opowiada ansk
Podobno pojawił się niedawno...
Podobno jest dziki....
Piszę „podobno”, bo coraz trudniej wierzyć mi ostatnio w ludzkie słowa...
W każdym razie – przyjmijmy, że pojawił się niedawno, czyli kilka tygodni temu na balkonie.
Typowe blokowisko, mieszkanie na parterze, w mieszkaniu koty wychodzące, więc i ten wchodził i wychodził. Dawał się głaskać...
No i kilka dni temu przyszedł jakiś „dziwny” -z niesymetrycznym tyłem, kulejący, nie chciał jeść, chował się po kątach. Na lekarza pieniędzy nie ma, kot do kontenera nie chce wejść, więc telefon.
Lecznica, diagnoza – złamana z przemieszczeniem miednica – z prawej strony.
Z lewej – kość udowa wyrwana ze stawu biodrowego, uszkodzone kolano, prawdopodobnie zerwane więzadła. Na zdjęciu jeszcze jajeczny – ponieważ do zrobienia rtg trzeba było kotka uśpić – został wykastrowany. Jak na razie – koszt 150zł.
W poniedziałek dalsza diagnostyka -i zależnie od stanu kolana albo wariant optymistyczny, czyli amputacja główki kości udowej, kilka tygodni w małej klatce – do czasu zrośnięcia się miednicy, niesprawne kolano.
Wariant pesymistyczny – wysoka amputacja w stawie biodrowym. W obu przypadkach kot będzie niepełnosprawny, nie może być kotem wychodzącym, nie ucieknie w razie niebezpieczeństwa. Pani, która go karmi, może go ewentualnie zatrzymać, ale swoje koty wypuszcza i wypuszczać będzie, są takie szczęśliwe na wolności, nie odbierze im tego. Prawda, że jej dwa koty w ostatnim czasie „gdzieś poszły”, prawda, że sąsiadce zginęła kotka, a kocur spod samochodu wyczołgał się z połamanymi kręgami piersiowymi, cudem przeżył, pół roku nie chodził, majątek poszedł na leczenie i rehabilitację..
Ale wolności kotom odbierać nie będzie, zasiatkowanego balkonu sobie nie wyobraża.
No i w klatce też go trzymać nie będzie, nie da rady …
My natomiast nie bardzo wyobrażamy sobie wydanie kolejnych kilkuset zł z naszych naprawdę bardzo skromnych środków na leczenie, które nie będzie kontynuowane ...
I – niestety, trzeba to powiedzieć jasno – na leczenie zwierzaka, który będzie kalekim kotem wychodzącym, czyli nie będzie w stanie uciec przed żadnym niebezpieczeństwem.
Czyli – prawdopodobnie zginie w ciągu kilku miesięcy... Więc rozpaczliwie szukamy dla niego miejsca – na okres zrastania się miednicy i na potem, domu, który nie dopuści do kolejnego wypadku, który rozumie, że jest to kot specjalnej troski.
Szukamy mu miejsca, bo w naszych domach tymczasowych go niestety nie ma – ciągle są kociaki – już mocno podrośnięte – zeszłoroczne, które nie znalazły domów, bo w Łodzi w ostatnich latach kociąt bardzo dużo. Szukamy też pomocy finansowej dla niego … Szarak jest dość duży i piękny, bury w białych rękawiczkach i z białym krawatem, ma może ze dwa lata ...
Czy jest miły? Trudno mi powiedzieć ... Najpierw obolałego kota wpychałam do kontenera i wiozłam w nieznane, potem trzymałam, gdy bolące biodro i nogę badał lekarz, wystraszonemu w lecznicowym boksie błyskałam fleszem po oczach ... Syczał, gdy wyciągałam rękę, ale nie uderzył, dał się pogłaskać. Być może nie jest (jeszcze) nakolankowym pieszczochem, ale na pewno nie jest dziki... I dom to jego wielka szansa – dziki kot po takim wypadku musiałby zostać uśpiony.
Najnowsze wieści: 10.04.2013
Podobno pojawił się niedawno...
Podobno jest dziki....
Piszę „podobno”, bo coraz trudniej wierzyć mi ostatnio w ludzkie słowa...
W każdym razie – przyjmijmy, że pojawił się niedawno, czyli kilka tygodni temu na balkonie.
Typowe blokowisko, mieszkanie na parterze, w mieszkaniu koty wychodzące, więc i ten wchodził i wychodził. Dawał się głaskać...
No i kilka dni temu przyszedł jakiś „dziwny” -z niesymetrycznym tyłem, kulejący, nie chciał jeść, chował się po kątach. Na lekarza pieniędzy nie ma, kot do kontenera nie chce wejść, więc telefon.
Lecznica, diagnoza – złamana z przemieszczeniem miednica – z prawej strony.
Z lewej – kość udowa wyrwana ze stawu biodrowego, uszkodzone kolano, prawdopodobnie zerwane więzadła. Na zdjęciu jeszcze jajeczny – ponieważ do zrobienia rtg trzeba było kotka uśpić – został wykastrowany. Jak na razie – koszt 150zł.
W poniedziałek dalsza diagnostyka -i zależnie od stanu kolana albo wariant optymistyczny, czyli amputacja główki kości udowej, kilka tygodni w małej klatce – do czasu zrośnięcia się miednicy, niesprawne kolano.
Wariant pesymistyczny – wysoka amputacja w stawie biodrowym. W obu przypadkach kot będzie niepełnosprawny, nie może być kotem wychodzącym, nie ucieknie w razie niebezpieczeństwa. Pani, która go karmi, może go ewentualnie zatrzymać, ale swoje koty wypuszcza i wypuszczać będzie, są takie szczęśliwe na wolności, nie odbierze im tego. Prawda, że jej dwa koty w ostatnim czasie „gdzieś poszły”, prawda, że sąsiadce zginęła kotka, a kocur spod samochodu wyczołgał się z połamanymi kręgami piersiowymi, cudem przeżył, pół roku nie chodził, majątek poszedł na leczenie i rehabilitację..
Ale wolności kotom odbierać nie będzie, zasiatkowanego balkonu sobie nie wyobraża.
No i w klatce też go trzymać nie będzie, nie da rady …
My natomiast nie bardzo wyobrażamy sobie wydanie kolejnych kilkuset zł z naszych naprawdę bardzo skromnych środków na leczenie, które nie będzie kontynuowane ...
I – niestety, trzeba to powiedzieć jasno – na leczenie zwierzaka, który będzie kalekim kotem wychodzącym, czyli nie będzie w stanie uciec przed żadnym niebezpieczeństwem.
Czyli – prawdopodobnie zginie w ciągu kilku miesięcy... Więc rozpaczliwie szukamy dla niego miejsca – na okres zrastania się miednicy i na potem, domu, który nie dopuści do kolejnego wypadku, który rozumie, że jest to kot specjalnej troski.
Szukamy mu miejsca, bo w naszych domach tymczasowych go niestety nie ma – ciągle są kociaki – już mocno podrośnięte – zeszłoroczne, które nie znalazły domów, bo w Łodzi w ostatnich latach kociąt bardzo dużo. Szukamy też pomocy finansowej dla niego … Szarak jest dość duży i piękny, bury w białych rękawiczkach i z białym krawatem, ma może ze dwa lata ...
Czy jest miły? Trudno mi powiedzieć ... Najpierw obolałego kota wpychałam do kontenera i wiozłam w nieznane, potem trzymałam, gdy bolące biodro i nogę badał lekarz, wystraszonemu w lecznicowym boksie błyskałam fleszem po oczach ... Syczał, gdy wyciągałam rękę, ale nie uderzył, dał się pogłaskać. Być może nie jest (jeszcze) nakolankowym pieszczochem, ale na pewno nie jest dziki... I dom to jego wielka szansa – dziki kot po takim wypadku musiałby zostać uśpiony.
Najnowsze wieści: 10.04.2013
Szarak
właśnie jedzie do tymczasowego domu tymczasowego, razem z mailem
odebrałam telefon - sprawdzimy, jak się zachowuje w
domu, jak "traktuje" ludzi i to nam da podpowiedź, jakiego
domu mu szukać.
Zdrowotnie
- miednica zrośnięta, główka kości nie ucięta -
zdaniem lekarzy dobrze sobie radzi w obecnym stanie i nie ma na razie
sensu ciąć.
No,
szefowa lecznicy - szczuplutka - strasznie boleje nad
tym, że kot w lecznicy stracił linię - a mówiąc po
polsku, upasł się. On widząc człowiek tańczy w klatce licząc na
przekąskę, potem - tradycyjnie - osykuje wyciągniętą
rękę, a potem rozpływa się głaskany,.
To w lecznicowym boksie,
zobaczymy w mieszkaniu...
Dzięki, Aniu! :)
OdpowiedzUsuńCzekamy na wieści z domu tymczasowego :)
OdpowiedzUsuńWitaj, a kto Ty jesteś? Znasz tego kota?
UsuńTo nie dom tymczasowy, a już stały. A wieści? Nie wiem, lekarka zmieniła pracę, wyjechała z Łodzi, a on z nią. Ale ostanie były takie, że dogadał się z psem - przyjaźni nie ma, jest pokojowe współistnienie.
Decyzja o tym, ze kot zostaje, zapadła późną jesienią - Szarak mocno się pochorował, nie bardzo wiadomo było na co. I chyba wtedy tymczasowa opiekunka zdała sobie sprawę, że on już jej i niczyj inny :)