Czyli nieszczęścia chodzą parami, albo chińskie przekleństwo „obyś w ciekawych czasach żył”.
W ciekawych czasach żyję, owszem, bez zachwytu, ale jakoś te czasu dość daleko się rozgrywają na szczęście. Bo ja już bardziej cenię miękkie kapcie, spokojne sprzątanie kuwetek i mycie podłóg.
Ale czasem albo coś mnie podkusi, albo ktoś poprosi. No i….
No i chyba dwa dni temu Ola łapała kociaki na podwórku przy Sienkiewicza, miały być trzy. Ola porusza się „moturem”, klatka jako ogon wystający z bagażnika jakoś dojedzie, ale kontener z kociakami to już za duże ryzyko. Miałam to opisać w tekście pozytywnym, i pewnie opiszę później.
W każdym razie dwa kociaki i kotka złapane, trzeci przepadł. Klatki stały, nic, Ola dała ogłoszenie na FB - i dziś 06.52 sms:
Dzwoni Ola, klatkę weźmie motorem, ale potem potrzebuje pomocy transportowej. Gdzie Sienkiewicza, gdzie Lipowa, mówię, to raczej nie ten. A jak nie ten, to co zostawisz? - pyta Ola. No nie.
Pojechała, za chwilę filmik i wiadomość:
Dziś wcześniej wstałam, wczoraj trochę planowałam podjechać w to wczorajsze miejsce tak na 2,00, posiedzieć ze dwie godzinki, coś złapać trochę na złość tym babom, ale osoba, która mnie prosiła o pomoc w tym miejscu nie mogła na noc postawić klatki na działce z powodu bólu głowy, więc też odpuściłam.
No więc wstałam, ogarnęłam kuwety, dałam jeść, i po krótkiej rozmowie z Olą pojechałam - w samochodzie dwie klatki i kontener, przydadzą się.
Ola z p.Anią, która zaalarmowała siedziały przy srebrnym samochodzie, kociak gdzieś pod silnikiem. Po krótkiej naradzie przywiozłyśmy z Olą dwa wcześniejsze kociaki - niech wołają braciszka czy siostrzyczkę. W międzyczasie kociak przemieścił się na podwórko pod czerwony busik, tam go wcześniej karmiono.
Godz.9.24 - sprawdzamy, jest pod samochodem, ogonek zwisa, kociak na płycie pod silnikiem. Klatka z przodu, klatka z tyłu, klatka + kontener z maluszkami z boku, czekamy.
Czas leci, ja do weta, więc muszę z domu ruszyć najpóźniej o 12.00, Ola do pracy. A kociak ma to w nosie!! Nakarmiony, okoliczni mieszkańcy zadbali o śniadanko, więc karmę w klatce słabo się interesuje. Nadzieja w rozmowie z rodzeństwem. Gadają, czasem milkną, wtedy Ola puszcza nagranie z telefonu - i gadają dalej.
Pokazał się o 9.41, zjadł z pierwszego talerzyka w klatce, umył nóżkę i znikł…
Zaczynamy rozważać całodobowe dyżury - umawiamy Dorotkę, potem zmieni ją Jarek, potem znowu my. Bo my musimy stąd odejść max 11.30.
Jest 11.03, Dorotka zmierza w naszym kierunku, kociak zaczyna wchodzić do klatki. Znów wyjada z pierwszego talerzyka, ale tym razem ta tylko trzy kąseczki. Nieruchomiejemy, czekamy, mało widać ale chyba wszedł dalej - w końcu o 11.16 upragniony trzask - jest!!! Wiecie, ile to jest bez ruchu i prawie bez oddechu siedzieć niemal 13 minut?
Odwołujemy Dorotkę i Jarka, kociaki do samochodu, odwożę do Oli, Ola do pracy, ja zgodnie z planem do weta - czarna dzika Niunia jest u mnie od stycznia 2022, miała wtedy ogromny krwawiący nowotwór na pleckach i skrajną anemię, w styczniu 2025 trzeba było usunąć oczko, a teraz coś się dzieje w oczodole… Oby nic groźnego.
Wiecie co w tym fajnego? Wszyscy w okolicy słyszeli kociaka, zajęli się nim, ktoś nam przyniósł talerzyk z karmą na wszelki wypadek, podpowiadali, gdzie jest, przechodząca pani zareagowała na kocie miauki - jednym słowem empatia, nie obojętność. Przeszkadzałyśmy siedząc na schodach tylko jednemu panu - ale ktoś taki zawsze się znajdzie.
Kociaki za chwilę będą do adopcji - śliczne burasięta. Pamiętajcie o nich, jeśli ktoś szuka takiego cudaka do kochania.
A ja tradycyjnie bardzo poproszę - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4, dopisek do wpłat - łódzkie koty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz