Mówi
się, że historia zatacza koła. Kiedyś myślałam, że bardzo
duże, większe od życia pojedynczego człowieka. Teraz widzę, że
i malutkie, takie do ogarnięcia nawet nie w ciągu jednego życia,
wystarczy parę lat.
Zaczęło
się jak zwykle, od telefonu - w środku sierpnia 2010. Skończyło
się w końcu listopada 2010. Dwie nieradzące sobie z tuzinem kotów
i życiem kobiety, panie M. - matka i córka. Wielka pomocowa akcja
zakończona jak zwykle - Murzyn zrobił, Murzyn może odejść. Dla
zainteresowanych szczegóły w wątku:
Pozostał
niesmak, żal - wielki żal kotów, którym nie udało się pomóc.
Żal do osób, które poprosiły - a właściwie żądały -
pomocy dla tych pań, ale nie potrafiły / nie chciały przekonać
ich do leczenia i wyadoptowania kolejnych zwierzaków…
Można
przecież było przeleczyć cierpiącą Grzywkę z ranami na skórze
i zdeformowanymi uszkami, można było jeszcze choć Centka
wyadoptować, nie tylko jedną Szarotkę… Można było jakoś tam
akcję kontynuować - pomagać w karmieniu, dowożąc lepszą
karmę, leczyć koty, ogarniać mieszkanie, ogarniać sprawy
formalne.
Na
zdjęciach - kuchnia przed „akcją”, Szarotka już na nowej
wykładzinie. Zdjęcia nie moje - nie pamiętam już, kto je robił…
Było,
minęło. Nie tak, że zapomniałam - bo trudno zapomnieć, ale
ciągle coś się dzieje, na rozpamiętywanie brak czasu.
W
grudniu 2017 - pierwsza pętelka - kot Puszek z opowiadanka „Cud
świąteczny” - znów link:
http://domowepiwniczne.blogspot.com/2018/01/cud-swiateczny.html
Puszek
jest dzieckiem jednej z kotek z TEGO mieszkania… W grudniu 2017 nie
żyła już starsza pani M. - matka, córka z czterema kotami
zdecydowanie nie radziła sobie ani z kotami, ani z
życiem. Opiekunka Puszka, sama w trudnej sytuacji, starała się jej
pomagać.
Może
mogłam TAM wejść? Próbować coś zrobić? Pewnie mogłam, ale
chyba nie miałam siły i już nie widziałam sensu…
Pętelka
druga - w lutym 2018 z TEGO mieszkania wyszła na mróz starowinka
Aksamitka, obie panie szukały jej intesywnie, drukowałam im
ogłoszenia. Tekst Korek od termofora, link
http://domowepiwniczne.blogspot.com/2018/03/korek-od-termofora.html#more
Aksamitka
trafiła do schroniska, zabrałam, z opiekunką Puszka uzgodniłyśmy,
że pani M będzie wiedziała, że kotka znalazła sobie dom, że
jest bezpieczna. Zresztą pani M. chyba szybko o niej zapomniała -
choroba..
Aksamitka
była u mnie tylko miesiąc….
Pętelka
trzecia - od opiekunki Puszka wiedziałam, że w podobnym stanie
jest czarny staruszek Bambo, brat Puszka. Po odejściu Aksamitki
myślałam o nim ciągle, rozmawiałam z opiekunką
Puszka, ale - jak poprzednio - młodsza pani M., czyli córka
mimo pogarszającego się zdrowia - nie chciała dać kotka „na
zmarnowanie”.
W
ostatnich miesiącach 2018 opiekunka Puszka dzwoniła kilka razy -
pani M. córka była w szpitalu, wróciła, znów
zabrali…. W końcu nie wróciła - umarła. Zostały koty -
trzy. Najstarszy Bambo, Centuś i Murzynek… Pojechałam po Bambusia
- pierwszy raz od 2010 byłam w tym mieszkaniu - w kuchni wciąż
leżała „nasza” cerata, był pomalowany na srebrno grzejnik,
leżała tamta wykładzina - wywinięta na ściany i umocowana
gwoździkami. Poza tym prawie tak, jak w sierpniu 2010…
Miałam
zrobić zdjęcia Centusia i Murzynka, pomóc w szukaniu domu - nie
zrobiłam, nie potrafiłam już tam wrócić. Ktoś z Przytul Kota
zrobił te zdjęcia, znalazł dom - dziękuję. Murzynek i Centuś
razem pojechały do Warszawy, wiem, że już oswoiły się z nowym
otoczeniem i jest i dobrze.
A
Bambo? Wyczesałam / wyskubałam dredy z całego kota, dosłownie z
całego. Wyczesałam futerko, nadal wyczesuję. Ciut utył. Nie widać
tego po kocie, nadal szkielet, ale czuje się podnosząc - coś już
waży. Czasem troszkę się myje. Chodzi, zagaduje, wybrzydza przy
jedzeniu. Śpi na mnie. Nie wiem, jak długo ze mną zostanie - ale
na razie jest.
Czy
to już ostatnie kółko tej historii? Nie wiem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz