środa, 2 kwietnia 2014

Bardzo potrzebna pomoc dla potrąconego przez samochód kotka!

Marikę poznałam w ponad rok temu - oczywiście przez koty. Mieszka w Strykowie, potrzebowała klatki-łapki i pomocy w sterylizacji wolnożyjących kotów. Klatkę wzięła, koty połapała i wysterylizowała, maluszki wyadoptowała. I dwa dni temu - w poniedziałek późnym wieczorem zadzwoniła, że wracała do domu, samochód potrącił kota, ma go nieprzytomnego w samochodzie, z buzi i pupy cieknie mu krew, ratunku!!!!
Do lecznicy, która ma podpisaną umowę z miastem nie przyjmą - kot spoza Łodzi, Marika też. Więc do całodobowej Sowy. Z przygodami - bo Marika nie miała ze sobą kontenerka, nikt normalny nie wozi go w samochodzie, nieprzytomnego kota położyła na siedzeniu pasażera, ja w nerwowej rozmowie nie uprzedziłam, że kot może odzyskać przytomność i próbować ucieczki, no i przed lecznicą wyskoczył… Na szczęście schował się pod samochód, z pomocą pracowników lecznicy (wielkie dzięki, naprawdę nie musieli) udało się do złapać.
Oględziny, prześwietlenie, badanie krwi. Kotek - chłopczyk, młodziutki, ledwo mu się dolne kiełki wyrzynają, może pół roczku.

Diagnoza - ogólne potłuczenia, połamana miednica, rana po lewej stronie żuchwy, wybity lewy górny kiełek. I najgorsze - krew w moczu, podejrzenie pęknięcia pęcherza moczowego. Jeśli pęknięty…. Trzeba poczekać kilkanaście godzin, zobaczyć, czy mocz zbiera się w pęcherzu, czy kotek się załatwia.

Leki, kroplówka, kotek zostanie w lecznicy na obserwacji. Oby ten pęcherz był cały…
We wtorek rano informacja z lecznicy - pęcherz raczej cały, jest trochę krwi w moczu, ale to najprawdopodobniej efekt potłuczenia, cyklonamina powinna zahamować krwawienie, rana na bródce nie wymaga szycia, ząbek, cóż, nie odrośnie… Czekamy jeszcze do wieczora, i jeśli mu się nie pogorszy - trzeba go z lecznicy zabrać….
Wieczorem pojechałam zrobić zdjęcia, zobaczyć kotka, sprawdzić, czy kocię dzikie czy niekoniecznie - na Marikę syczał, w czasie badania syczał, ale nie gryzł, nie bił łapkami.

Kocurek leży na boczku, tylne łapki ma wyprostowane, przemieszcza się ciągnąc na przednich. Nie wchodzi do kuwetki - za wysoki brzeg… Na pewno jest bardzo wystraszony i obolały.

Nasyczał, kiedy wyciągnęłam rękę, ze strachu zrobił siusiu pod siebie - na szczęście już bez krwi.. W otwartej buzi widać miejsce po wybitym kiełku. Nałożyłam rękawicę, pogłaskałam po główce, uspokoił się, przymknął oczka. Już bez rękawicy spokojniej pogłaskałam - tylko po główce, trochę za uszkiem, bo reszta ciałka może boleć…..
Czeka go teraz kilka tygodni w klatce - bierze go Marika do swojej mamy, będzie tam codziennie dojeżdżać, podawać leki. Potem kolejne prześwietlenie, kastracja - i szukanie domu. Ale to potem, najwcześniej za 5-6 tygodni, teraz potrzebne są pieniądze na zapłacenie rachunku w lecznicy, na podkłady do klatki - co najmniej dwa dziennie, nie wiemy, jak długo nie będzie w stanie wciągnąć się do kuwetki. No i przydałaby się pomoc na lepsze jedzonko dla malca - a Marika jest bez pracy….
Dlatego bardzo prosimy o pomoc - dotychczasowe koszty to
200zł - rachunek w lecznicy
42zł - duża paczka podkladów higienicznych
19zł - sucha karma
19,80zł - mokra saszetki - saszetki
35,80zł - żwirek

Jeśli chcecie kotkowi pomóc, prosimy o wpłaty na konto 60 1090 2590 0000 0001 2242 7952 Społecznego Komitetu Organizacyjnego „Kot obok Psa”, z dopiskiem „Farciarz”
Bardzo dziękujemy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz