czwartek, 18 czerwca 2020

Borek - siła złego na jednego


[URL=https://www.fotosik.pl/zdjecie/c6f48609a4c917e7][IMG]https://images92.fotosik.pl/384/c6f48609a4c917e7med.jpg[/IMG][/URL]

Wiecie już z tekstu „Myszka  -  szok za szokiem” że trafił do mnie w sobotę 2020.05.30, że po prostu leżał gdzieś na działce, że dziwnie, ale kosztownie potraktowano jego i znalazczynię w lecznicy, że w niedzielę było gorzej i trafił do „mojej” zaufanej lecznicy.
Ale nie wiecie, że panią, która szukała pomocy dla kota  -  poznałam w 2015 i nie zapamiętałam dobrze  -  przeciwniczka sterylizacji. Pani też mnie pamiętała  -   ale w międzyczasie zmieniła poglądy  -  i na sterylizację, i na mnie. Dobrze, że są ludzie, którzy potrafią zrozumieć konieczność sterylizacji.
Przypomnę diagnozę  -  silne odwodnienie, sepsa, pogryzione udko, licha krew, leczenie  -  ciężki antybiotyk, kroplówki, szpitalik. To pierwsze wyniki krwi   -  erytrocyty 5,19 mln, hematokryt 24  -  to ważne.



Siedzi sobie kotek w lecznicy, szprycują, karmią. Je chętnie i sporo, wygląda fatalnie, ale w jego stanie trudno się dziwić. Żeby mu poprawić samopoczucie panie doktorki wydłubały siedzące pod naskórkiem śrucinki  -  drapał te miejsca, wyraźnie mu elementy obce przeszkadzały. Bez znieczulenia, nie było potrzebne.


Kilka dni leczenia, czas sprawdzić wyniki  -  mamy 2020.06.05. Telefon  -  morfologia w dół, czerwone 3,45, hematokryt 17, coś oprócz sepsy się dzieje. Białaczka albo coś odkleszczowego.



Robimy test na białaczkę, wysyłamy krew na te drugie. Białaczka negatywna, jest za to hemobartoneloza…. 


Wdrażamy leczenie  -  w poniedziałek czerwone spadły o 0,3, hematokryt na 16,6  -  czyli leki jeszcze nie zadziałały, pogarsza się  -  wskazanie do transfuzji. Jednocześnie epo  -  pobudzi produkcję, ale zadziała za kilka dni, kot musi dożyć, czyli transfuzja konieczna. Denerwuję się strasznie, nie tylko kotem  -  miałam już kota z tym paskudztwem, po pierwszej transfuzji nie było poprawy, uparłam się na drugą  -  lekarze odradzali, bo jak pierwsza nie pomaga, to druga też nie, ale chciałam ratować... Nie wyszło, za późno do mnie trafił.. Na długi weekend chcę wyjechać, od dawna planuję, wyjazd dla mnie to poważne przedsięwzięcie logistyczne….
Czyli muszę przed wyjazdem zrobić wszystko, co się da dla kota. Lecę z dawcą  -  wielką obecnie kotką z Obornickiej (dla ciekawych  -  tekścik Animal Patrol i kilka kolejnych o niej). Kotka niby dzika, ale superspecjalista z  lecznicy wyssał z niej 40ml krwi  -  na żywca!! Majstersztyk. Panna nawet się na mnie za bardzo nie obraziła. Wiem, że drugiej transfuzji nie będzie, ale jeśli jednak  -  mam zabezpieczonego dawcę. W międzyczasie epo  -  przyjaciele Julia i Dominik wyszukali gdzie najtaniej, zadzwonili, zamówili, odebrali, zanieśli do lecznicy  -  w środę rano, 2020.06.10. 180 zł..
Tak naprawdę nic więcej nie mogę zrobić… Jadę na wymarzony weekend. Sama nie wróciłam, ale o tym potem. Dzwonię do lecznicy rano i wieczorem, informacja stale ta sama  -  ma apetyt, je, zaczyna wyglądać jak kot, a nie kawałek starego futra. Tak między nami do przyzwoitego wyglądu nadal mu dużo brakuje.
Chyba z tymi telefonami przeginam trochę, bo 2020.06.12 dostaję sms:



Ok, starajcie się Kochani Państwo dalej, będę dzwonić raz dziennie!
2020.06.14  -  mamy kolejną morfologię  -  erytrocyty 5,29, hematokryt 29. Wszystko wskazuje na to, że kocisko na prostej. Jeszcze dwa dni obserwacji  -  i od  2020.06.16 kot w dt. Zdjęcie z lecznicy tuż przez zapakowaniem do kontenerka.

Chyba mu się w szpitaliku podobało, albo mnie bardzo nie lubi, bo natychmiast po zapakowaniu kontenerek przerobił na kuwetę  -  taką z obfitą, urozmaiconą i dość rzadką zawartością. Chciałam go wyjąć, wyczyścić kontener  -  wyskoczył, przy okazji rozpryskując produkty po lekarzu i mnie…
Mam obserwować  -  może mieć nawrót sepsy. Jeśli pojawią się jakieś zmiany na skórze  -  nie czekać, pędzić do weta.
Różnicy na zdjęciach nie widać, ale kot zdecydowanie cięższy, futerko jeszcze niemiłe w dotyku, ale nie takie suche i szorstkie siano, jak na początku. Gila też nie ma. Zachowanie? Na pewno nie dziki, słaby, wystraszony i wypłoszony, nic dziwnego, dużo na niego spadło. Boi się, bo obce miejsce, obce koty, kłują zastrzykami. Ale ładnie je.



Pora na tę mniej przyjemną część  -  podsumowanie kosztów  -  w sumie na leczenie i leki poszło 766,89 zł.
Jeśli nie zdarzy się nic nieprzewidzianego  -  czeka nas jeszcze kontrolna morfologia i  szczepienie  -  ca 50-70 zł. Bo kastracja ujęta w fakturach.



   


Pomóżcie, proszę  -  71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4, dopisek do wpłat  -  Borek.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz