wtorek, 20 lutego 2018

Nie zabierajcie go…


opowiada Ania
W tekście o rudej Julce napisałam, że właśnie (2018.02.08) zadzwoniła pani z  prośbą o pomoc kotu biednej sąsiadki - panie mieszkają na Rogach, w okolicy lasu, koty są wychodzące - to domki - i coś poszarpało kocią łapkę - „szukam pomocy, kot od kilku dni ma mocno pokaleczoną łapkę, nie staje na niej, płacze, sąsiadka nie ma pieniędzy na weterynarza, pytała, powiedzieli jej 250zł za chirurgiczne oczyszczenie…. Dzwonię wszędzie, ŁTOnZ nie pomoże, dali kilka numerów, nikt nie odbiera, co można jeszcze zrobić? można pomóc? Sąsiadka boi się, że jej kota odbiorą i nie oddadzą, to biedna rodzina…”

poniedziałek, 12 lutego 2018

Dwie szylkretki - to już rok…


napisała Ania
Rzadko piszę o przyjemnych sprawach - może dlatego, że nie zajmują czasu, nie zajmują myśli, taki miły przerywnik w codziennym biegu? A może dlatego, że jestem Polką i w genach mam narzekanie? A może dlatego, że zaraz się rozklejam, a strasznie nie lubię siebie w tej formie i makijażu szkoda? Dziś wyjątek.

poniedziałek, 5 lutego 2018

Zrobiona w …. kota

opowiedziała Ania
Wiem, jak to odbierzecie moje kolejne opowiadanko z żalami - ale trudno. Bo staram się pomagać, ile mogę, ale co innego prosić mnie o wzięcie pod opiekę kota, bo wyprowadzili mieszkańców, wyburzają kamienicę i stareńka kotka nie ma się gdzie podziać

niedziela, 4 lutego 2018

Opowieść o Bodziu - Misterze


opowiedziała Jola
Na pewno miał kiedyś dom, może jego opiekun zmarł, a rodzina – jak to często bywa – nie chciała zająć się kotem? Błąkał się dość długo, był ponad rok dokarmiany w piwnicy zanim karmicielka zdecydowała się go zabrać do lecznicy i wykastrować. Po zabiegu trafił do mnie, bo szkoda było wypuścić takiego miziaka. Od początku ”bódł” główką, prosząc o głaski, dlatego nazwałam go Bodziem.

czwartek, 1 lutego 2018

Czarnulki z Wedmanowej

 
opowiedziała Wioletta
Koty są mocno oswojone, nieagresywne, w czasie pierwszego spotkania z nimi brałam na ręce, głaskałam - chętnie je przekażę, konieczna jest decyzja SZYBKO - dziś jest 2017.01.08 - przetrzymywane w ciepłej lecznicy rozhartowują się” - mówiła Ania.
Miała już je odbierać z lecznicy i odwieźć, lecz cały czas były wątpliwości czy warto wypuszczać koty w tak mało bezpieczne miejsce, gdzie grasują lisy, no i koty były dość drobne, delikatne i z zaropiałymi oczami. No i to, że były oswojone nie dawało nam spokoju. Biłyśmy się z myślami no i z zawartością portfeli.