sobota, 31 sierpnia 2013

Moje złego początki cz.2

Chciałam napisać krótkie historie o zwierzętach, które szły ze mną przez życie. Ale jak zamknąć w pigułce trzynaście szczęśliwych lat? 
Obawiam się , że będzie długo.

Zawsze bałam się psów. Najmniejszy ratlerek stawiał mnie na baczność. Oczywiście, wszystkie psy do mnie podchodziły, zaciekawione moim strachem ;)

Ale gdy zauważyłam, że mój syn chowa się za mną na widok psa, pomyślałam, że coś z tym trzeba zrobić. Na początek kupiłam książki. Owszem, przed kupnem chomika też kupiłam książkę. I przed urodzeniem dziecka. I po urodzeniu. 
I w ogóle uważam, ze jeśli ktoś o czymś nie wie nic, to dobrze, żeby się dowiedział.

Z książek dowiedzieliśmy się, że psy mają różne charaktery. W tym miejscu przepraszam osoby, dla których jest to oczywiste; dla mnie nie było. Potem zrobiliśmy głosowanie. Wszyscy (!) zgodziliśmy się na sznaucera olbrzyma, sukę. 

czwartek, 15 sierpnia 2013

Bo to się zwykle tak zaczyna, czyli jak zostałam kociarą.

napisała jola

Pusia
Całe życie miałam psy. Nie chciałam wziąć kota, mimo, że akurat wtedy, przed 13 laty, nie było w domu żadnego futerka. Kot niszczy, przewraca wszystko, robi bałagan – wyobrażałam sobie czarny scenariusz i drżałam o całość moich zbiorów płyt i kaset z muzyką klasyczną. Ale jestem mało asertywna, a kociaka trzeba było pilnie gdzieś umieścić i tak maleńka Pusia zagościła w moim domu. Byłam zupełnie zielona, wcześniejsze kontakty z psami nie ułatwiały mi zrozumienia kociego języka i kocich potrzeb. Uczyłam się powoli, a Pusia pewnie powiedziałaby, że byłam dość tępa.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Czy istnieją kocie anioły?

opowiada Jolabuk

Czy istnieją kocie anioły?
Oczywiście, sama znam kilka. A jednego z nich namówiłam, aby o sobie opowiedział.
Najpierw bardzo się zdziwił...
O mnie? To chyba nudne, kogo to zainteresuje? No, ale skoro prosisz, dobrze. Tylko o czym by tu... Sama nie wiem. Może najpierw opowiem o dworcu, przecież mam przydomek „Dworcowa”. Zawsze opiekowałam się kotami, ale tam zaczęłam dokarmiać 12 lat temu, wtedy mieszkałam bliżej, a te koty były takie biedne, takie głodne. Chowały się w jakichś zakamarkach, z trudem przeżywały zimę. W miejscu, gdzie mieszkają ludzie, prędzej znajdą się jakieś resztki, ale tu nie było nic do jedzenia dla kotów. Tyle, że ludzie ich nie niepokoili, chyba że bezdomni, którzy też się tu gnieżdżą.

środa, 7 sierpnia 2013

Kocie perypetie z psem w tle cz.1

opowiada Monika

Moim zamiarem jest przedstawianie pewnych przemyśleń. 
Nie zamierzam nikomu narzucać swoich racji a sama czasem mam wrażenie zmienności mej wypowiedzi zależnie od por roku i tego co moje kochane kocice nawywijają mi w domu.

A zatem część pierwsza. Co to jest kot i po co właściwie jest mu człowiek ?

Kot to zwierzę niewątpliwie mistyczne. Skoro oddawano mu cześć w czasach tak dawnych to dlaczego my ludzie współcześni mielibyśmy zaprzepaścić miliony lat tradycji :) 

wtorek, 6 sierpnia 2013

Moje złego początki cz.1

Dawno, dawno temu w moim domu nie było żadnych zwierząt. 
Nic. Pustka. 
Tylko ja tego nie odbierałam jako pustki; odwrotnie, uważałam, że ludzie mający zwierzęta biorą sobie kłopot na głowę. 
No, bo jak to: pogoda czy niepogoda wychodzić z psem?
Mieszkać z kotem, który jest co prawda piękny, ale jakiś dziwny? Ptaszki w klatce? Rybki?

W tym czasie usłyszałam opowieść, że pewna osoba zakupiła dla swoich córek dwie świnki morskie, zwierzątka spadły ( nie razem, po kolei ) z jakichś szafek i wybiły sobie siekacze. 
I ta osoba ( ani chybi nienormalna) trze im marchewkę!
Przyznaję, że przez jakiś czas opowiadałam przy każdej okazji tę anegdotę...

Niedługo potem nabyłam chomika. Była to łapówka dla mojego syna (wówczas 3 lata), któremu trzeba było wyleczyć ząbki. 
Zwierzątko było cudne i łatwo się oswoiło, do tej pory lubię opowiadać o jego wybrykach. 
Któregoś dnia chomiś wdrapał się po zasłonie na karnisz (2,7m) i zwalił na dół.
 I oczywiście wybił sobie siekacze. 
Wtedy nie uważałam już tarcia marchewki za głupią czynność ;)
Ps. Ząbki oczywiście odrosły, a chomik przeżył z nami 2 lata i trzy miesiące.
Niestety, nie zachowało się żadne zdjęcie chomika (zwanego przez nas Myszą), więc to zdjęcie pożyczyłam z Wikipedii

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Sprzątać czy nie? - rozważania Moniki

Witajcie,



Dzisiejsze moje rozważania skupią się na ładzie i porządku w mieście czyli krótko mówiąc z perspektywy psiarza na zwykłym sprzątaniu odchodów. 
Sprzątać czy nie ? 
Oto jest pytanie.

Z natury lubię jak jest czysto, więc krzywiąc się i wyginając sprzątam urobek mej suni. Niestety kiedy już trzymam w dłoni wątpliwych zapachów zawiniątek, pojawia się pierwsza przeszkoda – mianowicie „gdzie jest pomarańczowy śmietnik – wyznaczony na tę okoliczność?” Dopada mnie dylemat czy wrzucać torbę do zwykłego śmietnika czy błąkać się w poszukiwaniu tego właściwego? Niby można wrzucić jakąkolwiek torebkę ze wspomnianą zawartością do jakiegokolwiek pojemnika, zważywszy, że w pomarańczowym jedynym na moim osiedlu ulokowane są już inne śmieci jak np. plastikowe butelki, ale czy wypada ?

W końcu pomarańczowy jest do tego przeznaczony.



Drugim moim wielkim problemem jest wysoka trawa – jak wydłubać brutalnie mówiąc kupę pośród długich badyli – pomijając względy estetyczne dla mnie jest to zadanie niewykonalne. Nie można kosić etapami, tak by chociaż jeden trawnik nie był taki zarośnięty? Może są tacy, którzy potrafią przekonać psa, by podczas, gdy trawa bujnie rośnie załatwiał się na chodniku. 
W tym miejscu pragnę zapytać czy ucieczka to należne rozwiązanie na uniknięcie grzebania się w ....

Chciałabym podkreślić iż mimo tych przeciwności nadal jestem zwolennikiem sprzątania po swoich pupilach. Zawsze powtarzam, że lepiej sprzątnąć z trawnika niż z buta czy spodni. Marzy mi się także, by nakładano mandaty za śmiecenie na ulicy i pozostawianie odchodów (nie tylko zwierzęcych), a zebrane środki by były spożytkowane na poprawę jakości naszej zielonej, miejskiej przestrzeni.

piątek, 2 sierpnia 2013

Bez kotów

Wyjechaliśmy w okolice Gostynina. Koty zastały w domu. Mieliśmy cieszyć się piękną pogodą, lasami, jeziorem. Mieliśmy pływać kajakiem i rowerem wodnym. Zaczęliśmy wypoczynek przy rekordowej w to lato temperaturze 36 stopni. Uff, jak gorąco... W pokoju na szczęście chłodno, po krótkim odpoczynku pomaszerowaliśmy do lasu. Zebraliśmy trochę kurek i upał nas pokonał. Reszta dnia była tylko czekaniem – podobno w nocy miały być burze. Może gdzieś...Wieczorem nad jeziorem zaatakowały komary i meszki. Mnóstwo małych latających, gryzących drani.