poniedziałek, 23 września 2019

Czasem myślisz….


Czasem myślisz że jest źle - a okazuje się, że jest jeszcze gorzej.... czyli
KOCIAKI Z OBORY
Około 10 kociaków do adopcji, 10 dorosłych kotów, które nie znalazły jeszcze domu... nazbierało się nam sporo, już zdecydowanie za dużo na nasze możliwości, mamy kompletnie dość, a tu znów...

No tego nie było jeszcze? Piękna polska wieś…

A na tej wsi stado kotów... pokazano nam filmiki z obory z 5 małymi kociakami i ich matkami - jedna bez nóżki. Każda kotka rodzi kilka razy w roku - prawdziwy dramat. Dla "właścicieli" to normalne widoki, są kociaki to się rozda po sąsiadach, każdy kociak już zamówiony, na dniach będą zabierane, w końcu myszy ktoś łapać musi. Że za małe, że chore, że nie przeżyją? Pani, to kot, da se radę, jak nie, będą następne.
Po rozmowach, tłumaczeniu, pertraktacjach mamy zgodę na sterylki i kastracje dorosłych kotów. Zabrać kocięta z obory - nie ma mowy, już pozamawiane!! Zajęliśmy się dorosłymi kotami, wozimy na sterylizujemy, kastrujemy, leczymy, odwozimy... Nagle wiadomość - zabierać kociaki, wszystkie, zaraz, szybko!! Zdziwienie i radość miesza się ze strachem żeby nie zmienili zdania. Trzeba działać szybko, znajomy zabrał to co udało mu się wpakować do kontenerków i przywiózł nam do lecznicy. A tam - jeden kociak w niezłym stanie, bo bardzo się podobał i był trzymany w domu - dzieci chciały, a reszta z mega kocim katarem, wychłodzone, zagłodzone, brzuszki jak banie - pełne robali. Niby mają mieć 2 miesiące, a  wyglądają na 3-4 tygodnie - najmniejszy kociak waży zaledwie 200g, temperatura 37 stopni. Kolejnej nocy chybaby nie przeżyły. Oczka zaropiałe, jeden ma ogromne gałki pod ta ropą, czy w ogóle te oczy da się uratować? Czy będzie coś widział? Za to mu widzimy sytuację jasno - ktoś te kociaki pozamawiał, ale nie w takim stanie! Bo co komu chory kociak? Myszy nie złapie, jeszcze kłopotu narobi. I już wiemy, gdzie są ci „chętni”. No po prostu tragedia...
Mamy kolejne 5 kociaków - same kocurki - i zastanawiamy się z strachem, czy ci ludzie nie mają więcej kociaków? Bo trochę dziwne - same kocurki… Gdzie kotki?

Domów tymczasowych dla kociaków brak - tyko jeden z piątki trafił do takiego domu, ten w najlepszej formie, reszta w lecznicy... A na koncie debet i rośnie, bo trzeba płacić za leczenie…
Leczenie tych maluszków to przede wszystkim ratowanie oczu, antybiotyki, kroplówki, no i badanie rzadkiej kupki - wyszło dodatnie na giardie - więc 5-dniowa kuracja Aptobalance, kolejne badanie - kontrolne, jeszcze odrobaczenia, ustabilizowanie pracy jelit..... walka z  rozwolnieniem.

Kociaki muszą jeść odżywczą karmę - najlepiej jelitową typu intestinal…. Koci katar ustępuje, po oborowej „diecie” biegunkach i antybiotykach są chude jak szkielety….

Wreszcie kiedy wychodzimy na prostą, czeka nas szczepienie... ufff i czipowanie.

Na sterylizację z tego miejsca zabraliśmy póki co 5 dorosłych kotów - cztery kotki (trzy w ciąży) i kocura. Podobno są tam jeszcze jakieś trzy koty, znajomy będzie działał.

Mamusia bez nogi dostała szansę na dom, pozwolono nam ją zabrać, ona sobie źle radziła na wsi, do jedzenia ostatnia, taka drobna i nieśmiała, szukamy dla niej domu, póki co ma zapewniony tymczas….

Kocięta przebywają w domu tymczasowym, po odrobaczeniu wreszcie zaczęły rosnąć i nabierać ciała. Po tym co przeszły są najcudowniejszymi kocurkami na świecie. Niesamowicie wprost kontaktowe, kochające człowieka i inne zwierzęta, kocie przytulaki, rozmruczane i ufne. Sądzimy, że są to 2 mioty, sugeruje to ich różne umaszczenie i różnica wzrostu.

Ludwik - szaro-bury pręgowany kocurek. Spokojny, opanowany, uwielbia zabawy z braćmi lub z człowiekiem. Kocha człowieka. Zawsze śpi wtulony w swojego kociego brata Kamyka. Z Kamykiem czuje się bezpiecznie.

Mikołajek - jest największy, jest czarno-biały, rozbrykany i szalony - uwielbia zabawy zawsze i wszędzie , a najbardziej w brodziku, kocha swoich braci i dorosłe koty. Jest tak ufny, że kiedy bierze się go na ręce - przelewa się przez te ręce :)

Kamyk - biało-szary kot cudowny. Kiedy mówi się do niego - aż podskakuje z  radości. Pierwszy trafił do domu tymczasowego bo wymagał całodobowego podawania kroplówek, mieszkał w kuchni. Do dziś uwielbia kuchnię, bo czuje się tam bezpiecznie i jest jedzonko :). Kamyk to bardzo delikatny i mega kontaktowy kotek. Bardzo kocha Ludwika, zawsze śpią wtuleni, często też ssą jakiś kocyk i ugniatają.

Bursztyn - biało-szaro-bursztynowy - to ten. o którego baliśmy się najbardziej, o jego oczy. Udało się je uratować i teraz ma najpiękniejsze oczy na świecie. Bursztyn jest uroczy, kontaktowy, rozmruczany, uwielbia się przytulać i kocha swoich braci. Zawsze śpi przytulony do Mikołajka.

KOCIAKI Z OBORY to wspaniałe niezwykłe rodzeństwo. Takie kotki zdarzają nam się rzadko...takie ufne, kochające wszystko i wszystkich. Bardzo polecamy je do adopcji.
Bardzo także prosimy o pomoc w opłaceniu ich leczenia - było warto je uratować.
Więc gdyby ktoś chciał pomóc Magdzie i Wioli, chciał wesprzeć te maluszki - jak zwykle - bardzo poproszę - konto 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 dopisek do wpłat - kociaki z obory.
o domy stałe dla tych maluszków i dzielnej trójłapki poproszę!!!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz