Czasem
myślisz że jest źle - a okazuje się, że jest jeszcze
gorzej.... czyli
KOCIAKI
Z OBORY
Około
10 kociaków do adopcji, 10 dorosłych kotów, które nie znalazły
jeszcze domu... nazbierało się nam sporo, już zdecydowanie za
dużo na nasze możliwości, mamy kompletnie dość, a tu znów...
No
tego nie było jeszcze? Piękna polska wieś…
A
na tej wsi stado kotów... pokazano nam filmiki z obory z 5 małymi
kociakami i ich matkami - jedna bez nóżki. Każda kotka rodzi
kilka razy w roku - prawdziwy dramat. Dla "właścicieli"
to normalne widoki, są kociaki to się rozda po sąsiadach, każdy
kociak już zamówiony, na dniach będą zabierane, w końcu myszy
ktoś łapać musi. Że za małe, że chore, że nie przeżyją?
Pani, to kot, da se radę, jak nie, będą następne.
Po
rozmowach, tłumaczeniu, pertraktacjach mamy zgodę na sterylki i
kastracje dorosłych kotów. Zabrać kocięta z obory - nie ma
mowy, już pozamawiane!! Zajęliśmy się dorosłymi kotami, wozimy
na sterylizujemy, kastrujemy, leczymy, odwozimy... Nagle wiadomość
- zabierać kociaki, wszystkie, zaraz, szybko!! Zdziwienie i radość
miesza się ze strachem żeby nie zmienili zdania. Trzeba działać
szybko, znajomy zabrał to co udało mu się wpakować do kontenerków
i przywiózł nam do lecznicy. A tam - jeden kociak w niezłym
stanie, bo bardzo się podobał i był trzymany w domu - dzieci
chciały, a reszta z mega kocim katarem, wychłodzone, zagłodzone,
brzuszki jak banie - pełne robali. Niby mają mieć 2 miesiące,
a wyglądają na 3-4 tygodnie - najmniejszy kociak waży
zaledwie 200g, temperatura 37 stopni. Kolejnej nocy chybaby nie
przeżyły. Oczka zaropiałe, jeden ma ogromne gałki pod ta ropą,
czy w ogóle te oczy da się uratować? Czy będzie coś widział? Za
to mu widzimy sytuację jasno - ktoś te kociaki pozamawiał, ale
nie w takim stanie! Bo co komu chory kociak? Myszy nie złapie,
jeszcze kłopotu narobi. I już wiemy, gdzie są ci „chętni”.
No po prostu tragedia...
Mamy
kolejne 5 kociaków - same kocurki - i zastanawiamy się z
strachem, czy ci ludzie nie mają więcej kociaków? Bo trochę
dziwne - same kocurki… Gdzie kotki?
Domów tymczasowych dla
kociaków brak - tyko jeden z piątki trafił do
takiego domu, ten w najlepszej formie, reszta w lecznicy... A na
koncie debet i rośnie, bo trzeba płacić za leczenie…
Leczenie
tych maluszków to przede wszystkim ratowanie oczu, antybiotyki,
kroplówki, no i badanie rzadkiej kupki - wyszło dodatnie na
giardie - więc 5-dniowa kuracja Aptobalance, kolejne badanie -
kontrolne, jeszcze odrobaczenia, ustabilizowanie pracy jelit.....
walka z rozwolnieniem.
Kociaki
muszą jeść odżywczą karmę - najlepiej jelitową typu
intestinal…. Koci katar ustępuje, po oborowej „diecie”
biegunkach i antybiotykach są chude jak szkielety….
Wreszcie
kiedy wychodzimy na prostą, czeka nas szczepienie... ufff i
czipowanie.
Na
sterylizację z tego miejsca zabraliśmy póki co 5 dorosłych kotów
- cztery kotki (trzy w ciąży) i kocura. Podobno są tam jeszcze
jakieś trzy koty, znajomy będzie działał.
Mamusia
bez nogi dostała szansę na dom, pozwolono nam ją zabrać, ona
sobie źle radziła na wsi, do jedzenia ostatnia, taka drobna i
nieśmiała, szukamy dla niej domu, póki co ma zapewniony tymczas….
Kocięta
przebywają w domu tymczasowym, po odrobaczeniu wreszcie zaczęły
rosnąć i nabierać ciała. Po tym co przeszły są
najcudowniejszymi kocurkami na świecie. Niesamowicie wprost
kontaktowe, kochające człowieka i inne zwierzęta, kocie
przytulaki, rozmruczane i ufne. Sądzimy, że są to 2 mioty,
sugeruje to ich różne umaszczenie i różnica wzrostu.
Ludwik
- szaro-bury pręgowany kocurek. Spokojny, opanowany, uwielbia
zabawy z braćmi lub z człowiekiem. Kocha człowieka. Zawsze
śpi wtulony w swojego kociego brata Kamyka. Z Kamykiem czuje się
bezpiecznie.
Mikołajek
- jest największy, jest czarno-biały, rozbrykany i szalony -
uwielbia zabawy zawsze i wszędzie , a najbardziej w brodziku, kocha
swoich braci i dorosłe koty. Jest tak ufny, że kiedy bierze się go
na ręce - przelewa się przez te ręce :)
Kamyk
- biało-szary kot cudowny. Kiedy mówi się do niego - aż
podskakuje z radości. Pierwszy trafił do domu
tymczasowego bo wymagał całodobowego podawania kroplówek, mieszkał
w kuchni. Do dziś uwielbia kuchnię, bo czuje się tam bezpiecznie i
jest jedzonko :). Kamyk to bardzo delikatny i mega kontaktowy kotek.
Bardzo kocha Ludwika, zawsze śpią wtuleni, często też ssą jakiś
kocyk i ugniatają.
Bursztyn
- biało-szaro-bursztynowy - to ten. o którego baliśmy się
najbardziej, o jego oczy. Udało się je uratować i teraz ma
najpiękniejsze oczy na świecie. Bursztyn jest uroczy, kontaktowy,
rozmruczany, uwielbia się przytulać i kocha swoich braci. Zawsze
śpi przytulony do Mikołajka.
KOCIAKI
Z OBORY to wspaniałe niezwykłe rodzeństwo. Takie kotki zdarzają
nam się rzadko...takie ufne, kochające wszystko i wszystkich.
Bardzo polecamy je do adopcji.
Bardzo
także prosimy o pomoc w opłaceniu ich leczenia - było warto je
uratować.
Więc
gdyby ktoś chciał pomóc Magdzie i Wioli, chciał wesprzeć te
maluszki - jak zwykle - bardzo poproszę - konto 71 1020 2313
0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384
Katowice, 11go Listopada 4 dopisek do wpłat - kociaki z obory.
o
domy stałe dla tych maluszków i dzielnej trójłapki poproszę!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz