poniedziałek, 14 kwietnia 2014

historia Staruszki ze Wschodniej - happy end nr 2

opowiada Ewa
pamiętacie Małego Dzikuska ze Strychu?
- pewnie tak
pamiętacie Panią Karmicielkę i jej cudowny pomysł na jego kocie życie?
- pewnie tak
a więc teraz będzie o tej samej Pani Karmicielce i następnym jej cudownym pomyśle na inne kocie życie
historia Staruszki ze Wschodniej - happy end nr 2
Wschodnia, zaraz przy Północnej
centrum miasta
ruch samochodowy jak cholera
i jedyny blok mieszkalny na tej ulicy
i jak każdy szanujący się blok mieszkalny, i ten posiada piwnice
piwnice zaś posiadają okienka
ale w przypadku tego bloku mieszkalnego, ma on te okienka piwniczne zamknięte na głucho (pewnie dlatego, żeby plaga szczurów nie rozeszła się po okolicy...)
od pewnego czasu bardzo często jeżdżę tamtędy do szkoły
i od pewnego czasu, bardzo często jeżdżąc tamtędy do szkoły, widywałam kota:
Obrazek
zawsze skulony

bez względu na pogodę siedzący albo na płytach albo na parapecie zamkniętego na głucho okienka piwnicznego
brudny, skołtuniony z zaczerwienionymi oczami
bałam się podejść bliżej, żeby Go nie spłoszyć i nie sprowokować do ucieczki na drugą stronę ulicy
zadzwoniłam do tej samej Pani Karmicielki (mieszka obok) i zapytałam, o tego nieszczęśnika
- o tak, on tam mieszka od dawna - wyszczebiotała Pani Karmicielka
- jak to mieszka? - zapytałam
po czem już prawie wrzeszcząc dodałam:
- gdzie, na ulicy, na mrozie i deszczu, tak sobie po prostu siedzi przez cały czas, zupełnie nie mając się gdzie schować przed ludzmi i psami?
- no tak sobie siedzi, a ja mu po południu przynoszę jedzenie - usłyszałam w odpowiedzi
i on tak się cieszy ja mnie widzi..., dobrze tu ma przecież, przychodzę do niego codziennie - dodała
a potem, łamiącym się już głosem, powiedziała jeszcze:
- one (koty, znaczy) takie są biedne i ona tak się musi o nie martwić...
- to zamiast się tak o nie martwić, trzeba było do mnie zadzwonić, przecież kot nie może tak mieszkać! - wysyczałam przez zaciśnięte zęby
- no nie chciałam Panią martwić - usłyszałam w odpowiedzi
nie skomentowałam, bo nie chciałam na próżno wypaprywać sobie zestawu moich mało parlamentarnych słów
w słuchawce zaległa cisza...
umówiłam się z nią nią następny dzień na łapanie
rozstawiłam majdan nadziewając go kawałkami cudownie pachnącej kurzęcej wędzonej łydki
kot podszedł
Obrazek
kot się zapakował
Obrazek
kot postanowił przeczekać...
Obrazek
przepakować się sam do kontenera już nie chciał, zrobiłam to za niego
pojechałam dodo Tesco
CC (chyba, nie pamiętam która wtedy była) przepakowała Go do iniekcyjnej klatki
Obrazek
Obrazek
Obrazek
następnego dnia dowiedziałm się, że:
- to jest kotka (została już wycięta)
- kotka jest bardzo, bardzo stara
- kotka ma tylko kły
- kotka ma jedno oko w zaniku, ale nie ma potrzeby go usuwać
- kotka ma inwazję wszołów i jest w wielu miejscach pozbawiona podszerstka
- kotka jest dzika

czyli następny dzikus, z którym nie wiem co zrobić
wypuścić Kocią Staruszkę z powrotem pod blok, by końcówkę swojego życia spędziła w tak nieprzyjaznym miejscu?
i tu z pomocą przyszła mi moja przyjaciółka Ania, decydując się dać jej dom na starość
po dwóch dniach przeniosłam ją do Tropa, bo w tescowym szpitaliku był tłok
Obrazek
Obrazek
tam Kocia Staruszka miała zrobione badanie krwi, próby wątrobowe i nerkowe, testy (wszystko OK)
została dwa razy odrobaczona o odpchlona
dostała zastrzyk na tasiemca
i nadzszedł wreszcie ten dzień, który dla Staruszki ze Wschodniej oznaczał rozpoczęcie nowego życianastępnego dnia dostałam od Ani sesemesa:
zrobiła kupę do doniczki i siedzi po łóżkiem...
----
end, następny happy end
----
Aniu, Aniu!
bardzo Ci dziękuję

----
... mry!

1 komentarz:

  1. Kocia staruszka chyba niezupełnie jest staruszką - utyła, pcha się do miski, wyleguje na poduchach, ale dotknąć się nie da. Niestety przy oczku ciągle coś się dzieje - muszę ją złapać (ciekawe jak?) i jednak usunąć te resztki...

    OdpowiedzUsuń