środa, 4 lipca 2018

Kocie wyliczanki


opisała Ania
Trafiłam w to miejsce w środku listopada 2017 po zgłoszeniu jakiegoś przechodnia. Sterylek miejskich już nie było, kasy na płatne zabiegi nie miałam, siły na żebranie o  pieniądze na różnych forach i FB też nie. Ale teren spory, zamknięty, przyjazny kotom, koty karmione przez kuchnię - obiekt to placówka z długotrwałym pobytem podopiecznych, z własną kuchnią, placówka zainteresowana obecnością kotów. Zostawiłam telefon, by w razie jakichś kocich problemów dzwonili i zakonotowałam miejsce do sterylek. Wyglądało no to, że po długich walkach z UMŁ sterylki miejskie w  2018 rozpoczną się po wcześniej niż w kwietniu, jak w ostatnich latach - więc poczekam.

Kotów było siedem - rudy, burasia i pięć czarnobiałych - jeden malutki, dwa z  czarnym liściem na nosku, jeden z kreską na nosie, jeden z białym noskiem. Kiedyś tam ktoś z  pracowników pożyczał klatkę-łapkę, próbował łapać i sterylizować. Ale koty się „nie łapały”, i w sumie nie wiem, czy coś zostało zrobione.

Ponownie przyjechałam w ostatnich dniach marca 2018 - bo niestety sterylki znów ruszyły późno. Kotów było znacznie mniej - rudego znaleziono martwego, małego jedna z pracownic zabrała do domu. Za to pojawiła się mała tri - obsmarkana koncertowo, nowa burasia - wyglądała jakby była w ciąży.. Tę w ciąży na szczęście złapałam jako pierwszą - na szczęście, bo zaraz potem poproszono mnie, by ciężarnej nie łapać, bo koty są tu potrzebne, A poprzedni bury miot gdzieś znikł - chodziły takie cztery bure małe obsmarkane, a potem gdzieś poszły. Potężnego gila miała także mała tri - tak, były z nią jeszcze trzy rude i rudobiałe, też się smarkały, i  też gdzieś poszły.
Z drugiej strony ogrodzenia koty były karmione przez mieszkańców bloków - przeprowadziwszy kilkanaście rozmów trafiłam do karmicielek, poprosiłam o  zaniechanie karmienia na czas łapanek, obiecałam informować, co się łapie i co wypuszcza - panie bardzo były zaniepokojone losem kotów. Potwierdziły tamte znikające mioty - były chore, oczka i noski zalepione, najpierw jadły, potem już tylko siedziały skulone przy miseczkach. A potem znikły, pewnie je ktoś zabrał…
Warunki łapania właściwie komfortowe - stawiałam klatki na ogrodzonym terenie i  jechałam do swoich spraw, przyjeżdżałam co kilka godzin sprawdzić „zawartość” klatek. Byłoby jeszcze fajniej, gdyby ktoś z pracowników mógł w godzinach pracy wyjrzeć przez okno i ewentualnie zadzwonić, oszczędzając mi kontrolnych kursów, ale nie dało się. Z okien karmicieli klatki nie były widoczne, a obie panie nieco w leciech, na dokładkę mocno zagrypione - mimo to karmić schodziły, nie miałam sumienia prosić je, by dodatkowo latały sprawdzać stan klatek.
Nie obeszło się bez drobnych irytacji - a to kuchnia „pomyślała”, a to karmicielki - i obok klatki-łapki znajdowałam pełną jedzenia miskę - jak myślicie, co wybierały koty - przynętę w klatce czy tę miskę? Wiecie, o ile dni przedłużało to łapanie? Jedna miska to jeden-dwa dni. Dla mnie to bardzo dużo.
Złapałam i wysterylizowałam tam wszystkie obecne w marcu 2018 koty - dwie burasie - dużą i mniejszą, ta ciąża okazała się koszmarnym zarobaczeniem, kocura z  czarną kreską na nosie i potężną przepukliną (przepuklinę zreperowano), kocurka z  czarnym liściem na nosie (zdjęcia z lecznicy brak) i kotkę z białym noskiem. Co do płci czarnobiałych mogę się trochę mylić, nie pamiętam już dokładnie, obie burasie na pewno dziewczyny.

Mała trikolorka - chora - nie nadawała się do zabiegu - ale ani zainteresowane losem kotów karmicielki, ani nieco mniej, ale również zainteresowana tym losem placówka - nie miały miejsca na klatkę, by przetrzymać w niej małą w czasie leczenia - 7-10dni. Na lecznicowy szpitalik też nie było pieniędzy.

Podsumowując 2017 - w listopadzie 6 dorosłych kotów + jeden maluch.
W marcu 2018 - kotów 6, w tym dwie nówki - burasia i tri.
Po drodze dwa „zniknięte” mioty.
Być może przez zniknięciem ocaliłby je uniodox podawany w jedzeniu, 1 tabletka 1x dziennie na 10kg kota - czyli na miot kociaków spokojnie wystarczyłaby jedna. Opakowanie 10 tabletek - około 10zł….
Albo telefon do mnie - koszt wg stawek operatora. Pomogłabym albo poradziła coś, pokierowała, gdzie można szukać pomocy.
Tak jeszcze raz dla jasności - w listopadzie 2017 było 7 kotów, potem przybyła burasia i dwa mioty po 4szt - w sumie w marcu, kiedy tam wróciłam, powinno być SZESNAŚCIE kotów. Było SZEŚĆ - z pozostałych znane są losy dwóch - rudego martwego i maluszka zabranego do domu. A reszta? Jak myślicie? Ja myślę, że nikt ich nie zabrał ani nie ukradł. Że ta ósemka tak jak rudy - po prostu nie żyje, maluszki zabił koci katar, słabsze dorosłe może też się zaraziły, a może szukając partnerów zginęły pod samochodami albo po prostu odbiegły zbyt daleko, nie umiały znaleźć drogi powrotnej i nie dały sobie rady w obcym terenie? Dziewięć żyć - 7 maluszków i dwa dorosłe koty…

Na teren placówki po zabiegach odwiozłam cztery dzikuski - mniejszą burasię i trzy czarnobiałe. Większej, przemiłej znalazłam w końcu kwietnia dom, mała tri nadal szuka mądrego i bezpiecznego domu, który popracuje nad nią i dokończy oswajanie - ona nie atakuje, nie wyciąga pazurków ani ząbków, po prostu ucieka.
Kilka dni temu zajrzałam tam kontrolnie, żeby się przypomnieć na wszelki wypadek - cała czwórka jest, wygląda dobrze, nie oddalają się, ciągle widać je na terenie. Udało mi się pstryknąć tylko liścia na nosie:

Czy potrzebny komentarz? Może tyko taki - populacja kotów wolnożyjących wyginie nie na skutek sterylizacji / kastracji, jak obawiają się np. ci karmiciele, którym zwyczajnie nie chce się zrobić nic oprócz karmienia. Koty po zabiegach są silniejsze i  zdrowsze, mają szanse na dwukrotnie dłuższe życie niż te płodne - kotki nie wyniszczają się ciągłymi ciążami, rodzeniem i karmieniem miotów, które i tak umierają. Kocury nie walczą ze sobą na śmierć i życie. I panie, i panowie trzymają się terenu nie lecąc na oślep przez ruchliwe ulice w poszukiwaniu partnerów. Kotów nie zabraknie - będą, będą po prostu dłużej żyć. Jak solidny wyrób w porównaniu z tandetą.
Jeszcze dłużej, jeśli jeszcze zareagujemy na chorego kota i spróbujemy mu pomóc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz