czwartek, 13 października 2022

Bo to się teraz tak zaczyna - C - cd Admiralska


 Admiralska. Tak było 2019.10.19:

http://domowepiwniczne.blogspot.com/2019/10/bo-to-sie-teraz-tak-zaczyna-c.html

Skończyłam tam łapać 2019.10.26  -  wtedy złapały się dwa maluszki, wg moich obserwacji i wg danych karmicieli  -  ostatnie koty z tego miejsca. Tytułowa tri złapała się 2019.10.23. 


Wyraźnie widać było, że nie do końca dzika, że najstarsza ze stadka, ząbki wymagały remontu  -  zrobiono. I wtedy pomyślałam, że na taką bardziej zgrzybiałą starość postaram się wziąć ją do siebie. 

Przejeżdżałam niekiedy obok tego miejsca po drodze do pracy, czasem koty były, czasem nie. Przejeżdżałam, patrzyłam  -  bo co prawda jak zwykle prosiłam karmicieli, by nowego kota zgłaszali zanim się rozmnoży, alej jak zwykle słabo na to liczyłam. Bo to się niestety właściwie nie zdarza….



Rozmawiałam z okolicznymi mieszkańcami informując, że koty wysterylizowane, że uszka nacięta, że jak nowy to…. Oczywiście zostawiałam telefon. 

I w końcu telefon zadzwonił  -  u jednej pani kocur, kilka domów dalej u sąsiadki  -  kotka + kociaki. Panie jakby zaprzyjaźnione. Od pani od kocura nie udało się uzyskać zgodny na ustawienie klatki na działce, ba, nie udało się nawet ustalić wyglądu kocura. Akurat miałam miejsce na kotkę i kociaki, chciałam zabrać całą rodzinkę  -  zadzwoniłam do drugiej pani. To, co usłyszałam  -  zupełnie nie nadaje się do publikacji. Poparte smsem z propozycją policji….

Może ta pani mnie nie zrozumiała? Pomyliła z kimś? Wysłałam smsa. Znów policja. 


 No cóż…  Odpuściłam. Po kilku dniach telefon, od pierwszej pani, że ta druga przeprasza, że prosi o klatki. Pojechałam. Po działce łazi białorudy, interesuje się kotką z wzajemnością, a pani kolejnych kociaków nie chce. Ustawiłam klatki  -  2021.06.19 złapał się stary bury oswojony pingwin  -  kocur. Jak zwykle do wypuszczenia w miejscu złapania. Pani absolutnie się nie zgadza, mam go wywieźć do lasu, ma nie łazić po jej działce. Wypuściłam na działce, co miałam zrobić. O łapaniu białorudego mowy oczywiście nie było. Potem jeszcze tylko walka o odzyskanie klatek… Co z kotką i kociakami  -  sądzę że cała rodzinka trafiła do schroniska na Marmurową, 



W lipcu dostałam jeszcze taka wiadomość  -  i numer zablokowałam. Na ogół  jestem cierpliwa w stosunku do ludzi, bo za ich plecami widzę potrzebujące pomocy koty  -  ale ten przypadek, bo oprócz smsów były jeszcze rozmowy telefonicznie, i kontakty osobiste  -  przekroczył moja wytrzymałość.


Nadal tam zaglądałam, ten białorudy mnie niepokoił  -  ale nie zobaczyłam go więcej. Natomiast we wrześniu zobaczyłam pingwinkę  -  i kociaka… 

Tym razem trafiłam na osoby, którzy rozumieją potrzebę kastracji kotów. Niestety nie mieszkają tam na stałe… Z ich ogromną pomocą  -  bo zgoda na postawienie klatek na podwórzu, telefon, kiedy coś się złapie  -  to pomoc naprawdę ogromna. Nie muszę godzinami tkwić przy klatkach, mogę zająć się swoja pracą, swoimi sprawami  -  i za taka pomoc jestem bardzo wdzięczna. 

Dzięki temu w pierwszych dniach września 2021 udało się złapać pingwinkę z kociakiem i bardzo złego czarnego kocura.

  


Już nie jeżdżę tamtędy w drodze do pracy, ale czasem zaglądam  -  chcę by choć w jednym miejscu, w którym sterylizowałam poświęcając na to swój czas, paliwo itp.  -  koty się nie rozmnażały. Bo wiem, że generalnie na karmicieli liczyć nie można  -  tę pingwinkę zauważyłam przejeżdżając… 

W październiku 2021 stanęła tam budka z logo fundacji  -  już wiem, kto ją postawił. Ktoś zauważył stadko kotów, zaczął je karmić, pomyślał o budce. Ktoś nie mające wiedzy o kotach wolnożyjących, o sterylkach…. Dostał budkę z fundacji  -  i już. Nikt nie zapytał, czy koty posterylizowane, nie powiedział, że są darmowe sterylki miejskie, że są klatki łapki, że można uzyskać pomoc wolontariusza  -  pomoc, to nie znaczy wyłapanie kotów na sterylki, tylu wolontariuszy zwyczajnie żadna fundacja nie ma. To znaczy instrukcję co, jak, gdzie. 

Ale nie o tym chciałam  -  chciałam o starej tri. Nadal tam przejeżdżam, i kotka przestała mi się podobać. Futro paskudne, dredy wystające... Tylko ciągle w biegu albo bez klatki-łapki, bo mimo emerytury czasu nie mam… Zaczęłam podkarmiać, by trochę ją do siebie przyzwyczaić  -  te koty biegną do miski razem, ona ostrożna. 

I dziś  -  2022.10.11  -  ot tak, podjechałam z kontenerem,. Wejść nie chciała, ale z saszetki chętnie podjadała. Podeszła na tyle blisko, że zdołałam się na niej prawie położyć. A potem wepchnąć do kontenerka. Spodnie i kurtka częściowo w błocie, w kurtce dziura od pazura, ale kotka w lecznicy.

 


Widać chyba, dlaczego mi się przestała podobać…

Waży 2,20kg, bardzo mało. Odwodniona, krwi nie udało się pobrać. W paszczy w resztkach zębów rozpacz. Przeziębiona. Nereczki małe…. 

Ta krew na pyszczku  -  w trakcie badania usiłowała napocząć lekarza, kiełek się wyłamał… 

Mam wrażenie, że nie jest całkiem dzika, że kiedyś miała dom  -  tylko albo w rujce uciekła i nikomu nie zależało na jej powrocie, albo znudziła się, albo troskliwy opiekun uznał, że kotka woli być na wolności… Raczej nikt jej nie szukał, a na pewno nie karmił regularnie  -  koty mają codzienną miskę dopiero od roku, od osób, które zatroszczyły się o budkę.   

Została w lecznicy, nawodnią, krew i kota zbadają. Popłuczą, wyleczą przeziębienie i zęby, bo cofnąć niewydolności nerek się nie da… I mam nadzieje, że zdrowie pozwoli jej jeszcze trochę pożyć w domu, w cieple, przy pełnej misce. A potem odejść bez cierpienia, a nie gdzieś w krzakach….



Chciałabym, by wszystkie stare koty miały taką szansę…

Kotka spędzi w lecznicy kilka dni, wyniki krwi już są  -  odwodniona, wycieńczona, ale jeszcze mam szansę pożyć. Trzeba zrobić te ząbki, może usg. Trzeba będzie zapłacić… 

Więc poproszę Was o pomoc w daniu tej koteczce takiej szansy  -  a po polsku  -  na opłacenie rachunku w lecznicy  -  np. takie konto 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 dopisek do wpłat  -  łódzkie koty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz