wtorek, 25 czerwca 2013

Jak to z kontenerem było

Opowiada Jola
Dziś przyszła Pani w sprawie Małgosi. Byłyśmy umówione, więc zawczasu złapałam Małgosię i trochę się opierającą zatachałam do przygotowanego transportera. Wsunęłam Małgosię, zamknęłam kratkę i aż się ugięłam pod ciężarem transportera, kiedy przestawiałam go do pokoju. Zabrałam się do szukania książeczki i umów adopcyjnych, co pewien czas gadając do Małgosi, żeby się nie stresowała. W pewnym momencie patrzę na transporter, a tam wyraźnie widać mordkę... Kacperka, który próbuje łapką otworzyć kratkę. Okazało się, że Kacper siedział sobie w transporterku, a ja go nie zauważyłam i dokwaterowałam mu Małgosię.
------------------------------
Opowiada Ewa
dość podobną przygodę, aczkolwiek "w negatywie", miałyśmy z Edytą łapiąc zimą na Przędzalnianej
łapki nam przymarzały do wewnętrznej strony rękawiczek
(to, jakie to ważne, okaże się w dalszej części opowiadania)
kot się złapał
postawiłyśmy klatkę-łapkę i kontener na wielkim stole w zabytkowym maglu
Edyta przykryła łapkę szmatą
ja dostawiłam kontener
zaczęłyśmy dmuchać w koci tyłek
po chwili uznałyśmy, że kot przeszedł
nie bardzo już w tej chwili pamiętam skąd się wzięło to nasze przeświadczenie
oderwałam przymarznięte do wnętrza rękawiczek paluszki, i po dłuższej chwili, sztywnymi paliczkami, udało mi się umieścić kratkę w zaczepach kontenera
przykryłam kontener szmatą i podniosłam
... podniosłam i pomyślałam, że ten kot, to jakiś taki chudy jest, a nie wyglądał
wiedziona jednak pewną dozą niepokoju, odchyliłam szmatę i zajrzałam
trzy razy możecie zgadywać co było w środku!
w środku było pusto
a ponieważ byłyśmy w posiadaniu dwóch, obszernych rozmiarów, szmat oczywiście nie zauważyłyśmy, że klatka-łapka nadal ma lokatora!
------------------------------
... a potem wszyscy żyli długo i szczęśliwie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz