wtorek, 18 czerwca 2019

Kilka miejsc jak z horroru


Kilka takich miejsc jak z kociego horroru… Tylko kilka z wielu, które znamy. Próbujemy uporządkować - tzn połapać i posterylizować, ale nie mamy czasu ani siły opisywać. W sumie wszędzie tak samo - są karmiciele, bardziej lub mniej pomocni w czasie łapanek, ale żaden z  tych karmicieli sam nie robi NIC, by pomóc kotom i  kociakom, choć wielu z nich ma tzw karty karmiciela. I nawet nie mówimy o  leczeniu czy łapaniu na sterylki - przypomnę, darmowe. Ale w dobie internetu i  coraz większej - teoretycznie - kociej świadomości - żaden z  nich nie próbuje szukać pomocy. Karmią, płaczą nad chorymi i umierającymi - ale nawet jeśli mają nasze telefony z wcześniejszych akcji - nie zadzwonią. Dowiadujemy się o tych miejscach od przypadkowych przechodniów….


Nasza znajoma Ola wyłapująca koty wolnożyjące na kastracje poprosiła nas o  pomoc. Znalazła bowiem kilka miejsc ze stadem niewykastrowanych kotów i  potrzebowała wsparcia. Zgodziłyśmy się pomóc - warto pomagać komuś, kto jest naprawdę zaangażowany w łapanie kotów, nie na zasadzie - przyjedź, pilnuj klatki łapki, bo ktoś na miejscu nie ma czasu. Przecież jeszcze trzeba koty przetransportować do lecznic i z powrotem po kastracji wypuścić. We trójkę, na kilka klatek łapek i dwa samochody łapanie idzie zdecydowanie łatwiej.
Gdyby jeszcze ludzie na miejscu nie utrudniali, koty byłyby wszystkie wyłapane no ale cóż... Wszystko rozpoczęło się na początku kwietnia kiedy to ruszyły wreszcie sterylki miejskie dla kotów wolnożyjących.

Pierwsze miejsce Lodowa, w sumie nie ma tragedii, bo ludzie chętni do współpracy, koty karmione, ale ilość kotów to HORROR. W tym jednym miejscu złapałyśmy 2  kocury, 10 kocic, w tym 5 ciężarnych, oraz 3 kocice już wykocone karmiące, więc musiałyśmy szukać maluchów - i znalazłyśmy je - 4 kocięta kotki z niby dłuższym włosem ukryte były w pomieszczeniu szwalni, 4 kocięta bardzo młodej kotki w pomieszczeniu ciepłowniczym pod starym biurkiem - obok leżało tekturowe pudło z dorosłym martwym i bardzo śmierdzącym już kotem. I miot kotki bardzo dzikiej, nie radzącej sobie z w roli mamy - z 4 kociąt tylko jedno żyło. Jeździłyśmy tam codziennie i w ciągu tygodnia udało nam się wyłapać większość kotów.

Bilans: złapanych 15 kotów dorosłych i 9 kociąt. Załatwianie miejsc i terminów sterylizacji w lecznicach, rozwożenie do lecznic, organizacja domów tymczasowych, które przejmą kocice z kociętami do odchowania to kolejna trudność do pokonania.

Jedną matkę z  czterema malcami przejęła zaprzyjaźniona fundacja, reszta trafiła do Oli i jej koleżanki, udało się znaleźć już domy dla 5 maluchów, jednej mamusi i  jednej z młodszych kotek, która też wymagała długiego leczenia.

Domu nadal szuka Balbinka, jedna z ciężarnych kocic, która okazała się na tyle chora i łagodna, że po sterylce aborcyjnej i długim leczeniu szkoda ją tam znów wypuszczać.


Drugie miejsce to Pabianicka - kotów sporo, kilka kotek w ciąży, maluchów nie widać, czasem pokazują się podrostki, a potem znikają... Nikt maluchów umierających w walących się komórkach nie zauważa… Znalazłyśmy ciałko jednego dorosłego martwego kota. W takich warunkach przetrwają tylko najsilniejsze koty - o  ile nie zostaną otrute na pobliskich działkach... Mieszkańcom kamienicy koty nie przeszkadzają, przynajmniej nie ma myszy. Karmiciel jest jeden, starszy pan - nie pozwala sterylizować bo sterylizacja to zło. Efekt naszego łapania od wczesnego ranka: dwa koty złapane - kocur i kotka. Trzeci też się złapał lecz karmiciel wypuścił go z klatki i wyzywając nas skopał klatkę - więc na razie na tym koniec. Kotów do złapania zostało jeszcze kilka, jedna kotka ewidentnie ciężarna ale niestety Pan karmiciel to chodząca i nieokiełznana agresja. Obstawiamy, że kotka już wykociła się, a komórka, w której prawdopodobnie urodziła została zburzona - bo akurat kamienica przechodzi rewitalizację.

Jedyna złapana kotka okazała się być karmiącą... po 4 godzinach poszukiwań odnalazłyśmy sześć maluchów - dowiozłyśmy do matki. Trzy były ewidentnie mniejsze i słabsze - mimo dokarmiania dodatkowo i szczególnej opieki nie udało się ich uratować. Pozostała trójka ma się coraz lepiej.

Kolejne stado kotów - Miła, złapałyśmy na początek dwa - jedna w ciąży i  kocurek, mocno zasmarkane musiały zostać na leczeniu. Wróciłyśmy tam w kolejnym tygodniu. Dzięki ogromnej pomocy mieszkańców i pracowników z tego miejsca złapałyśmy tam jeszcze 3 kocury. Wszystkie chore. Bardzo chcemy złapać ogromnego biało-szarego kocura, który zabija nie swoje kocięta. Ludzie opowiadali, że zagryzł cały miot białej kotki... Chcemy wyłapać tam wyłapać wszystkie koty na sterylizację, szczególnie pilna jest ta biała - ma mleko i bardzo cierpi.

Ludzie ostrzegali, by nie łapać czarnej niedawno wykoconej kotki. Podczas łapania przyszła. Malutka główka, wielkie zielone oczy, a w nich strach, drobne, chudziutkie ciałko, obwisły brzuszek... obraz nędzy i rozpaczy. Ten czarny szkielecik biegał i szukał jedzenia - była strasznie głodna. Zjadała, uciekała i znowu wracała i szukała jedzenia - to karmiąca mama. Sama musi jeść by wykarmić dzieci, musi mieć pokarm i siłę, by bronić dzieci. Boimy się o nią i jej maluszki, chcemy zabrać zanim dopadnie je kocur-morderca. Szukamy - już wiemy, gdzie sam malce - ukryte wśród śmieci oraz metalowych rupieci. Pięć malutkich, bezbronnych nowych żyć pod rupieciami, które w każdej chwili mogą zsunąć się na te delikatne ciałka. Ostrożnie demontujemy rupiece, kocięta wkładamy do transportera, a klatkę łapkę ustawiamy równo z nim. Płacz dzieci zwabia mamę do klatki - mamy cała rodzinę, mamy szansę im pomóc.

Od ludzi wiedziałyśmy, że kotka okociła się ok 10-15 dni temu, kocięta właśnie zaczynają otwierać oczy. Są czarne i bure pręgowane. Nasza chudziutka i dzielna niezwykła mama wraz z dzieciakami zamieszkała w bezpiecznym domu tymczasowym. Bilans - 6 dorosłych kotów i 5 kociąt.

Ruda Pabianicka, zakład tkanin
Tutaj horroru raczej nie było - tylko - jak wszędzie - brak zainteresowania sterylkami… Ola złapała matkę, która pojechała na kastrację i dwa kociaki ok.3-miesięczne - burego chłopaka i czarną dziewczynkę. Tygrys i Pantera trafiły do domu tymczasowego, gdzie powoli się rozkręcają - były mocno przestraszone i z lekka syczące. Szukają już odpowiedzialnego i cierpliwego domu stałego - bardzo chętnie z innym kotem, jeszcze chętniej - razem.

Następne stado kotów - Krucza.
Piękna trikolorka - oswojona - karmicielka, bierze ją w ręce - w tamtym roku miała małe, gdzieś „poszły sobie”. W tym roku urodziła w komórce na wysokości Igo piętra, chciała je przenieść do karmicielki w kamienicy obok. Niestety z pięciu kociątek trzech nie udało się jej bezpiecznie przenieść. Dwa dotarły do kamienicy i  udało się je złapać w ręce, dwa spadły i nie przeżyły. Ostatni kociak został w dziurze pod dachem komórki i głośnym płaczem wzywał pomocy przez 2 dni - czy muszę pisać, że nikt z miejscowych „nie słyszał”?.

Upartej Oli, która chciała uratować kociaka - mimo niezadowolenia i buntu właściciela komórki udało się jej tam dostać i nastawić klatkę-łapkę. Niestety kociak spadł do rynny - szczęśliwie udało się go stamtąd zabrać żywego.

Mamusia kociaków złapała się do klatki łapki na tuńczyka, dzieci ją już kompletnie nie interesowały. Cała rodzinka - mama i trzy maluchy zostały zabrane. Mama pojechała do lecznicy na sterylkę a kociaki do domu tymczasowego do Oli.
Kociaki mają koci katar, chyba to epidemia w tym roku…

W najbliższych dniach próbujemy łapać na Roosevelta - post „wisi” na FB od 25go maja… Ktoś coś łapał, ktoś coś obiecał - obok zdjęcia z wczoraj… Kotki w ciąży…

Czyli bardzo poprosimy o pomoc - konto 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 - z dopiskiem „horror”.
Prosimy też o pomoc w ogłoszeniach tych kotów, o udostępnianie naszych próśb gdzie możecie, o domy stałe, domy tymczasowe, karmę, żwirek - każda pomoc jest potrzebna…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz