napisała Ania
Bardzo potrzebujemy pomocy dla Trafo - przemiłego kocurka wczoraj zabranego ze stacji wysokiego napięcia w Łodzi. Kocurek ciągnie za sobą tylne łapki, potrzebne są środki na diagnostykę i leczenie - może uda się mu pomóc. W czwartek 16 czerwca 2016 trafił do całodobowej lecznicy, w piątek czekają go badania - na pewno rtg i dalsze postępowanie zależne od wyników i zaleceń lekarzy.
Bardzo potrzebujemy pomocy dla Trafo - przemiłego kocurka wczoraj zabranego ze stacji wysokiego napięcia w Łodzi. Kocurek ciągnie za sobą tylne łapki, potrzebne są środki na diagnostykę i leczenie - może uda się mu pomóc. W czwartek 16 czerwca 2016 trafił do całodobowej lecznicy, w piątek czekają go badania - na pewno rtg i dalsze postępowanie zależne od wyników i zaleceń lekarzy.
Kocurek
jest wychudzony, ale nie w tragicznej formie, prawdopodobnie
kontroluje wydalanie - ma szansę na w miarę normalne
funkcjonowanie - dlatego chcemy go ratować.
Na
filmiku widać, jak się porusza
https://youtu.be/kP3hVQk5urg
Jak
do nas trafił? Jak zwykle, dłuższa historia, no i ja ze skrótami
trochę na bakier…. Więc - takiej Agacie w kwietniu zginął
rudy kot. Szukała, jakoś tam pomagałam - drukując ogłoszenia,
szukając po necie. W rezultacie trafił do nas rudy Abramek Mendoza,
błąkający się po centrum - jest już w nowym domu. Z p.Agatą
byłyśmy w tzw kontakcie. No i kilka dni temu ktoś ją
zawiadomił, że na stacji energetycznej jest ranny rudy kot - może
to jej? Nie jej, Antoś znalazł się wrócił wcześniej. Ale
informację przesłała do mnie - to był wtorek.
Zanim
zdążyłam cokolwiek zrobić - daleko ode mnie, a ja zagoniona
ciut jestem - zadzwoniła Dorota (w środę) - z dokładniejszymi
informacjami. Kot jest na stacji od kilku tygodni, próbował go
zgarnąć Animal Patrol, bez skutku. Ciągle próbuje go złapać
karmicielka p.Ania, Dorota zresztą też - ale zwierzak ostrożny,
podmurówka wysoka. Wieczorem albo w nocy podchodzi do ogrodzenia do
miseczek, w ciągu dnia chowa się gdzieś pod ziemię, mówiły
panie Ania i Dorota.
Zwierzaka
szkoda… Może warto jeszcze spróbować?
Podjechałam
zrobić „wizję lokalną” - przez płot widać coś w rodzaju
kanału nakrytego deskami - podobno tam się chowa. Zadzwoniłam do
ZE, dostałam telefon do kierownika stacji - stacja zasilania
wysokiego napięcia, tego najwyższego, zasila całą dzielnicę
Łodzi. Obiekt strzeżony, bez możliwości dostępu dla osób
postronnych - z takim prądem żartów nie ma. Stacja bezobsługowa
- ale w piątek rano będzie tam ekipa, mogę podjechać, dać
klatkę łapkę, pracownicy postawią. Mnie za płot nie puszczą -
nie wolno. Rozumiem. Zadzwoniłam do Animal Patrolu - byli,
próbowali, szukali, ale kot ukrył się nie wiadomo gdzie, no to co
i jak mieli łapać… . Kota nie widzieli, podobno widziała go
jakaś pani - dostałam namiary - wg tej pani kot nie ciągnie
tyłu, tylko kuleje na jedną łapkę.
Chciałam
zobaczyć tego kota - bo jak kuleje, to jest szansa, że wejdzie
ostrożnie do klatki i ją zamknie. Jeśli pełza ciągnąć za sobą
tył - ruszy klatkę zanim cały w niej będzie, drzwiczki spadną
mu na grzbiet, ucieknie. Łapki czułe są, łapacze wiedzą, o co
chodzi. A wtedy mogiła - nie złapiemy go.
Wzięła
urlop na piątek - klatka będzie na stacji, a ja za płotem będę
czekać w nerwach. Ściągnęłam większą łapkę z
Radogoszcza - dwie postawię. Wykombinowałam usztywnienie klatek,
by nie zamykały się tak lekko. I nastawiłam się na nieprzespaną
noc - bo nerwy, złapie się, nie złapie…
Wczoraj
(czwartek) późnym wieczorem telefon od Doroty - Ania, mamy go,
mamy!!!! No to letę na mojej niebieskiej miotle, tym razem w nerwach
dotyczących kota - kilka tygodni w takim stanie, jeśli zwieracze
nie trzymają, może być żywcem żarty przez robale, wtedy tylko
uśpienie.. A tego nie lubię…
To
był chyba cud - Dorota wracała wieczorem, zobaczyła kota poza
ogrodzeniem, rzuciła się go łapać gołymi rękami - nie
zważając na to, że jeśli dziki, to może podrapać i pogryźć
jak cholera, nie zastanawiając się, co z nim zrobi, jak złapie -
bo dzikusa trzymać będzie dwoma rękami, trzeciej do telefonu nie
ma, kontenerka też na spacery nie bierze.
Złapała
w momencie, kiedy wspinał się na podmurówkę ogrodzenia - nie
bronił się, bardzo płakał, odruchowo przytuliła - też zaczął
się przytulać i mruczeć…. Domowy zagubiony kot…. Młody,
niewykastrowany… Sprawdziłam swoje zapiski i internet - nikt go
nie szuka..
Zawiozłam
do lecznicy, po ogólnej ocenie stanu zdecydowałyśmy z lekarką
zaszczepić interwencyjnie - sezon na pp, lepiej nie ryzykować.
Lekarka obmacała, kości nóżek nie połamane, paluszki
zdeformowane - pewnie od ciągania. Miednicy nie gniotła za
bardzo, żeby kocurkowi bólu nie sprawiać, w każdym razie na 95%
jest połamana i to niefajnie. I pewnie tak niefajnie się zrosła -
kot jest kilka tygodni w tym stanie.
Kot
został w lecznicy - w piątek będzie diagnozowany. Informować
będę.
Pomożecie
zrobić dla niego to, co się da? Dać mu szansę na lepsze życie?
Dziś
- 21 czerwca 2016 - wiemy nieco więcej. Mamy zdjęcie rtg -
widać na nim koszmarną deformację kręgosłupa i całego kośćca,
wszystko wskazuje na to, że to wady genetyczne, a nie urazy
powypadkowe. Konsultujemy go ze specjalistami - bardzo chcemy coś
dla niego zrobić, poprawić mu standard życia, być może w ogóle
umożliwić życie i funkcjonowanie. Nie znamy jego wcześniejszych
losów - jedno jest pewne - ten kot MIAŁ dom. Dlaczego go
stracił? Raczej został wyrzucony, niż uciekł - nikt go nie
szuka… Może pojawiły się problemy np. z wypróżnianiem?
Zresztą,
spójrzcie na to zdjęcie - komentarza nawet dla laika nie potrzeba
W
piątek - od razu po zdjęciu - kotek dostał lewatywę -
jelitka miał całe zapchane. Poskutkowała bardzo hmmm obficie -
na posłanko. Przedwczoraj (niedziela) byłam w lecznicy - Trafo
rwie się do ludzi jak szalony, gada, domaga się głaskania,
jedzenia - sami zobaczcie na filmiku
https://www.youtube.com/watch?v=lRWtJyS55LI
No
i chyba zdecydowanie lepiej się porusza - może to skutek
opróżnienia zapchanych jelitek, może „puściły” dzięki temu
jakieś uciski na nerwy? Widać na kolejnym filmiku
https://www.youtube.com/watch?v=ETtFI25wkLA
Kot
dostaje leki przeciwzapalne, przeciwbólowe i wspomagające pracę
układu nerwowo-mięśniowego i rdzenia. Załatwia się samodzielnie,
nic nie „gubi”. Czasem trafia do kuwety - ale nie wiemy, czy
świadomie, czy przypadkowo. No i napełniony brzuszek wypycha się
z jednej strony.
Z
konsultacji - na razie tylko na podstawie zdjęcia i filmików,
chcemy go trochę wzmocnić, zanim zaczniemy wozić po specjalistach
- oprócz koszmarnych deformacji widocznych na zdjęciu rtg dla
każdego - wiemy na razie tyle:
W
obrębie tkanek miękkich - deformacja serca, nieprawidłowe drzewo
oskrzelowe - skutek deformacji klatki piersiowej - żeber,
kręgosłupa, mostka. Na pewno problemy z układem pokarmowym,
perystaltyką jelit - uciski na nerwy. W kościach - podejrzenie
pęknięcia lub niezrośniętego spojenia łonowego, podejrzenie
zwichnięć w stawach biodrowych - a raczej wadliwej budowy, żaden
nie jest prawidłowy. Kości strzałkowe oddzielone od piszczeli -
brak więzozrostu, piszczele krzywe i odchylone. I zdeformowane
paluszki, nie zmieściły się na rtg…
Na
razie leki - przeciwzapalne, przeciwbólowe, wspomagające układ
nerwowo-mięśniowy. Za kilka dni - żeby szczepionka się
„utrwaliła” - steryd dożylnie. Karma fibre, ułatwi pasaż
jelitowy - i obserwując czekamy.
Jak
się ustabilizuje - dalsza diagnostyka.
Jeśli
chcecie pomóc - prosimy o wpłaty z dopiskiem TRAFO - na konto
FFA Łódź 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals
Oddział Łódź 40-384 Katowice, 11go Listopada 4.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz