sobota, 26 października 2013

Kleks - pomogły siły nadprzyrodzone

opowiada ansk
Wspomnienia, wspomnienia - już mówiłam, że chętnie wrócę do wspomnień, do historii kotów, z którymi się zetknęłam. Że niektóre z nich są wręcz niesamowite, ale wszystkie mają wspólny mianownik - zdarzyły się naprawdę.

To wątek z kociego forum.miau.pl. w którym na bieżąco opisywane były poszukiwania Kleksa http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13&t=99482&hilit=Kleks - możecie skonfrontować wpisy i tę historię, dla ułatwienia posługuję się forumowymi Nickami uczestników akcji..

Magicmada prosiła, bym opisała historię cudownego odnalezienia kotka Kleksika, który przyjechał z Kielc do DS w Łodzi - i prysnął.

Uczestniczyłam w końcowej fazie poszukiwań kota, z opisów w wątku i z opowiadań (głównie Femki) znam początek, postaram się to w jakoś chronologicznie uporządkowany sposób opowiedzieć, wspomagając się cytatami z wątku. Piszę oczywiście z mojego punktu widzenia - stąd pewnie jakieś nieścisłości I wtręty osobiste. 

Bardzo chcę podkreślić kilka moim zdaniem istotnych spraw:
 

kot był bliziutko miejsca, z którego uciekł, w zasadzie w najbliższej kryjówce, próbował wrócić do domu - mimo że był w nim tylko kilka dni (piątek - poniedziałek),


był wygłodniały - nie umiał sobie znaleźć pożywienia, mimo że dość blisko był kocia stołówka - i prawdopodobnie zginąłby z głodu, jak kilka domowych „zgub”, które trafiły do nas zbyt późno.

środa, 23 października 2013

Nos dla tabakiery - czyli jak miasto kotom pomaga

opowiada ansk
Nos dla tabakiery - czy ktoś jeszcze pamięta? Więc przybliżę - miejski program bezpłatnych sterylizacji kotów wolno żyjących w wybranych lecznicach ma być dla kotów wolno żyjących i karmicieli, czy dla lecznic? 
A dokładniej? A proszę bardzo. 
Rzadko sama robię łapanki - przeważnie tam, gdzie karmiciele z jakichś powodów sami nie dadzą sobie rady - starsi, niesprawni. Pracuję - mogę łapać tylko w dni wolne od pracy, bo po pracy, czyli po 17tej, do czasu zamknięcia lecznic talonowych, czyli do 19-20tej, za mało czasu, ludzie wracają za pracy, na podwórkach ruch, więc generalnie - nic się nie złapie.

poniedziałek, 14 października 2013

Borysek z Kasprzaka

opowiada ansk
Przy ul.Kasprzaka, jakby na zapleczu Makro a naprzeciwko ArtDomu, jest niezabudowana działka. Sięga aż do Alei Włókniarzy, przy MaterBudzie. Na tej działce kilkoro karmicieli karmi koty. Dość trudno się z nimi współpracuje, bo są wśród nich zdecydowani przeciwnicy sterylizacji, a poza tym koty dostają takie ilości jedzenia, że zawartość pułapek wcale ich nie nęci. Dodatkowy punkt karmienia jest w MaterBudzie, jest tam cięgle rodząca kotka, a słowo „sterylizacja” jest w ogóle zakazane (przynajmniej wtedy było). Poznałam to miejsce chyba w 2010 albo 2011, zimą, pomagałam łapać.
I wtedy też dowiedziałam się o nim, nawet go widziałam - piękny pingwinek długowłosy, podobno łagodny, podobno dający się brać na ręce. Chciałam go zabrać, znaleźć mu dom - ale nie dał się złapać. Z karmicielką - p.Teresą - uzgodniłyśmy, że jak go złapie, dzwoni do mnie. Przypomnę - to była zima 2010 / 2011.

Pingwineczka Teodorka i jej rodzeństwo z ulicy - proszą o szansę

opowiada ansk
Zacznę jak opowiadanko o Borysku, bo taki sam jest początek - przy ul.Kasprzaka, jakby na zapleczu Makro a naprzeciwko ArtDomu, jest niezabudowana działka. Sięga aż do Alei Włókniarzy, przy MaterBudzie.

piątek, 11 października 2013

Ulica Bukowa

Opowiada ansk
Dawno nie pisałam - grubo ponad rok. 
Ponad rok temu złamałam nogę, wlazły jakieś komplikacje zdrowotne, jednocześnie z nie-zdrowotnymi - ciągną się do tej pory i nie wiadomo, kiedy i jak skończą. No i nie pisałam - porobiło mi się coś z głową, nie mogę wejść na miau, bardzo mocno ograniczyłam „kocią” działalność - stresy, nerwy, nie mam cierpliwości do karmicieli i ogólnie „wielepów” (wiedzących lepiej, określenie naszej Ewymrau), wybucham, generalnie lepiej mnie od ludzi izolować. 
No. 
Ale Basia (Hikora) powiedziała, że chętnie czytacie te moje opowiadanka, więc spróbuję „wrócić do pisania”.  
Może w końcu zbiorę się i opiszę historie kotów, które spotkałam? Albo chociaż uporządkuję zapiski, tak, by można ją było dać Wam do przeczytania.. Czasem te historie są prawie niezwykłe, czasem tylko wzruszające, czasem z happy endem, a czasem smutno zakończone…. 
Pewnie będę pisać bardziej zjadliwie i gorzko, ale taki jest mój obecny nastrój…. Jedno jest pewne - wszystkie historie są prawdziwe, i dotyczą konkretnego kota, konkretnej akcji, jest to bardziej rodzaj kroniki niż opowiadanka „opartego na faktach”. A że dziwne przypadki, prawie niewiarygodne zbiegi okoliczności - cóż, życie… Chyba tyle tytułem wstępu wystarczy, czas przejść do rzeczy. 
A więc.
Mój szef, całkiem fajny facet, mimo że szef (ma kota) zadzwonił wczoraj (piątek, 2013.10.04), że kogoś odwoził i przy starych domkach przy Bukowej zobaczył bawiące się przy jezdni koty i kociaki.