poniedziałek, 25 marca 2019

Mamrotkowa fantazja.

Nie zabieram głosu, cicho siedzę, ponieważ myśli mam zbyt splątane, w różnych równoległych przestrzeniach bywające. 
Dni płyną, zmieniają się widoki za moim oknem, a ja mam w głowie tłumy słów  i dlatego trudno zdanie sklecić. 

A jeszcze Halinki trzeba pilnować. 
Wodnista i słona się zrobiła. 
Dotykam ją i od razu mokrość czuję i sól. 
To jakaś choroba musi być i nienormalność wielka. 
Najważniejsze, że lekarstwo znalazłem na owo schorzenie. 
Tulę się i mruczę, mruczę jakbym składał się z samych dźwięków. Jak już mam dość kropelek na futrze to nakazuję Duśce przytulanie robić. 
Stara się dziewczyna, ale jej głosik cichutki jest i chyba jęczący, a nie opowiadający jak mój o tajemnicach świata. 
Kiedyś nawet czmychnąłem z domu na klatkę. 
Wymyśliłem, że odnajdę zagubionych i wtedy będzie jak dawniej. Wesoło, radośnie i bezpiecznie. 
Odszukam tego co kocham najbardziej i psy.   
Dwa  zniknęły z naszego domu. 
Były, były, myślało się, że będą do końca świata i jakoś tak cichutko odeszły.  
Szetlandki wróciły z opiekunką ze spaceru.  Jak się drzwi otworzyły to ja mistrzunio przywracania równowagi w rzeczywistości wypadłem na schody i po piętrach zacząłem latać. Do tej mojej przebieżki ochoczo przyłączyły się  psy i kocica. Halince udało się umieścić w domu dziewczyny, ale mnie w tym czasie zgubiła. 
Jedenasta godzina, ludzie śpią , a kot rozdzierająco miauczy znaczy wyje, drze się. 
Popędziła pańcia z siódmego piętra na parter. Głos ucichł, to ona bach w górę się pnie. 
Gdzieś na czwartym znów mnie usłyszała. Jak kozica ( z tych starszych) dotarła na dwunaste. 
A tam drzwi od mieszkań pootwierane, rozespani sąsiedzi i ja krzyczący w niebo. 
Bałem się, że ci obcy mnie złapią, zamkną w piwnicy i dom ukochany stracę, więc musiałem wyć, informować, że nie jestem bezdomny. 
Jak mnie Halinka przytuliła natychmiast poznałem prawdziwy smak raju. 
Na klatce zapanowała na chwilę miła cisza, którą przerwał szmer rozmów o kotach oczywiście i wyglądzie opiekunki.
Czy dobrze się pani czuje, może lekarza wezwać? 
Wypieki ma pani.  - padły pełne troski zdania.
Wypieki mam, ponieważ biłam rekordy w lataniu po schodach i niepokój mnie zżerał o Mamrocia. 
Nawet się sama dziwię, że dałam radę tak ekstremalny sport uprawiać.
Teraz przyłączę się do Dusi i będę grymasił. 
Zaraz problem jedzeniowy odsunie choć na chwilę smutne myśli pańci. 
Z domu wychodzić nie będę. Mam dość horrorów.
Dodam, że Waleria ma się dobrze i upartej Halince udało się jeżowej damie przyciąć pazurki. Sukces jest. 
Mały, ale nam dużych nie potrzeba.

2 komentarze:

  1. Mamrotku, jestem Twoją fanką. Jesteś cudownym kotem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Mamrotku - nie lataj po schodach, lepiej spokojnie posiedź przy biurku i pisz do nas.

    OdpowiedzUsuń