czwartek, 12 lutego 2015

Mamrotek- kot uzdolniony.



 Noce zrobiły się czasem do spania. Po poprzednich świetlistych i bardzo ciekawych nawet mi to odpowiadało. Jednak ile można wytrzymać spokojność i nudę. Troszeczkę tylko. Ociupinkę. Życie to ruch, sen w cieple z pełnym brzuszkiem niekoniecznie nocą  i odkrywanie nowych zainteresowań.
Koleżanka Dusia sobie pobiega za sznureczkiem, poskacze po wysokościach drapaka, zrobi porządek w szafie i szczęśliwa zasypia. Ja zbyt myślący kot jestem, aby proste rozrywki mnie zachwycały. Nie cierpię latania za czymś co mi ucieka. Po co gnać za ruchomym celem, zmęczenie fizyczne mnie dopadnie i tyle zyskam. A umysł nadal będę miał wypoczęty. Jakoś tak mam, że w chwili obecnej muzyka przestała mnie interesować. Uznałem, że dźwięki instrumentu nieco tonują barwę mojego głosu. A głos mam jak dzwon, mocny, tkwiący długo w uszach słuchającego. Wiem też, że potrafię nim zawładnąć duszą domowników. Jak lirycznie rozśpiewam się na temat samotności, drżące nuty wykorzystam to wszyscy są gotowi paść mi do łapek .
Jezu! Ten twój ból istnienia Mamrociu jest bezbrzeżny. Gotowam wszystko zrobić, abyś zamruczał coś weselszego. - powiada Halinka. 
Nie śpij w nocy, gotuj obiad, tańcz, rozmawiaj, pleć wianki tylko nie śpij w nocy. - odpowiadam. 
Ale gadaj do niej i tak gdy zapadnie ciemność układa się z psami w łóżku. 
Ja sobie poobserwowałem ludzkie  dzienne czynności i postanowiłem upodobnić się do człowieka. Odrzuciłem pomysł smażenia kotletów. Po pierwsze to zaraz przylecą psy, po drugie mógłbym skaleczyć łapkę, albo ją oparzyć. A nie lubię jak coś mnie boli. 
No to pozostaje komputer i drukarka. Bezpiecznie i wesoło. Uzdolniony technicznie jestem to uznałem że nie będę mieć żadnego problemu z uruchomieniem cudownych maszyn. Komputer nie wiem czemu  nie dał się uruchomić, pozostawał  bez reakcji na moje życzenia. Głuchy i ślepy. Pewnie był zepsuty, ponieważ Halinka długo medytowała co też czarownej maszynie się stało, że nie chce działać. Okazało się, że trochę za dużo przycisków nawciskałem i komputerk dostał zadyszki od wykonywania zbyt rozbieżnych poleceń. Drukarka za to działała bezbłędnie. Co za widok. Kurcze, ciemność, ja leciutko podświetlony zielonym światełkiem, a w dół lecą białe papiery. Cudownie tak, z poszumem układały się na podłodze.  Cały zapas wykorzystałem. Halinka jak to zobaczyła to minę miała godną uwiecznienia dla potomności. A kiedyś to jak biegaliśmy z Duśką po segmencie , a opiekunowie z psami spacerowali to sobie włączyliśmy telewizor. Wcale nie chcieliśmy oglądać reklam jak to koty lecą do otwieranych puszeczek. Też coś. Kota to trzeba poprosić, aby jadł. Zgodnie uznaliśmy z towarzyszką życia, że reklamy kłamią.  Tylko oszukańczych tekstów nie umieliśmy się pozbyć, więc poszliśmy do drugiego pokoju i tam ucięliśmy sobie drzemkę. Powracający z przebieżki dziwnie nerwowo zareagowali , gdy do ich uszu dotarła wiadomość o cudownym działaniu kremu na zmarszczki. Chyba też jak my nie ufają głoszonym przez telewizję mądrościom. Albo się przestraszyli, że tracą pamięć i zostawiają włączone do prądu urządzenia. A to może zagrozić zdrowiu kotówkotów.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz