wtorek, 9 kwietnia 2013

MACIUŚ I FILINKA - historia prawdziwa

Opowiada ansk

2012.04.22 - wielki niegdyś zakład pracy, teraz prawie opustoszały. Puste hale, mały ruch, cisza i spokój, prawie sielanka.. I w te „sielskie” warunki trafiają wyrzucane z domów zwierzaki… W dawnym biurowcu jest przychodnia lekarska, dwie starsze Panie korzystające z niej półtora roku temu zaczęły karmić Macieja - domowego kocurka, który podszedł do nich płacząc i żebrząc o jedzenie.. Panie mieszkają daleko, zdrowie nie pozwala na codzienne przyjazdy. Więc co dwa dni Maciek je do syta, w pozostałe musi radzić sobie sam. Od wakacji nie jest sam - towarzyszy mu maleńka sunia, Filinka. Spotkał ją podobny los - też wyrzucono ją z domu… Szczuplutka, maleńka sunia spragniona jakiegokolwiek towarzystwa i ciepła przywiązała się do Maćka, nie odstępuje go na krok. Dzięki niemu przeżyła zimę, dzięki niemu nie umarła z głodu.. Bo przytulali się i ogrzewali w mroźne noce, bo z nim przyszła do karmicielek, bo on wystraszonej kruszynce pokazał, że te Panie nie robią krzywdy….

Maciuś i Filinka codziennie czekają na swoje opiekunki - p.Urszulę i p.Joannę przyjeżdżają co dwa dni, ale zwierzaki zawsze mają nadzieję. Ukryte za pniem drzewa obserwują bramę, czekają…

W końcu są panie, pełne miseczki, pełne brzuszki.


Potem chwila pieszczot i znów trzeba się rozstać…. Psie i kocie oczy proszą - nie zostawiaj, zabierz nas ze sobą,Niestety jedna z Pań jest zbyt chora, by zaopiekować się zwierzakiem na stale, druga już ma kilka własnych… Więc pozostaje czekanie - Filinka smuci się całą sobą, Maciuś stara się zachować godność… Panie szukają domu dla tej małej pary, a my próbujemy w tym pomóc…
Najlepiej wspólnego domu, bo zwierzaki są bardzo zżyte - kiedy Maciuś zachorował i kilka dni był w lecznicy, Filinka płakała i nie jadła…
Nie zajmą dużo miejsca, ona jest mniejsza niż kot….
Kocurek jest wykastrowany, kocurek i sunia odrobaczone. Panie karmicielki o to zadbały. Nie wiadomo, czy sunia jest wysterylizowana - jeśli nie, pomożemy w sfinansowaniu zabiegu. Lekarz weterynarii wiek zwierząt ocenił na ok.3-4 lata, stan zdrowia określił jako dobry.
Rozsyłamy wszędzie gdzie sią da maile z historią pary zwierzaków, przyjeżdżają mili Państwo z Włocławka poznać zwierzaki i zastanowić się nad adopcją - mają już swoje psy i koty, decyzja musi być rozważna.
2012.05.04 - Edyta jedzie poznać Maciusia i Filinkę, ochroniarz pokazuje jej bardzo chorego kota. Tego samego dnia kot trafia do lecznicy.
To relacja Edyty : „Poraniony kocur-krówek okazał się kotką. Dałam Jej na imię Zuza. Kotuchna miała nowotwór ucha, który wygląda na niezłośliwy i został usunięty. Do tego spotkał Ją stan zapalny, który wdał się bardzo głęboko, straciła słuch w jednym uchu, na czaszce urosła bomba z ropy wielości pięści. Być może dwie przypadłości mają ze sobą związek. Tym trudniejsza sprawa, że zadawniona. Zuzka przeszła bardzo poważną operację, ma założone dreny, dostaje kroplówki, wygląda jak matriks, popodłączana z tymi wszystkimi odpływami. Niestety kotka jest bardzo wyniszczona, nie waży nawet 1,5kilograma, kiedy leżała na stole w narkozie, wystawały Jej nerki. Przekazuję słowa Pani Doktor, jeżeli do jutra przeżyje, będziemy walczyć. Stan jest bardzo ciężki, potrzebna moc kciuków, oby do rana. Kiedy Ją dziś zobaczyłam po raz pierwszy, zaalarmowana przez Pana Ochroniarza "tu leży kot" nie miałam wątpliwości, że natychmiast musi trafić do lekarza. Byłam tam trzy razy, dopiero za trzecim podejściem, kiedy przyjechała Pani, która Ją karmi, wyszła z ukrycia i trafiła na klatkę łapkę”.Niestety Zuzki nie udało się uratować - odeszła 2012.05.08… 
Nie była dzikim kotem, pewnie też ktoś pozbył się jej z domu wywożąc w „bezpieczne” miejsce, tak jak Maciusia i Filinkę…
2012.05.08 - Edyta znów na terenie Wifamy, spotyka się z opiekunkami. P.Urszula zabiera do domu Filinkę - chcę ją wykąpać, nauczyć chodzić na smyczce, przypomnieć życie w domu - przygotować do adopcji.

 Razem z opiekunkami głaszczą Maciusia, ten wywala się brzuszkiem go góry i widać guz na brzuszku…. Wspomnienie o Zuzce - i czerwony alarm.

2012.05.09 - czerwony alarm - rozsyłamy maile szukając dt dla Maciusia - na okres rekonwalescencji po zabiegu. Lecznicę przygotowaną na zabieg mamy. My naprawdę nie mamy gdzie, wszystko zapchane, a po operacji trzeba go gdzieś zabrać.… Dt musi być w Łodzi, by kontynuować ew leczenie… 2012.05.11 - jest dom tymczasowy dla Maciusia - znalazł się przez kocie forum. 2012.05.12-13 - Jedziemy po niego w sobotę (12.05) rano, potem po południu umówione z p.Urszulą - pogoda fatalna, mży, chłodno. Maciusia nie ma. W niedzielę podobnie. Zaczyna być nerwowo - jest możliwość operacji, jest dom tymczasowy, a kota nie ma.. Złośliwość losu?
2012.05.14 - dom tymczasowy - p.Wiesia - umawia się z p.Urszulą na wtorek, ale nie wytrzymuje i jedzie szuka Maćka w poniedziałek. Ma szczęście - jest i Maciek, i p.Joanna. Pakują kota do kontenera, i do lecznicy. A tam na szczęście okazuje się, że guz to stara przepuklina. I że nie ma sensu jej operować, „częstować” go narkozą, kroić - bo kotu nie przeszkadza. Trzeba obserwować i jeśli coś się będzie dziać - reagować. Czyli tym bardziej kot nie może wrócić na „wolność kontrolowaną” w stare miejsce… Filinka też tam nie wróci - zostanie u p.Urszuli. Ani p.Urszula, ani jej mąż, po kilku dniach obserwacji suni w domu, po przekonaniu się, jak wrażliwym i delikatnym pieskiem jest ta kruszynka, jak bardzo przywiązała się do nich przez kilka dni i jaką traumą było jej dotychczasowe życie - nie wyobrażają sobie oddania jej komukolwiek.
2012.05.15-19 - Maciuś siedzi pod szafą w domu tymczasowym, p,Wiesia siedzi obok szafy, podsuwa miseczki z jedzonkiem, częstuje przysmaczkami, gada do kotka, wszelkimi siłami stara się złagodzić koci stres. Kupuje mu obróżkę antystresową. Cierpliwość i empatia dają w końcu rezultatu - Maciuś ostrożnie wychodzi z ukrycia, zaczyna jeść, odwiedza kuwetkę. A potem życzy sobie pogłaskania, przytulenia, ulubione miejsce to krzesło pod stołem - bo obok siedzi p.Wiesia. No i p.Wiesia zaczyna zakochiwać się w Maciusiu - to naprawdę cudowny kot. Na szczęście w tym samym czasie znajduje się odpowiedni domek, bo panie Urszula i Joanna nie próżnowały - włączyły się bardzo energicznie w akcję poszukiwania domu.. P.Joanna napisała piękne ogłoszenie, wydrukowane pomocą „skomputeryzowanej” sąsiadki, razem z p,.Ulą, rozwiesiły po całej okolicy. Ich marzeniem jest domek w pobliżu, by mogły Maciusia odwiedzać (no i pewnie troszeczkę pilnować, by mu się krzywda nie stała). Znajduje się taki domek, panie przeprowadzają wnikliwą wizytę przedadopcyjną i decydują się powierzyć swój skarb właśnie temu domkowi.2012.05.20 - Wielki Dzień. Nie wiem, czy Maciuś zdaje sobie sprawę z doniosłości chwili. W każdym razie on był najmniej zdenerwowanym pasażerem samochodu, którym wraz z trzema opiekunkami - p.Urszula, Joanną i Wiesią - jechał do nowego domu. W domu chwilę pomyślał, zanim wyszedł z kontenera, wlazł pod komodę, spod komody pod kanapę, spod kanapy na kanapę Kubusia, swojego nowego przyjaciela. I tak go zostawiłyśmy - przytulonego do chłopca. 

Oczywiście pod serii pamiątkowych zdjęć.Wierzę, że Maciuś i Filinka będą żyli długo i szczęśliwie.
Nie wiem, czy marzyć, by takich szczęśliwych zakończeń było więcej, czy po prostu - by nie musiały się zdarzać….
I nie mogę przestać myśleć o Zuzce….

1 komentarz:

  1. Jednak nie do końca się udało.... Mimo tego, że Panie opiekujące się Maciusiem starały się znaleźć jak najlepszy dom dla niego, i uświadomić odnośnie zabezpieczeń - po jakim czasie Maciuś uciekł. Poszukiwania nie dały rezultatu - początkowo był widywany w okolicy, potem znikł. Może ktoś go przygarnął?....
    A Filinka żyje szczęśliwie, choć wiek i trochę daje się jej we znaki.

    OdpowiedzUsuń