czwartek, 10 lipca 2014

Trochę optymizmu cz.1

napisała Ania
Bo to bardzo potrzebne w naszych działaniach. Bo często ma się wrażenie, że wszystkie nasze starania są bojkotowane przez tych, którym powinno najbardziej na naszej pomocy zależeć - przez karmicieli… Bo np. właśnie zadzwoniła do mnie karmicielka, która nie tak dawno - zimą, w
te wielkie mrozy - przeszkadzała mi wszelkimi siłami w łapaniu podrostków (do adopcji). Najpierw prosiła o pomoc, a potem…. Sporo na swój temat też się od niej dowiedziałam. Teraz zadzwoniła, bo są cztery kociaki i kotka w kolejnej ciąży… Nie wcześniej, bo jakoś nie pomyślała.

I co ja mam zrobić? Zamiast sterylki jednej kotki kilka miesięcy temu zdaniem tej pani powinnam się zająć czterema ok.4miesięcznymi kociakami i kolejnym przychówkiem, bo teraz kotka nie przychodzi…. Przyjdzie pewnie z kociakami, a karmicielka znów mnie zawiadomi, jak będą za duże do oswojenia i adopcji, a za małe na sterylki…..

Wracając do optymizmu - mam zwyczaj notować różne numery telefonów - o zaginionych kotach, o znalezionych kotach, no i oczywiście kotach adoptowanych. I takie, z których dzwonią pytając o możliwość adopcji - bo są tacy, co dzwonią co kilka miesięcy - kolejnego kota im „ukradziono”.

Ale miało być optymistyczne, więc - jakieś 10 dni temu (początek lipca 2014) w kociej budce na osiedlu pojawił się nowy kot - czarny, ewidentnie domowy. Z doniesień wynikało, że malutki. No to p.Łucja poszła po tego maluszka i wróciła z pięknym, czarno-dymnym przemiłym roczniakiem. Przemiłym dla ludzi, bo domowe koty p.Łucji chciał zjeść natychmiast. No to siedział zamknięty sam w pokoju. Tylko wyobraźcie sobie małe mieszkanie z wyłączonym jednym pokojem przy tych temperaturach - nawet przeciągu nie można zrobić.. No i perspektywa - na pewno kiedyś tam się kocurka wyadoptuje, ale kiedy? Teraz wakacje, potem początek roku szkolnego, wiec może w październiku… Proponowałam, że zawiozę do schroniska, choć wszystko się we mnie na takie coś buntuje, ale p.Łucja na takie rozwiązania kategorycznie się nie zgadza. Na razie szybka kastracja.

No więc robimy kotu zdjęcia, ogłoszenia - z pełną świadomością, że znalezienie mu domu teraz graniczy z cudem. Zupełnie przepadkiem zajrzałam na miau (na razie tego forum unikam, muszę wrócić do normy), zupełnie przypadkiem na wątek schroniskowy - i znalazłam tam fotkę ogłoszenia. Bez przekonania wysłałam smsa - pan zadzwonił natychmiast, przybiegł do p.Łucji chyba po kwadransie.



Poznali się - pan kota, a kot pana. Wrócili do domu. Poprosiłam o zdjęcia kota i jego imię, p.Łucja nie zapamiętała. Dostałam taki mail:

Dzień dobry!

Pomogła Pani odnaleźć naszego kotka, który zaszedł na osiedle Jagiełły, i którego wczoraj odebrałem od Pani Łucji. Oddalił się ponad kilometr od domu (z Julianowa, przy Łagiewnickiej / Świerkowej).

Z imieniem kotka jest pewien problem. Bo to jest "Tygrysek" albo "Jał-jał". Reaguje na obydwa.

Tygrysek  - bo widać pręgowanie, mimo że jest czarny (dymny) i tak w zasadzie został nazwany w miocie, z którego go braliśmy (ze wsi, 200km od Łodzi), i tak woli starsza córka - Ania.

Jał-jał  - bo tak mówiła do niego Jagódka, kiedy miała 2 latka, kiedy go wzięliśmy w zeszłym roku jesienią. "Tygrysek" było dla niej za trudne. Nawet "Miau" było za trudne. I tak się przyjęło. Prawdę mówiąc to jest to nawet imię oficjalne bo tak jest zapisany w "Sowie" (żeby było oryginalnie). I teraz, kiedy go wołamy to jest: "Tygrysek, Jał-jał". To "Jał-jał" to też tak trochę zamiast "kici-kici".

Zdjęć jakoś mu wcześniej nie zrobiliśmy, a wysyłam Pani te, które zrobiłem telefonem, kiedy wrócił do domu. Niestety są słabej jakości. Żona była jeszcze w pracy, zdjęcia zrobiłem żeby jej wysłać. Wcześniej jej nie powiedziałem, że jadę po prawdopodobnie naszego kota, żeby nie robić nadziei, gdyby było inaczej. Niespodzianka była! :)

Po powrocie szybko znalazł swoje ulubione miejsca (krzesło w pokoju, stołek w kuchni przy drzwiach), wieczorem kładł się na kołdrze, a z sypialni wyszedł w ten sam specyficzny sposób - skokiem przez komodę ;) ...pamiętał :)”



Poradziłam, by kota zachipować - wtedy miałby większe szanse wrócić do domu, bo tak daleko od domu nikt by go nie szukał - wrócił przez rzadki i szczęśliwy zbieg okoliczności.

Dla porządku - mapka:



tu został znaleziony - w rejonie Kochanowskiego / Wspólnej

stąd zginął Jał-Jał - z rejonu Łagiewnickiej / Świerkowej

3 komentarze:

  1. A tak na margineszie - czy zdążyłaycie wykastrować i czy opiekun zapłacił za kastrację?

    OdpowiedzUsuń
  2. A - tak
    B - nie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kot został wykastrowany darmo jako tzw. bezpański. Opiekunowie w rewanżu zakupili karmę dla innych podopiecznych.

      Usuń