwi.



Dałem czadu i daję. Ja tak młodzieżowo piszę, ponieważ młodzian jestem w związku z wiosną i czymś co krew mi  rozgrzewa. Ha, myśleli opiekunowie, że już niczym ich nie zadziwię. Jakieś powtórki będę robił z nietypowego zachowania.
Według nich poznali z grubsza moje rozliczne zdolności i zainteresowania. Uznali więc, że kot jest istotą prawie znaną i przewidywalną. A ja pod koniec lutego odkryłem miły dla siebie sposób uatrakcyjniania kociego życia. Początkowo Halinka  wpadła w panikę, gdy z pasją i metodycznie nocną porą latałem po łóżku, wpadając według niej w jakiś dziwny przykurcz. Obserwowała mnie w ciągu dnia, sprawdzała nawet czynności bardzo dyskretne dla osobników myślących. Mijał dzień za dniem, noc za nocą a ona coraz bardziej nieruchoma była w trakcie moich harców łóżkowych. Nawet miałem podejrzenie, że umarła, taka usztywniona leżała, ale jak się pochylałem nad jej twarzą to oddech miała słyszalny. Szeptała do siebie cichuteńko - Guz mózgu, albo inna neurosarkoma kocinę dopadła. Nie dotykać w czasie transu. Może się biedaczek rozlecieć na kawałki, a w czasie rozpadu jeszcze zamiauczeć żałośnie i w jednej sekundzie zemrzeć bez pomocy medycznej. Po kilku moich występach, gdy bez tchu leżałem, ja który ruch ograniczam do minimum odważyła się wziąć mnie w swoje ręce. Ciekawość opiekunkę zżerała, nie chęć przytulania i pocieszania. I wtedy zobaczyła mojego penisa. Hm.. mruknęła to nie żaden nowotwór tylko popęd seksualny, najzwyklejszy zresztą. No to myślę sobie dzieckiem kobieta dorosła nie jest, to da mi spokój. Gdzie tam, przy niej święty spokój będę miał. Zaraz pyta się czemu niby ja kastrat taki namiętny jestem i parcie na seks mam duże. Nie wystarczyła jej informacja, że kocur jestem. Idiotycznie wymyśliła, że jakieś groźne schorzenie może ujawniać się w sposób bardzo przyjemny dla chorego. Zapakowała mnie do transporterka i pognała do lekarza. Zzipała się, zgrzała, bo ja ciężki jestem. Taka zasapana nakazała weterynarzowi rozpoznać groźne schorzenie na podstawie tego co wszyscy za przyjemność uznają. Przebadali mnie . Po rozważeniu kastracji na wesoło i innej fuszerki w czasie zabiegu dostała Halinka pracę domową. Jak ja się dobrze w nocy zrelaksuję, jak sobie podepczę koc to ma szukać czy nic twardego nie mam. Ręce się kobiecie trzęsły, ale szukała, dotykała i nic nie znalazła. Znaczy w mózgu moim ukochanym nie ma informacji o pewnych męskich brakach. Uważam, że z tą " kastracją to jest ściema, ubaw jest, choć jajek nie ma". Wczoraj to nawet chyba złośliwie, gdy odpoczywałem na chłodnej podłodze  zaproponowała mi papieroska i wódkę z lodem "po"( domyślacie się po czym) i gdy już miałem twierdząco odpowiedzieć, że proszę bardzo zapalę i wypiję, udała zajętą psem. Niby pomocy potrzebował. Tak się zastanawiam czy drugi raz mi zaproponuje używki.

2 komentarze:

  1. Mamrotku, promyku słońca :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mamrotku jaki Ty jesteś podobny do mojej Pusieńki , tylko znacznie mniej okrągły . Ja to mam szczęście , moi udają , że tego nie widzą i dyskretnie wynoszą się z pokoju . Chyba będziemy zmuszeni przyłączyć się do Parady Wolności czy jakoś tak i domagać się prawa do wolnego seksu . A co kastrat kot nie ma prawa a człowiecze mają - nie po to wchodziliśmy do Unii , żeby teraz nie przestrzegać prawa do równości . Jeszcze im mało , że tak pięknie nie pachniemy i ścian nie zdobimy , Obcych kocic do domu nie sprowadzamy , no może czasem się zdarza , Alimentów płacić nie muszą i mogą posłuchać pięknych sopranów , jak śpiewamy wczesnym popołudniem tak ok. 2-giej w nocy . Do czego to doszło , żeby kocica cóż trochę wybrakowana bo dwunożna i z tych z futrem wyłącznie na głowie , ale kocica , zaprosiła kocura na drinka i papieroska a później go wystawiła . Jesteś pewien , że to kocica a nie kocur i niekastrowany prymityw . Mrrrau -mru-mrau Frid .

    OdpowiedzUsuń