wtorek, 12 listopada 2013

Persja

opowiada ansk
Persy - piękne koty. I kłopotliwe - długie delikatne futerko wymaga ciągłej pielęgnacji, codziennego rozczesywania, inaczej filcuje się w twarde dredy. Kot nie da rady pielęgnować futerka bez pomocy człowieka. Oczy trzeba przemywać, ciekną z nich łezki brudząc i sklejając futerko. Płaską buzia można jeść z wygodnej miseczki, ale upolować sobie myszkę? Zresztą, koty myszek raczej nie jedzą.
W każdym razie pers w domu to spory „kłopot” dla właściciela - wymaga sporo czasu.
A pers na wolności? Nie da sobie rady. Futerko szybko zbije się w twardą filcową zbroję ograniczającą, a potem prawie uniemożliwiającą ruchy - kot nie da rady np. uciec
przed niebezpieczeństwem. Widziałam kiedyś persa zgarniętego z ulicy z mocno zdeformowaną sylwetką - myśleliśmy, że powypadkowy krzywo pozrastany - do czasu ostrzyżenia / ogolenia / ściągnięcia sfilcowanego futerka. To ono trzymało go w nienaturalnej pozycji. U innego po ogoleniu ujawniły się jakby nieregularne nacięcia na skórze - dredy rozrywały skórę przy ruchach… Wyobrażacie sobie, jak taki kot cierpi?
Do tego wrażliwe nerki, chyba w ogóle dość delikatne zdrowie.
Shirin
Jednym słowem - pers „na wolności” to kot bez szans. Dzikich persów nie ma, więc jeśli persopodobnego kota widzicie, ratujcie go jak najprędzej, dla niego każda chwila jest na wagę życia…
Pierwsze persy, jakie spotkałam w moim „kocim” życiu to biały szynszylowy Gumiś znaleziony na jakimś parkingu i szylkretowa Shirin. Zdjęcia Gumisia nie mam…. Pojechały do Warszawy. Wychudzone, zagłodzone - nie udało się uratować…

Potem pamiętam dwa
morelowa
przerażone z jakiejś pseudohodowli - ogromnego morelowego i brzoskwiniową trikolorkę - były w znajomym dt, jakoś w transporcie tylko pomagałam. Zdjęcia też nie są moje, a autorstwa tego dt. Oba znalazły dobre domy.
Kolejna szylkretka - Yeshim - bardzo mnie nie lubiła, nie pozwoliła się dotykać, musiałam uważać na pazurki i ostrożnie podawać jedzonko, ale nowych opiekunów pokochała natychmiast.
brzoskwiniowy
I jeszcze - sierpień 2012 - staruszek Szafir - mieszkający wraz z burą Nuną, też stareńką, w opuszczonym mieszkaniu - ma dom. Nuny burasi nie udało się uratować - zabił ją stres….
No i dwa ostatnie, tegoroczne - rudy persik Król Słońce (marzec 2013) i niemłoda Persja (kwiecień 2013).
Jakoś na początku roku p.Ania zadzwoniła, że na opuszczonej posesji, którą mija po drodze do pracy, widuje rudego persa. Nie wie,
Yeshim
czy kot ma dom, wygląda nie najgorzej, ale poczęstowany karmą bardzo chętnie ją zjada. Trochę zbyt chętnie jak na domowego… Nie podchodzi blisko, pogłaskać się nie daje. Tak na wszelki wypadek p.Ania zaczęła regularnie zostawiać mu jakieś jedzenie, i rozpytywać sąsiadów. Okazało się, że właściciel domu i kota zmarł, dom zamknięto, kota po prostu wystawiono na podwórko. Czasem karmią sąsiedzi, generalnie „jakoś” sobie radzi. P.Ania nie byłaby sobą, gdyby to jej wystarczyło. Dalej karmiła kotka (ciągle nie
Szafir
dawał się złapać) i obserwowała - wyglądał coraz gorzej, nawet przez futerko, już mocno oklapnięte i brudne, widać było, że chudy. W jakiś weekend zaparła się, poprosiła sąsiadów o nie-karmienie, spędziła kilka godzin w plenerze i kota złapała.
Trafił do lecznicy - badanie krwi, wyniki na szczęście w normie, chudy, ale nie tragicznie, młody - około roczny. Ponieważ oprócz przeziębienia nic mu nie dolegało, apetyt i humor dopisywał, szybciutko zrobiliśmy ogłoszenia - bo koty
Szafir i Nuna
zdecydowanie lepiej zdrowieją i czują się w kochającym domu, niż w najlepszej lecznicy.
No i od razu rozdzwoniły się telefony - młody, miły, piękny persik. Część chętnych rezygnowała natychmiast po informacji, że kotek wykastrowany, pozostałe osoby poddane zostały wnikliwej weryfikacji - niestety wśród zainteresowanych przygarnięciem pięknych, atrakcyjnych kotów często zdarzają się ludzie, dla których zwierzak ma być tylko elementem dekoracji pasującym do koloru kanapy
Król Słońce
(autentyczne), a nie żywym, wymagającym czasu i troski domownikiem.
Kot pojechał prosto z lecznicy do p.Patrycji - miała persa w domu rodzinnym, wie, jak się takim puchaczem opiekować. I jest tam szczęśliwy - nosi piękne imię Karat. To wiadomość z maila „kotek ma się dobrze. Jest strasznym rozrabiaką i obżartuchem, nie lubi się czesać ale cierpliwie to znosi. Jest kochany i wspaniały, uwielbiany przez wszystkich domowników i całą rodzinę”.
Miesiąc później - w kwietniu -
Król Słońce Karat
ta sama p.Ania wypatrzyła z koleżanką jasnego persa na podwórku przy Gdańskiej. Ciepło było, ale wiadomo - pers nie ma za dużo czasu na ulicy. Pojechałam, podwórko typowe - łódzka studnia, nieprzyjemna, zawalone wejście do piwnicy. Na oknie pierwszego piętra siedział biały puchacz - znaczy, ma dom, może spaceruje po podwórku, może uciekł i już wrócił. Uspokojona zadzwoniłam do p. Ani - to nie ten kot, tamten pers siedzi w piwnicy, czasem wychodzi, siedzi skulony, rusza się powoli, ludzie od przypadku do przypadku coś rzucą do jedzenia. Oj, niedobrze.
Persja
Pojechałam z łapką - kot tkwił przy wejściu do piwnicy nieruchomo, ale nie pozwalał do siebie podejść - chował się. Ani zawartością klatki łapki, ani karmą w miseczce nie był zainteresowany. Widać, że brudny i skołtuniony, oczy zaropiałe… Po kilku dniach udało się go złapać p.Ani - ręką, już nie uciekał ani się nie bronił…
Standardowo, lecznica, badanie krwi (nerki!!), golenie. W płat filcu zdjęty z grzbietu trudno było wbić igłę… Kotka, lat nie mniej niż 6-8, może nawet więcej, ząbki w ruinie, koci
Persja
katar, mocno ropiejące oczka, niewysterylizowana, trochę głucha, chuda. Ale wyniki krwi na szczęście w normie.
W domu tymczasowym u Kasi poczuła się zupełnie swobodnie - natupała na psa, który próbował się przywitać - wyciągnęła łapki do przodu, jakby chciała się przeciągnąć, i natupała!!!! Kota zignorowała, jego miskę uznała za swoją. Ułożyła się na kanapie i pozwoliła głaskać. Wieczorem poszła spać do łóżka pod kołdrę. Początkowo nie chciała załatwiać się
Persja
do kuwetki, wolała podłogę, potem przekonała się do żwirku i z podłogi korzystała tylko w chwilach niezadowolenia - np. po podaniu tabletek. Długo dochodziła do zdrowia - katar niby znikał, potem i wracał, bywało, że nie chciała jeść i trzeba było karmić strzykawką - rewanżowała się omijaniem kuwetki.... Ogólnie dama z charakterem - potrafi bardzo wyraźnie pokazać, co się jej nie podoba.
Jeszcze remont ząbków i sterylka, i w końcu można było
Persja
pomyśleć o szukaniu domu stałego - tym ostrożniej, że kot niemłody i dość charakterny.
Trafiła fajnie - młodzi ludzie szukali spokojnego persowatego kota dla mamy. Panie pokochały się od pierwszego wejrzenia - właśnie Kasia dostała aktualne zdjęcia damy.
Morał?
Ratujmy persy. Niech na widok bezdomnego persa zapala się nam czerwone światło. Ratujmy wszystkie koty, ale domowe o normalnej sierści mają jakieś szanse przeżyć
Persja
na wolności - persy - nie. Zbijające się w twardą zbroję futerko nie da im szansy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz