piątek, 4 grudnia 2015

Dobra wiadomość.

Grudzień prezentowy jest i u kotów, więc ja wam dam dobre wiadomości . Mikołajem będę, choć raz. Najcudowniejsza z wieści na początek. Otóż odnajduję już siódmą noc Halinkę. W dzień bywam śpiący i korzystam z licznych miejsc sypialnych. Jak się wyśpię to mam ochotę na pohulania nocne.
Ludzie jednak preferują jasne godziny, więc grzeczny jestem i próbuję sen przywołać, ale gdzie tam wszystko wyśniłem. Cisza, spokój, pogram sobie, nuty w głowie zapisane bez przeszkód popłyną w dal. Chopin, Mozart i Bethowen w jednym pięknym kocie się odnaleźli. Instrument do łap i raz ciszej, raz głośniej melodia przecudna powstaje. Po kilku taktach, coś się w duszy mojej odzywa, lęk istnienia, ewentualnie inna cholera. No bo ja wrażliwy jestem i sztuka powoduje u mnie bogactwo przeżyć. Naciskam mocniej żaluzje i słyszę głos:
Mamrociu, Mamrociu.
Odpowiadam. Wydobywam dźwięk trąb jerychońskich z dna moich trzewi i pędzę za głosem, który wypowiada moje imię. Dopadam opiekunkę i wtulam się, chcę się wcisnąć do środka jej głowy, ręki i już wiem, że jest , że będzie. 
- Już myślałem, że zaginęłaś, zniknęłaś. Boże, Boże w jakiej ja rozpaczy byłem. 
Dobrze, dobrze Mamrociu. Pośpijmy troszkę. 
A pewnie. Dla ciebie wszystko. Będę spał. 
Niestety choć bardzo chcę zasnąć nie mogę. Kaprys twórczy znów mnie bierze we władanie i idę grać. 
Halinka mówi, że po przebudzeniu najpierw ma ochotę rzucić czymś we mnie, potem brzydkie wyrazy wypowiadać, ale jak dotknie mojego futerka to jej furia mija. Wiadomo jestem anielski kot. Jak chcę. A nie zawsze mi się chce. Nudne życie ma taki cały czas grzeczny kot. Teoretyzuję trochę, ponieważ nie sprawdzałem tego praktycznie. Zresztą czy ludzie docenią pomocna łapę np. przy sprzątaniu. Nie. Latała Halinka po segmencie, książki odkurzała, układała. Napatrzyłem się na jej wyczyny i jak już skończyła, pomyślałem, że jednak pewne tomy psują szyk na pólkach. Szybciutko powyrzucałem te zakłócające ład, hałas mały był, ale niezbyt duży. Usiadłem i podziwiałem efekty swojej pracowitości. Duma mnie rozpierała. A ci wlecieli i zajazgotali: 
Co ci Mamrociu już ksiązki przeszkadzają. Bałagan robisz tylko. 
No to się obraziłem i odszedłem w dal. Niech sobie sami poprawiają, jak chcą. A jak nie, to niech papierowe rzeczy leżą na podłodze. Będzie można pazurki naostrzyć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz