Miał
być ciąg dalszy - i był. W sobotę 2019.04.13 wieczorem.
Ustawiłam sprzęt, zasiadłam w samochodzie, czekam, Marznę. Nic.
No to trzeba pogadać - akurat paru panów flaszkę robiło,
podeszli spytać, po co tu marznę - wyjaśniłam,
W
międzyczasie złapało się czarnobiałe - aparatu nie wzięłam,
musicie uwierzyć, że jest w kontenerku.
Mały Książę uwierzył w
baranka… Z rozmowy z panami dowiedziałam się o kolejnych kotach…
Chyba
mózg mi zamarzł, bo mimo braku kotów siedziałam do 22giej.
Kontenerek
z czarnobiałym owinęłam w kocyk, przenocuje w samochodzie.
Co
normalny człowiek robi w niedziele rano? Bo nienormalny wiem -
przed 6-tą rozstawia klatki, czekając na koty, które nie raczą
się pokazać, a co dopiero złapać, włóczy się po sąsiednich w
celu rozeznania kociego tematu - znajduje kocia budkę, na innym
podwórku coś dymnego - to samo czy inne?
Do
mieszkańców podwórek nie dobijałam się - za wcześnie było.
Około 9tej zrezygnowałam, przemarznięta wróciłam dospać. Znów
nie wzięłam aparatu, zdjęcia z telefonu…
Wieczór,
niedziela - nadal zimno i paskudnie. Klatki są, kotów nie ma. Idę
na spacer poranną trasą - jest 19ta, można pukać do ludzi.
Pukam. Na pierwszym podwórko starsza pani karmi dwa koty - matkę
i synka trzyłapka, taki się urodził. Oba wycięte. Jest jeszcze
bura w ciąży, stanowi własność młodej dziewczyny i MUSI
urodzić. Tłumaczę, proszę - nie, kociaki już zamówione.
Zostawiam telefon - może się zdecyduje po tych kociakach, może
będą ostatnie….
Kolejne
podwórko - dymnego nie ma, ale sąsiad pokazuje właściwe
mieszkanie. Jest - kocur niewykastrowany, bo z kasą krucho.
Umawiam się, że załatwimy sprawę.
Wracam
do klatek - jest dymne. Kocur został w domu, znaczy to są dwa.
I
jest karmicielka - taka, jak rzadko. Nie biega z klatka za kotami,
nie jęczy że się nie złapią. POMAGA. Woła koty, wrzuca
kawałeczki jedzenia przez „dach” klatki, coraz bliżej zapadki,
w końcu sygnalizuje, że jest dymne!!
I
daje znaki, żeby poczekać, bo przy drugiej klatce kręci się
srebrnobiałe. Burobiałe też jest, ale ostrożnie obserwuje
z dystansu. Klatka zamyka się za srebrnobiałym, burobiałe
wyraźnie nie chce podjeść bliżej…
Cóż,
kończymy na dziś - już 22ga.
Jeszcze
kurs do lecznicy i lepsza fotka czarnobiałego.
W
lecznicy przy przekładaniu do klatek w końcu mam szanse zobaczyć
koty z bliska, lekarz tez ogląda. Nie jest to oczywiście dokładne
badanie, w końcu to dzikuski, są niebezpieczne - taki mały kotek
całkiem nieźle gryzie i drapie, rany są paskudne, trzeba naprawdę
uważać. Ale nawet w tym pobieżnym badaniu dało się stwierdzić,
ze trzy damy są w ciąży….
W
poniedziałek rano łapie Pietraszka, zostało jej najtrudniejsze,
oporne burobiałe. Oby to był kocurek…
I
ma odebrać dwa czarnuszki - ja nie zdążę do lecznicy.
Była
świtem i po południu, czekała, łapała, z lecznicy zabrała i
wypuściła - oto krótka relacja:
Podsumowanie:
2019.04.13
- sobota rano - dwa czarne kocury, duży i mały
2019.04.13
- sobota wieczorem - czarnobiała młoda kotka ciężarna
2019.04.14
- niedziela rano - nic
2019.04.14
- niedziela wieczorem - dymna i burobiała, obie ciężarne
Udało
się w ramach sterylek miejskich - ale nie zawsze jest tak
szczęśliwie. Pracuję, łapać mogę tylko w weekendy - w
weekendy lecznice „talonowe” albo nie pracują, albo nie robią
zabiegów - mają tylko dyżurnego lekarza. Przyjmą -
przetrzymają na warunkach „hotelowych” do pierwszego wolnego
terminu sterylkowego - często nie jest to poniedziałek, bo nie
ja jedna łapię w niedziele… Zostają mi lecznice płatne, albo
płacenie za owo hotelowanie.
Więc
jasne, ze zawsze parę pieniążków na te sterylki weekendowe się
przyda…
Konto
71 1020 2313 0000 3802 0442 4040
Fundacja
For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 -
sterylki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz