piątek, 1 lutego 2019

Koło


Mówi się, że historia zatacza koła. Kiedyś myślałam, że bardzo duże, większe od życia pojedynczego człowieka. Teraz widzę, że i malutkie, takie do ogarnięcia nawet nie w ciągu jednego życia, wystarczy parę lat.

Zaczęło się jak zwykle, od telefonu - w środku sierpnia 2010. Skończyło się w końcu listopada 2010. Dwie nieradzące sobie z tuzinem kotów i życiem kobiety, panie M. - matka i córka. Wielka pomocowa akcja zakończona jak zwykle - Murzyn zrobił, Murzyn może odejść. Dla zainteresowanych szczegóły w wątku:

Pozostał niesmak, żal - wielki żal kotów, którym nie udało się pomóc. Żal do osób, które poprosiły - a właściwie żądały - pomocy dla tych pań, ale nie potrafiły / nie chciały przekonać ich do leczenia i wyadoptowania kolejnych zwierzaków…
Można przecież było przeleczyć cierpiącą Grzywkę z ranami na skórze i zdeformowanymi uszkami, można było jeszcze choć Centka wyadoptować, nie tylko jedną Szarotkę… Można było jakoś tam akcję kontynuować - pomagać w karmieniu, dowożąc lepszą karmę, leczyć koty, ogarniać mieszkanie, ogarniać sprawy formalne.
Na zdjęciach - kuchnia przed „akcją”, Szarotka już na nowej wykładzinie. Zdjęcia nie moje - nie pamiętam już, kto je robił…
Było, minęło. Nie tak, że zapomniałam - bo trudno zapomnieć, ale ciągle coś się dzieje, na rozpamiętywanie brak czasu.

W grudniu 2017 - pierwsza pętelka - kot Puszek z opowiadanka „Cud świąteczny” - znów link: http://domowepiwniczne.blogspot.com/2018/01/cud-swiateczny.html
Puszek jest dzieckiem jednej z kotek z TEGO mieszkania… W grudniu 2017 nie żyła już starsza pani M. - matka, córka z czterema kotami zdecydowanie nie radziła sobie ani z  kotami, ani z życiem. Opiekunka Puszka, sama w trudnej sytuacji, starała się jej pomagać.
Może mogłam TAM wejść? Próbować coś zrobić? Pewnie mogłam, ale chyba nie miałam siły i już nie widziałam sensu…

Pętelka druga - w lutym 2018 z TEGO mieszkania wyszła na mróz starowinka Aksamitka, obie panie szukały jej intesywnie, drukowałam im ogłoszenia. Tekst Korek od termofora, link http://domowepiwniczne.blogspot.com/2018/03/korek-od-termofora.html#more

Aksamitka trafiła do schroniska, zabrałam, z opiekunką Puszka uzgodniłyśmy, że pani M będzie wiedziała, że kotka znalazła sobie dom, że jest bezpieczna. Zresztą pani M. chyba szybko o niej zapomniała - choroba..
Aksamitka była u mnie tylko miesiąc….

Pętelka trzecia - od opiekunki Puszka wiedziałam, że w podobnym stanie jest czarny staruszek Bambo, brat Puszka. Po odejściu Aksamitki myślałam o nim ciągle, rozmawiałam z  opiekunką Puszka, ale - jak poprzednio - młodsza pani M., czyli córka mimo pogarszającego się zdrowia - nie chciała dać kotka „na zmarnowanie”.
W ostatnich miesiącach 2018 opiekunka Puszka dzwoniła kilka razy - pani M. córka była w  szpitalu, wróciła, znów zabrali…. W końcu nie wróciła - umarła. Zostały koty - trzy. Najstarszy Bambo, Centuś i Murzynek… Pojechałam po Bambusia - pierwszy raz od 2010 byłam w tym mieszkaniu - w kuchni wciąż leżała „nasza” cerata, był pomalowany na srebrno grzejnik, leżała tamta wykładzina - wywinięta na ściany i umocowana gwoździkami. Poza tym prawie tak, jak w sierpniu 2010…

Miałam zrobić zdjęcia Centusia i Murzynka, pomóc w szukaniu domu - nie zrobiłam, nie potrafiłam już tam wrócić. Ktoś z Przytul Kota zrobił te zdjęcia, znalazł dom - dziękuję. Murzynek i Centuś razem pojechały do Warszawy, wiem, że już oswoiły się z nowym otoczeniem i jest i dobrze.

A Bambo? Wyczesałam / wyskubałam dredy z całego kota, dosłownie z całego. Wyczesałam futerko, nadal wyczesuję. Ciut utył. Nie widać tego po kocie, nadal szkielet, ale czuje się podnosząc - coś już waży. Czasem troszkę się myje. Chodzi, zagaduje, wybrzydza przy jedzeniu. Śpi na mnie. Nie wiem, jak długo ze mną zostanie - ale na razie jest.
Czy to już ostatnie kółko tej historii? Nie wiem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz