środa, 11 listopada 2015

Czort - smutek po rozstaniu ;-(

I mały Czort pojechał.... A Ola w rozpaczy... to kolejny mail:
"Stało się…. Moje maleńkie kocię pojechało do domku stałego...
Jest mi źle, ale dziś rano zaopatrzyłam się w napoje wyskokowe, więc popijam piwko i ronię łzy. Trochę łzy żalu, a trochę radości, jakoś się kurna zdecydować nie mogę, do czego mi bliżej...

Tak czy inaczej, wszystkie moje zwierza czuły, że coś się zadzieje, mały Czorcik też…Biedactwo zakopało się w pościeli dzieci na maxa...
Suka krążyła niespokojnie, skuczała i domagała się głaskania na potęgę. Moje kociska zastrajkowały i przestały kuwetować, ot,od rana kuweta czysta, normalnie  - n ówka, funkiel nie śmigana, Za to 15 minut po wyjeździe małego miałam błoto w kuwecie, specjalnie cholery trzymały, jak nic to była KOCIA ZEMSTA, ale byłam przewidująca , miałam zapas żwirku na balkonie! Ha, też mam coś z kota! Wymieniłam  żwir i strolowałam kot. ały jedynie kuwety używał, a to nigdy moim kotom nie przeszkadzało.
Moje koty punkt pierwsza się schowały, mało tego zostałam OPRYCHANA przez Bluśka... Ania rozumiesz, przez BLUSIA... Olałam Blusia, zajęłam się Czortem. Napasłam koteczka na zapas, bo a nóż moje maleństwo "stresa złapie" i jeść nie będzie?? Tak czy siak małego napasłam tak, że poszedł spać. Ja w międzyczasie zrobiłam coś do żarcia dla rodziny, ot zupka gulaszowa, żeby się nie przemęczać i mieć trochę czasu dla małego...
No i żem ze stresu strzeliła se piwko ,dla kurażu... TYYY godzina 14:15 dzwonek, serce wali mi jak dzwon Zygmunta, ale se myślę, że gówniarz się może nie spodobać, Boryniu nie wylezie (Boryniu to koci "barometr " ludzi, jak są "paskudni " nie wyłazi z szafy, jak mogą być wylezie, pokaże się, a dopiero później idzie na upatrzone z góry pozycje). Jak by nie wylazł , bym kota nie dała... Ale Boryniu był czujny , obserwował co się dzieje, obcy ludzie mu nie przeszkadzali, zaprezentował się... Później zaprezentował się Bluś , i oczywiście wzbudził niekłamany zachwyt (tylko Ty masz wrażenie ,ze kot jest paskudny, Bluś swoje waży, ale prezencję ma). Może do szeleszczącego tunelu nie wlezie, ale wygląda dumnie i normalnie jak wchodzi do pokoju to wiadomo, że wchodzi PAN I WŁADCA tego bałaganu.
Wracając do sprawy  -  nagadałam się tak, że szczęki mnie bolą .. Pani Kasia siedziała jak na tureckim kazaniu... Normalnie świętej cierpliwości kobieta, co dobrze wróży dla Czorta, tym bardziej, że cały czas była ośliniana przez sukę, suka w ogóle nie reagowała na komendy. Pani Kasia musiała być obwąchana i obśliniona na maxa.
Mnie jakoś dziwnie głos się zaczął trząść przy rozmowie , chyba na stare lata mi na maxa odbija Ci powiem, nie pierwsza adopcja i nie ostatnia, ale Czort skradł mi serce tak jak Bluś i Boryniu... Przekazałam co przekazać miałam, Czort został zapakowany do kontenerka, ja łykałam ślinę , udzielając ostatnich rad "z serca " płynących. (Biedna Pani Kasia). Państwo zbierają się do wyjścia, a tu suka blokuje drzwi, wącha transporter... Normalnie jej '”dziecko” zabierają… Sukę odwołałam, Państwo wyszli.... a ja z suką i z Justyną się poryczałyśmy.... Bywa i tak, nie każda adopcja jest łatwa, ta była dla mnie i dla Justyny masakrycznie trudna, dziwię się, że w ogóle  wyadoptowałyśmy tego Czorta,.... Teraz brakuje nam podgryzania stóp, odgłosów galopady do kuwety, przytulania się i tego mruczenia... Ale pewnie teraz ktoś inny cieszy się z naszego "pędzelkowatego" kota.. 

Szerokiej drogi, i dobrego życia mój kochany Czorcie....Oby Ci się kochanie dobrze wiodło."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz