niedziela, 1 listopada 2020

 


CZEŚĆ DRUGA - temat trudnych decyzji - czyli usypiania kotów.


Aksamitka, Bambo, Puszek - koty z Drukarskiej. Rok 2010, nieporadne matka i  córka, kilkanaście kotów, zniecierpliwieni zapachami sąsiedzi - i wielka akcja pomocy, dokładnie opisywana na forum.miau.pl, na blogu też o niej wspominałam w opowiadankach o tych kotach. Kilka lat temu umarła matka, chyba w 2018 córka, Aksamitka trafia do mnie tuż przed śmiercią córki, Bambo - już po. Dwa nieco młodsze koty pozostałe z tej grupki z 2010 - znalazły domy

Aksamitka i jej syn Bambo - oba prawie 20letnie. Próbowałam, Aksamitka przeżyła u mnie miesiąc, Bambo - pół roku. Puszek - syn Aksamitki z młodszego miotu, pisałam o nim w „Cudzie świątecznym” - odszedł w czerwcu 2020 w swoim domu.



Kot Świąteczny, Pan Kot - dwa domowe koty… Pierwszy znaleziony niemal w wigilię 2016 ślepy, zagłodzony i zmarznięty leżał na chodniku. Drugi - podrzucony jesienią 2014 w  miejsce łapanki, potem okazało się, że ktoś pozbył się chorego… Pierwszy przeżył ok.7 tygodni, drugi - 3mce…



Dzikie trzyłapki - pierwsza z 2012 ze stadionu Start - za amputację zmiażdżonej łapki straszono mnie synem karmicielki, który z samym Wołoszańskim pracuje. Druga Tatra z Tatrzańskiej - 2017 - przez pierwsze miesiące chodziła za mną i syczała. Obie żyją w  domach i mają się dobrze, zdjęcia tej Startowej przepadły wraz z pendrivem….

Był jeszcze kociak ze zmiażdżonymi tylnymi łapkami, którego zgarnęłam jadać na uroczystość rodzinną, kilkumiesięczna czarna kotka z urwaną przednią łapką i raną „oczyszczoną” tak, że zaszyta była w niej razem ze skórą sierść - im się nie udało. Udało się małemu kocurkowi z urwaną przednią łapką - przeżył wiele lat w  dobrym domu.

Nie udało się uratować Wapiti z Wapiennej - kwiecień 2019…



Dobrze się ma wychudzona ślepa Lalunia z Paderewskiego, obecnie okrąglutka. kilka miesięcy życia w cieple dostała stara i chora srebrna kotka z Pomorskiej.



Nie udało się uratować szkielecika ze Zgierza - wrzesień 2017, natomiast znaleziony również w Zgierzu przy okazji poszukiwań rudego Alfika - lipiec 2016 - szkielet szylkretki, czyli Zmorka - przysyła mi wiadomości z nowego domu. Czasu zabrakło kolejnemu szkielecikowi - kotce z zajezdni PKS - lipiec 2018.




Udało się poharatanej z gnijącymi ranami kotce z Obornickiej, której przez pół roku nie umiał złapać AP - wzięłam ją w ręce. Teraz to ogromna czarna dama. Udało się kotce z Żeromskiego, ciągnącej nóżkę - AP jw.



A skoro zahaczyłam o AP, to i o schronisko.

W kwietniu 2014 pod Nobohotelem pojawił się chory kot. Zanim coś dla niego zorganizowałam - trafił do schroniska. Nie wychodził mi z głowy, czytałam, że gaśnie, że potrzebuje domu, nie kociarni. Zaproponowałam, że wezmę - pod warunkiem, że testy Felv i FIV będą ujemne. Były. Podobno. We wrześniu trafił do mnie - z takim „dokumencikiem” negatywnych testów. Ciągle leczony, bardzo opornie szło, ale zaczął wyglądać jak kot. Lekarce coś nie pasowało - znów testy - białaczka jak dzwon. Natychmiast Virbagen i co się dało. Drugiej dawki nie doczekał…



Dwa dzikie koty, w które mnie „wrobiono”. Miałam tylko pomóc w łapaniu, poradzić gdzie i jak leczyć, ew pomagać przy zastrzykach. Wyszło jak wyszło. Bezzębne, za to wyjątkowo grube - obecnie. Kulka z Rzgowskiej - luty 2018 i Clerk z  Urzędniczej ślepy i  głuchy, z  przekrzywioną główką - grudzień 2019.



Powypadkowe albo pogryzione - nie wiedziałam, jakie mają szanse, gdzie je umieszczę i za co będę leczyć - Wiewiór (październik 2014), Żuraw z półoskórowanym ogonem i poharatanym grzbietem (kwiecień 2020), kot leżący przy krawężniku na Żwirki (kwiecień 2018). Wiewiór od dawna w domu, Żuraw zastanawia się, czy jest kotem dzikim, czy domowym, ten ze Żwirki bezskutecznie reanimowany w lecznicy…



Mogłabym jeszcze długo, w ciągu tych kilkunastu lat nazbierało się co najmniej kilkadziesiąt trudnych przypadków, ale chyba wystarczy tej wyliczanki. Każdego próbowałam ratować, a podjęcie z lekarzem decyzji o uśpieniu nigdy nie było łatwe ani proste…

Teraz optymistyczniej - dwa koty, które pewnie zapamiętam na zawsze - od razu wiadomo było, że będą kotami bardzo szczególnej troski. Oba - kolejno - trafiły do takiego domu, w którym na pewno były - Trafo i są - Myszka - szczęśliwe. O obu pisałam - Trafo - kocurek z koszmarnie zniekształconym kośćem, ciągnący tylne łapki, i Myszka - głucha, półślepa, początkowo półsparaliżowana. U Pana Piotra - Czesio i Czesia. Przy żadnym z nich nie miałam wątpliwości, że trzeba ratować.



Nie miałam i nie mam nadal wątpliwości, że warto powalczyć o Jaskra i Borka Kalonka. Obaj sprzed kilku miesięcy - Jaskier już po dwóch operacjach obu uszek, teraz okazało się że w kolanku nóżki ma „gruz kostny” - albo po starym urazie, albo nowotwór. Borek Kalonek wyleczony z postrzałów, sepsy i hemobartoneli pewnie wrócił do swojej wagi z lepszych czasów - 6,5kg, a to niewielki kotek. I ujawniły się kontuzje tylnych łapek - w obu naruszone są kolanka, w jednej staw biodrowy - wg lekarza powstały dawno, kiedy kotek miał dom i był grubaskiem…



Jak na razie uciążliwości to ciągły zły humor Jaskra i brudna dupka Kalonka - nie sięga, więc muszę się i tym zająć. Oprócz wyczesywania Kasjo, Patryka, Drutka i Clerka, bo nie radzą sobie z futerkiem i filcują się.


I co? Może tym optymistycznym akcentem skończę żale?

I prośbą, byście nie oceniali trudnych decyzji - nie tylko moich - na podstawie krótkiego wpisu na FB czy gdziekolwiek indziej. Bardzo łatwo radzić i krytykować, ocenić własne możliwości słowami „nie dam rady, nie mogę” i tłumaczyć komuś, że przecież on akurat może…


No to jak zwykle poproszę - pomóżcie - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4, dopisek do wpłat - łódzkie koty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz