wtorek, 9 kwietnia 2024

Natura nie lubi próżni

 


No nie lubi… Ba, nawet z naddatkiem uzupełnia.

Ledwo wyadoptowałam Kaktusa - nie pisałam o nim? Nie? No to w skrócie. We wrześniu 2023 z pewną Dorotą łapałyśmy koty - ja zaczęłam na rogu Franciszkańskiej i Szklanej, tuzin dorosłych i pięć kociąt do adopcji, potem dołączyła Dorota - razem Szklana / Marynarska / Marysińska - jeden kociak, dwa przepadły, dorosłych chyba dziesięć - opisać miała Dorota, ale też przepadła…

I zgodnie z moim zwyczajem siałam tam telefonem - no i listopadzie wiadomość - białorudy kot siedział kilka dni po sklepem Kaktus, wzięła go starsza pani do kota i psa, nie daje sobie rady, kot wszystkich leje.

Zabrałam. Wielki, piękny, wykastrowany. I boi się ręki. Można dwa (dwa!) razy głasnąć po głowie, potem ostrzeżenie i atak. Bity? Wg mnie tak. Ostrzega - to ważne. Wzięłam do mojego nibybiura, pogonił dwie szylkretki, rozgościł się. Gadał, układał się mi na papierach przy pracy - ale z ręką ostrożnie. Dzieci lubił - darł się pod drzwiami sąsiadów wywołując ich córeczkę. W końcu nawet nosić na rękach mogłam - ale też do pierwszego ostrzeżenia.

Zaczęłam szukać domu - i w końcu 2024.04.05 pojechał. Już przy pierwszym kontakcie z nowymi opiekunami zaiskrzyło, dom mu się spodobał, jeszcze czekamy na przyjaźń z pieskiem - na razie dystans. Zdjęcie na kontenerze - widać rozmiar kotka.


Teraz czekam na rudego bezogonka z Tuszyna - 2024.03.26 zobaczyłam zdjęcie, serce mi nie pękło - do tej „roboty” twarde potrzebne, jakoś nikt się nie rwał z pomocą, zaproponowałam dt - i złapali….. w środę zabieram z lecznicy i modlę się, by zwieracze trzymały, bo ogon amputowany wysoko.


Wczoraj - 2024.04.07 - udzielam się przy wyborach. 19.19 rozpaczliwy telefon p.Brygidy, która trzy lata temu adoptowała ode mnie kota. Pod jej blokiem biały kot w tragicznym stanie - pani dała mu jeść, nie chciał, złapać nie da rady… Ja tam dojadę za 40minut, kot zmieni miejsce, bez sensu. Na szczęście o 20.51 odezwała się Dominika Szerer - jest przy kocie z kontenerkiem, ale kot nie chce wejść… Pojechałam z klatką. W stroju wyjątkowo łapankowym - jasne portki, jasny żakiet… Potem dobiły do nas - z kolejnym kontenerkiem i pomysłami - dwie wolontariuszki z Kotyliona - mieszkająca dość niedaleko Ola Rytczak i Anna Kamińska.

Trochę się zjeżyłam, bo ja lubię jednego człowieka i 4 klatki-łapki, a tu proporcja odwrotna, ale niesłusznie - po licznych bezskutecznych próbach złapania w kocyk, w ręce, do klatki, do kontenerka - kot udał się do piwnicy. No to tylko znaleźć kogoś, kto wpuści do piwnicy i spróbować wypłoszyć kota do klatki przyłożonej do okienka - na szczęście wymiary mniej więcej pasowały. Dziewczynom z Kotyliona udało się wejść do piwnicy i wypłoszyć kota, nam udało się go zamknąć w klatce - 22.30.

Kotkę zabrałam, bo w Kotylionie nie ma miejsca… Biegiem do „mojej” niezastąpionej Sowy - zdążyłam przed zamknięciem.

Kotka, ca 5lat, waga 2,75gk, kręgosłup przebija stojącą skórkę - skrajnie odwodniona. Nereczki malutkie, gil ogromny - bardzo nie lubię takiego zestawienia, nie wróży dobrze. Na ile dzika - nie wiadomo, mało się broniła, ale bardzo słaba.

Trochę podskórnej kroplówki, leki + coś na apetyt na miejscu, zestaw na wynos. Jeśli przez 2-3dni nie będzie poprawy, szanse są żadne…

Jeszcze do nibybiura ulokować w klatce.


W nocy raczej nie zjadała, rano podkroplówkowałam, co 2godz staram się wetknąć 20ml czegoś do pyszczka. Mam wrażenie, że smakuje - ale tego samego z miseczki nie ruszy….

Zrobiła siusiu pod siebie…

Lewe zdjęcie z wczorajszego wieczora, prawe - dziś ok 16,00.

Kciuki poproszę…

A tak BTW - tam są karmiciele, w wielu miejscach stoją miski z wodą i karmą, obudowane i otwarte okienko piwnicze. I nikt z nich nie widział, że z kotem coś się dzieje? Nikt nie zareagował? W 2014 łapałam tam z Ewą Mrau koty z „wyjątkową” karmicielką - nie dało się ustalić nie-karmienia, o kociakach zawiadamiała, jak miały 4mce - ani do oswojenia, ani do sterylizacji. Przy nowym kocie nie miała czasu zadzwonić przez pół roku - emerytka. A na nasze pretensje informowała, że za te pieniądze, które zarabiamy na łapankach to powinnyśmy robić i nie marudzić.

Tia, wiele jest takich karmicieli. I nic z nimi się nie zrobi. Tylko kotów żal…

Nie wiem, jaki będzie rachunek z lecznicy - pewnie skóry nie zedrą…

Więc tradycyjnie bardzo poproszę - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4, dopisek do wpłat - łódzkie koty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz