sobota, 28 lutego 2015

Złamana łapka - całość

opowiedziała Ania
Jedna historia przechodzi w drugą. Właściwie trudno je rozgraniczyć, chyba tylko imionami kotów. Chociaż ich losy też się dziwnie przeplatają…. 

czwartek, 12 lutego 2015

Mamrotek- kot uzdolniony.



 Noce zrobiły się czasem do spania. Po poprzednich świetlistych i bardzo ciekawych nawet mi to odpowiadało. Jednak ile można wytrzymać spokojność i nudę. Troszeczkę tylko. Ociupinkę. Życie to ruch, sen w cieple z pełnym brzuszkiem niekoniecznie nocą  i odkrywanie nowych zainteresowań.

wtorek, 10 lutego 2015

niedziela, 8.2.2015

Opowiada Ewa (uzupełnienie do historyjki poniżej):
jutro z dwójką studentów, wiertarką udarową, młotem wieeelkim i meslem ossstrym idziemy zJolą na ul. Wysoką
trzeba przejść przez płot i odblokować zamurowany otwór w spalonym pustostanie
od paru dni na posiłkach nie pokazuje się jedna kotak tam mieszkająca
jest duże prawdopodobieństwo, że została zamknięta
a potem z drugiej strony pustostanu (również przełażenie przez płot) trzeba postawić budkę
fotorelacja jutro
... mry!

o tym jak to Panowie Murarze trzy dziury zamurowywali

opowiada Ewa
 - o9.o2.2o14

o 9:oo przekroczyłam próg szkoły
młodzi już byli
od razu poszłam do Pana Inżyniera, co by zgodę uzyskać na wyniesienie ze szkoły ciężkiego sprzętu
zgodę dostałam
sprzęt (młot udarowy, wlieelki młotek i ossstry przecinak) zapakowaliśmy i pojechaliśmy
młodzi od razu zabrali się do pracy
przeskoczyli ogrodzenie
obeszli budynek i znaleźli dwa miejsca gdzie zamurowano dziury
dziurę drugą i dziurę trzecią, która schowana była przed moim obektywem
dziura trzecia dała się rozwalić celnym kopem - zdjęć nie ma, a szkoda, te celne kopy musiały być bardzo fotogeniczne!
dziura trzecia pewnie była robiona jako ostatnia i Panowie Murarze już siłki nie mieli...
dziura druga natomiast wymagała trochę więcej pracy

Długowłosa kwiaciarka Serena

 Od kilku, może kilkunastu dni po Placu Barlickiego lata coś czarne i mocno kudłate, wygląda źle, jest bardzo ostrożne, przychodzi prawie punktualnie o 22-giej, jest bardzo ostrożne. Wg informatorów czarny jajeczny kocur.
Nowe, źle wygląda …..
Jakoś się wczoraj z Anią H. zebrałyśmy, wcześniej (znaczy o 21szej) zabrałyśmy z dt małą dziką białą szylkretkę z Wapiennej, bo jakaś niewyraźna - brak apetytu, pawiki… Złapiemy szybko to kudłate, z oboma wskoczymy do lecznicy, może przed północą wrócimy o domu - taki był plan. W końcu rano do pracy trzeba.
Realia - zabieramy małe, jedziemy po łapkę, 21.30 jesteśmy na miejscu, nastawiamy łapkę. Zdjęć nie ma, bo za ciemno. Zresztą, klatka stoi przy budce, za publicznym podziemnym wc, widzimy z samochodu ledwo jej kawałek. Zimno, siedzimy z włączonym silnikiem, kocyk na kolanka, czekamy.
22.20 - kotów brak. Tzn był biały w bure łatki, mieszkający chyba w podwórku przy Medaxie po drugiej stronie ulicy, obejrzał o klatkę, poszedł sobie. Podobno trzymają się razem z kudłatym. Trochę się zniechęcamy, niepunktualny ten kudłaty, mała czeka na lekarza… W końcu dogadujemy się z kwiaciarkami (pracują całą dobę, na tym zimnisku też), że skoczymy do lecznicy, wrócimy, jakby co - niech przykryją klatkę i dzwonią.
Mała ma dreszcze, raczej ze stresu niż z zimna, w samochodzie było ciepło, ona w kontenerku wypełnionym kocykami. Ciemnozielona biegunka, bateria zastrzyków, krem pobrana na morfologię. zostaje na kroplówce, wracamy na posterunek.
23.00 - cisza i spokój. Tzn kocia cisza, bo kręcą się kwiaciarki, jacyś przechodnie, w pobliżu chyba jest darmowa jadłodajnia, bo widać ludzi z parującymi kubkami. Zaczynamy drzemać, grzanie niby na 20stopni nastawione, ale trochę dygoczemy. Tyle że małą mamy odebrać po 1,5-2godzinach, więc i tak trzeba czekać….
0.28 - dość tego, wracamy. Ania H. zdecydowanym krokiem idzie zabrać łapkę, wraca prawie zapłakana - był, wchodził do klatki, szybko szłam, spłoszyłam go!! Cóż, poczekamy jeszcze chwilę.
0.45 - ostrożniutko podjeżdżam samochodem przez chodnik bliżej klatki - może to go nie spłoszy, jeśli go nie ma, to wracamy. Jest, siedzi w klatce!!! Zamkniętej!!!

Dalej standard - do samochodu, szybka fotka - tragiczne oczy, zwłaszcza jedno, do lecznicy, odpchlenie, odrobaczenie, dwa antybiotyki w zastrzykach + wzmocniona biodacyna do oka. Wg wstępnych oględzin wątpliwe, czy to oczko da się ocalić .… Kotka, ok.3-4lata, raczej niesterylizowana, absolutnie domowa, futro bardzo sfilcowane.

W dt powarczała na koty, gdzieś się schowała, rano wyszła, dostała kropelki - tak wyglądało oczko

Mała z Wapiennej - po pracy znów lecimy do weta…. A dziś wieczorem / nocy będziemy łapać to trzecie chore… Za dużo czasu chyba ten kociak nie ma….

Jeśli możecie pomóc - to bardzo prosimy -
FFA Łódź 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040
Z dopiskiem Wapienna - na małą
Albo Serena - na kudłatą
A następnym razem zaciskajcie kciuki o 22-giej, nie po północy !!!
To pisałam ponad tydzień temu.
Ktoś mi powiedział, że gdzieś na Placu Barlickiego wisi ogłoszenie o zaginionym długowłosym szylkretowym kocie. Któregoś wieczora pojechałam, obleciałam Plac, znalazłam ogłoszenie - syberyjka, na pewno nie ta, ale zadzwonię, może… Jednak nie nasza, na szczęście tamta już wróciła do domu.
W międzyczasie mała biała szylkretka codziennie jeździła do lecznicy, dostała chyba półtora litra kroplówek, stosowną ilość antybiotyków, probiotyków i uodparniaczy, oraz coś, co wygląda jak mleko, jest jakimś białkiem chyba, jest w torebkach podobnych to torebek z krwią i kosztuje ponad 200zł za opakowanie. Tego preparatu oczywiście niewiele - tyle, ile się daje do kroplówki. Nie wiadomo, co konkretnie pomogło, w każdym razie - 06.02.2015 już w zasadzie normalnie je. Nie za dużo, więc jest dopychana convalescence, ale razie wszystko wskazuje na to, że wyzdrowieje.
Biedna i chora mruczała i przytulała się, teraz już ucieka, chowa się pod wannę, znów próbuje gryźć - no i Lucynka zapakowała ją do klatki - łatwiej oswoić ślicznotkę. Rudi (kot) i Fuks (pies) pomogą, są w tym świetne.

Tego trzeciego z Wapiennej nie udało się złapać - tzn karmicielka wraz z Ewą Mrau złapały w ręce chorą burasię - ale siedmiomiesięczną i oswojoną, z naciętym uszkiem, na pewno nie z miotu „naszych”. Pewnie komuś uciekła… Na szczęście znalazła dt. To trzecie „nasze” nie pojawia się, i tak naprawdę nie wiemy, czy już go nie ma, czy w ogóle nie było? Karmicielka tradycyjnie, nie za bardzo rozróżnia „swoje” koty…
W czwartek 05.02.2015 poszłam z kudłatą szylkretką do lekarza - i została w lecznicy na zabieg. Bo w oczku coś złego się zadziało - coś pękło, wylało się, nie dochodziłam co, bo jakoś słabo mi się zrobiło. Wczoraj od razu dostała zastrzyk przeciwbólowy.

Dziś po kompleksowych zabiegach wróciła do domu tymczasowego - usunięcie oczka, sterylka, wygolenie dredów z podwozia, remont paszczy. Chyba czuje się lepiej - mam nadzieję, że to nie tylko środki przeciwbólowe pooperacyjne, a ulga - to oczko musiało strasznie boleć - nie pozwalała w ogóle dotykać twarzy. Nie siedzi pod łóżkiem, śpi spokojnie na poduszce, przychodzi się pogłaskać, mruczy.

Nie lubi kotów.
Muszę podjechać do lecznicy po fakturkę - wiem, że 250zł, na taki zakres zabiegu jest to cena wyjątkowo specjalna - dziękujemy lecznicy, jak zwykle.
Ile kosztowało leczenie małej białej szylkretki - jeszcze nie wiem, muszę do drugiej lecznicy po fakturkę.
Jeszcze czeka ją i pozostałą trójkę kociaków (czarne siostrzyczki i małą szylkretkę szczepienie….
Na te maluszki z Kozin mamy do Państwa 160zł - bardzo dziękujemy.
2015-02-01 Katarzyna B. S. Syców - 50zł
2015-02-02 Katarzyna A.M. Łódź - 20zł
2015-02-02 Jan M. M. Łódź - 50zł
2015-02-02 Grażyna M. Łódź - 20zł
2015-02-07 Grażyna G. Łódź - 20zł