niedziela, 12 stycznia 2014

Śnieżynka

napisała anskr
Siedzę w czwartek (2014.01.09) wieczorem, zmęczona akcją ze Śnieżnymi Malcami, obrabiam zdjęcia, piszę ogłoszenia. I odbieram maile. W tym mail do mojej przyjaciółki Justyny - pisałam o niej, jest w bardzo trudnej sytuacji, w zapyziałej mieścinie, i ciągle ktoś jej jakieś koty podrzuca. No i czytam


„Cześć.
Pół godz. temu.

Dzwonek do drzwi. Wołam do męża: otwórz! Wysiadły mi dzisiaj nogi i ledwo się ruszam.

Odpowiedział, że nie ma czasu, no to się zwlokłam i otworzyłam drzwi. Nikogo, ale na wycieraczce szare, kartonowe pudełko związane sznurkiem. Zastukałam w ściankę - coś się w środku rusza...
Od razu się domyśliłam. Poleciałam do okna, ale oczywiście nikogo nie dojrzałam. Kotka siedzi teraz w klatce. Odpchliłam ją, nakarmiłam. Jutro pójdę do weta, bo uszy ma nieciekawe. Trochę je wyczyściłam ale może tam jest świerzbowiec, a ja nie mam juz preparatu na to dziadostwo. Odrobaczę ją przy okazji. Ze szczepieniem poczekam kilka dni. Ma jakieś 4 m-ce (na oko), jutro zapytam weta, na ile ja ocenia. Jest cała biała z szarym ogonkiem i na łebku ma dwie symetryczne, szare plamy zachodzące na uszy. Jest wystraszona, ale ludzie nie są jej obcy, na pewno nie jest dzika. No i bardzo brudna i zmęczona.

Aha, w pudle była kartka: znaleziony pod Biedronką.

Kolejny prezent pod choinkę? Już parę dni minęło, dziecko się znudziło, kota wywalili z domu...całkiem prawdopodobny scenariusz. Mała jest zziębnięta, głodna, zmęczona. Jeśli faktycznie biegała pod Biedronką, to dobrze, że ktoś się nią zainteresował, tylko do cholery dlaczego to małe wylądowało na mojej wycieraczce?!

Zdjęcia jutro / pojutrze jak się trochę domyje i gdy z futerka wykruszy się preparat przeciwpchelny, bo teraz wygląda jak wypłosz.”





No to kombinuję - na pewno nie może zostać u Justyny, ze 100 różnych powodów. Dzwonię po znajomych - jest tymczas, w sobotę wieczorem tam trafi. Justyna postara się załatwić u siebie przegląd weterynaryjny, odrobaczenie, może szczepienie



W piątek kolejny mail



Wróciłam od weta, mała odrobaczona, uszy ok, wczoraj ją z tymi uszami trochę wymęczyłam i  wydawało mi się, że nie jest za ciekawie, ale wet. sprawdził je dokładnie i jest w porządku. Ocenił kotkę na max.4,5 miesiące. Zaczyna gubić mleczaki, nawet jej jednego usunął, bo się ruszał. Zrobiłam jej fotkę, masz w załączniku.”






To ta fotka, a dalej już nowe - z domu tymczasowego w Łodzi, Mała jest kompletnie wyluzowana, zwiedziła pokój, obejrzała psa i koty, i zajęła się zabawą. No i oczywiście szuka domu - jest u Lucynki




Już bawi się w nowym domu!








1 komentarz:

  1. Była to moja najszybsza adopcja. Przypadek, zrządzenie losu, ze maluchy bardzo do siebie podobne tak szybko znalazły swoje domki. Miałam trochę obiekcję czy wydawac małą kotkę osobie w średnim wieku. mamie 30 letniej kobiety. Z drugiej strony dlaczego ona ma nie byc jeszcze szczęśliwa opiekując się i przebywając z wesołym stworzeniem? Kobieta bardzo chciała młodą kotkę do towarzystwa a córka mieszkająca w pobliżu zapewniała ,ze będzie w razie potrzeby pomagac. Następnego dnia po adopcji opiekunka Snieżynki dzwoniła do mnie mówiąc,że obie są szczęśliwe.Kotka ładnie je, śpi ze swoją panią rozrabia. I czy nie o to w naszym działaniu chodzi aby ludzi i zwierzęta uszczęśliwiac?

    OdpowiedzUsuń