wtorek, 21 czerwca 2016

strasznie "powyginany" kocurek


napisała Ania
Bardzo potrzebujemy pomocy dla Trafo - przemiłego kocurka wczoraj zabranego ze stacji wysokiego napięcia w Łodzi. Kocurek ciągnie za sobą tylne łapki, potrzebne są środki na diagnostykę i leczenie - może uda się mu pomóc. W czwartek 16 czerwca 2016 trafił do całodobowej lecznicy, w piątek czekają go badania - na pewno rtg i dalsze postępowanie zależne od wyników i zaleceń lekarzy.

Kocurek jest wychudzony, ale nie w tragicznej formie, prawdopodobnie kontroluje wydalanie - ma szansę na w miarę normalne funkcjonowanie - dlatego chcemy go ratować.
Na filmiku widać, jak się porusza
https://youtu.be/kP3hVQk5urg

Jak do nas trafił? Jak zwykle, dłuższa historia, no i ja ze skrótami trochę na bakier…. Więc - takiej Agacie w kwietniu zginął rudy kot. Szukała, jakoś tam pomagałam - drukując ogłoszenia, szukając po necie. W rezultacie trafił do nas rudy Abramek Mendoza, błąkający się po centrum - jest już w nowym domu. Z p.Agatą byłyśmy w tzw kontakcie. No i kilka dni temu ktoś ją zawiadomił, że na stacji energetycznej jest ranny rudy kot - może to jej? Nie jej, Antoś znalazł się wrócił wcześniej. Ale informację przesłała do mnie - to był wtorek.
Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić - daleko ode mnie, a ja zagoniona ciut jestem - zadzwoniła Dorota (w środę) - z dokładniejszymi informacjami. Kot jest na stacji od kilku tygodni, próbował go zgarnąć Animal Patrol, bez skutku. Ciągle próbuje go złapać karmicielka p.Ania, Dorota zresztą też - ale zwierzak ostrożny, podmurówka wysoka. Wieczorem albo w nocy podchodzi do ogrodzenia do miseczek, w ciągu dnia chowa się gdzieś pod ziemię, mówiły panie Ania i Dorota.
Zwierzaka szkoda… Może warto jeszcze spróbować?
Podjechałam zrobić „wizję lokalną” - przez płot widać coś w rodzaju kanału nakrytego deskami - podobno tam się chowa. Zadzwoniłam do ZE, dostałam telefon do kierownika stacji - stacja zasilania wysokiego napięcia, tego najwyższego, zasila całą dzielnicę Łodzi. Obiekt strzeżony, bez możliwości dostępu dla osób postronnych - z takim prądem żartów nie ma. Stacja bezobsługowa - ale w piątek rano będzie tam ekipa, mogę podjechać, dać klatkę łapkę, pracownicy postawią. Mnie za płot nie puszczą - nie wolno. Rozumiem. Zadzwoniłam do Animal Patrolu - byli, próbowali, szukali, ale kot ukrył się nie wiadomo gdzie, no to co i jak mieli łapać… . Kota nie widzieli, podobno widziała go jakaś pani - dostałam namiary - wg tej pani kot nie ciągnie tyłu, tylko kuleje na jedną łapkę.
Chciałam zobaczyć tego kota - bo jak kuleje, to jest szansa, że wejdzie ostrożnie do klatki i ją zamknie. Jeśli pełza ciągnąć za sobą tył - ruszy klatkę zanim cały w niej będzie, drzwiczki spadną mu na grzbiet, ucieknie. Łapki czułe są, łapacze wiedzą, o co chodzi. A wtedy mogiła - nie złapiemy go.
Wzięła urlop na piątek - klatka będzie na stacji, a ja za płotem będę czekać w nerwach. Ściągnęłam większą łapkę z Radogoszcza - dwie postawię. Wykombinowałam usztywnienie klatek, by nie zamykały się tak lekko. I nastawiłam się na nieprzespaną noc - bo nerwy, złapie się, nie złapie…
Wczoraj (czwartek) późnym wieczorem telefon od Doroty - Ania, mamy go, mamy!!!! No to letę na mojej niebieskiej miotle, tym razem w nerwach dotyczących kota - kilka tygodni w takim stanie, jeśli zwieracze nie trzymają, może być żywcem żarty przez robale, wtedy tylko uśpienie.. A tego nie lubię…
To był chyba cud - Dorota wracała wieczorem, zobaczyła kota poza ogrodzeniem, rzuciła się go łapać gołymi rękami - nie zważając na to, że jeśli dziki, to może podrapać i pogryźć jak cholera, nie zastanawiając się, co z nim zrobi, jak złapie - bo dzikusa trzymać będzie dwoma rękami, trzeciej do telefonu nie ma, kontenerka też na spacery nie bierze.
Złapała w momencie, kiedy wspinał się na podmurówkę ogrodzenia - nie bronił się, bardzo płakał, odruchowo przytuliła - też zaczął się przytulać i mruczeć…. Domowy zagubiony kot…. Młody, niewykastrowany… Sprawdziłam swoje zapiski i internet - nikt go nie szuka..

Zawiozłam do lecznicy, po ogólnej ocenie stanu zdecydowałyśmy z lekarką zaszczepić interwencyjnie - sezon na pp, lepiej nie ryzykować. Lekarka obmacała, kości nóżek nie połamane, paluszki zdeformowane - pewnie od ciągania. Miednicy nie gniotła za bardzo, żeby kocurkowi bólu nie sprawiać, w każdym razie na 95% jest połamana i to niefajnie. I pewnie tak niefajnie się zrosła - kot jest kilka tygodni w tym stanie.
Kot został w lecznicy - w piątek będzie diagnozowany. Informować będę.
Pomożecie zrobić dla niego to, co się da? Dać mu szansę na lepsze życie?

Dziś - 21 czerwca 2016 - wiemy nieco więcej. Mamy zdjęcie rtg - widać na nim koszmarną deformację kręgosłupa i całego kośćca, wszystko wskazuje na to, że to wady genetyczne, a nie urazy powypadkowe. Konsultujemy go ze specjalistami - bardzo chcemy coś dla niego zrobić, poprawić mu standard życia, być może w ogóle umożliwić życie i funkcjonowanie. Nie znamy jego wcześniejszych losów - jedno jest pewne - ten kot MIAŁ dom. Dlaczego go stracił? Raczej został wyrzucony, niż uciekł - nikt go nie szuka… Może pojawiły się problemy np. z wypróżnianiem?
Zresztą, spójrzcie na to zdjęcie - komentarza nawet dla laika nie potrzeba

W piątek - od razu po zdjęciu - kotek dostał lewatywę - jelitka miał całe zapchane. Poskutkowała bardzo hmmm obficie - na posłanko. Przedwczoraj (niedziela) byłam w lecznicy - Trafo rwie się do ludzi jak szalony, gada, domaga się głaskania, jedzenia - sami zobaczcie na filmiku
https://www.youtube.com/watch?v=lRWtJyS55LI
No i chyba zdecydowanie lepiej się porusza - może to skutek opróżnienia zapchanych jelitek, może „puściły” dzięki temu jakieś uciski na nerwy? Widać na kolejnym filmiku
https://www.youtube.com/watch?v=ETtFI25wkLA
Kot dostaje leki przeciwzapalne, przeciwbólowe i wspomagające pracę układu nerwowo-mięśniowego i rdzenia. Załatwia się samodzielnie, nic nie „gubi”. Czasem trafia do kuwety - ale nie wiemy, czy świadomie, czy przypadkowo. No i napełniony brzuszek wypycha się z jednej strony.
Z konsultacji - na razie tylko na podstawie zdjęcia i filmików, chcemy go trochę wzmocnić, zanim zaczniemy wozić po specjalistach - oprócz koszmarnych deformacji widocznych na zdjęciu rtg dla każdego - wiemy na razie tyle:
W obrębie tkanek miękkich - deformacja serca, nieprawidłowe drzewo oskrzelowe - skutek deformacji klatki piersiowej - żeber, kręgosłupa, mostka. Na pewno problemy z układem pokarmowym, perystaltyką jelit - uciski na nerwy. W kościach - podejrzenie pęknięcia lub niezrośniętego spojenia łonowego, podejrzenie zwichnięć w stawach biodrowych - a raczej wadliwej budowy, żaden nie jest prawidłowy. Kości strzałkowe oddzielone od piszczeli - brak więzozrostu, piszczele krzywe i odchylone. I zdeformowane paluszki, nie zmieściły się na rtg…
Na razie leki - przeciwzapalne, przeciwbólowe, wspomagające układ nerwowo-mięśniowy. Za kilka dni - żeby szczepionka się „utrwaliła” - steryd dożylnie. Karma fibre, ułatwi pasaż jelitowy - i obserwując czekamy.
Jak się ustabilizuje - dalsza diagnostyka.

Jeśli chcecie pomóc - prosimy o wpłaty z dopiskiem TRAFO - na konto FFA Łódź 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź 40-384 Katowice, 11go Listopada 4.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz