Wspomnienia, wspomnienia - już mówiłam, że chętnie wrócę do wspomnień, do historii kotów, z którymi się zetknęłam. Że niektóre z nich są wręcz niesamowite, ale wszystkie mają wspólny mianownik - zdarzyły się naprawdę.
To wątek z kociego forum.miau.pl. w którym na bieżąco opisywane były poszukiwania Kleksa http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13&t=99482&hilit=Kleks - możecie skonfrontować wpisy i tę historię, dla ułatwienia posługuję się forumowymi Nickami uczestników akcji..
Magicmada prosiła, bym opisała historię cudownego odnalezienia kotka Kleksika, który przyjechał z Kielc do DS w Łodzi - i prysnął.
Uczestniczyłam w końcowej fazie poszukiwań kota, z opisów w wątku i z opowiadań (głównie Femki) znam początek, postaram się to w jakoś chronologicznie uporządkowany sposób opowiedzieć, wspomagając się cytatami z wątku. Piszę oczywiście z mojego punktu widzenia - stąd pewnie jakieś nieścisłości I wtręty osobiste.
Bardzo chcę podkreślić kilka moim zdaniem istotnych spraw:
był wygłodniały - nie umiał sobie znaleźć pożywienia, mimo że dość blisko był kocia stołówka - i prawdopodobnie zginąłby z głodu, jak kilka domowych „zgub”, które trafiły do nas zbyt późno.