sobota, 10 października 2015

I kto tu mruczy?: Koniec lata.

W rozterce jestem. Sam nie wiem czy cieszyć się z końca lata i powrotu do Łodzi, czy smucić. No bo niby mam teraz spokój i ciszę, mogę uzupełnić tłuszczyk na brzuszku, a spadło mi go sporo. Schudłem w trakcie urlopu łażąc po krzakach, trawach i odwiedzając sąsiadów.
Miłe wspomnienia.  Dobrze było w upalną noc czmychnąć z domu. Miałem kłopoty z ucieczkami, ale koleżanka to mistrzyni niedościgła. Kiedyś nas zapuszkowali i z powodu gorąca uchylili okienka na pięterku.  Wstają rano , a tu ja jestem, a latawicy brak. Była przecież na sto procent była.
Ona tam samotna w ciemności, a ja  spałam, nie czekałam, nie czuwałam. - jęczała opiekunka.
 Sobie popatrywałem na rozryczaną osobę, która niby to głaskała moje bure futerko, niby na mnie patrzyła, a jednak marzyła o wzroku laserowym, jakimś prześwietlaczu roślin lub urządzeniu wykrywającym koty. Dusia się zjawiła lekko zgłodniała i zaskoczona powitaniem tak radosnym jakby z wyprawy na Marsa wróciła. A do snu ją utuliły opowieści o strasznych istotach zamieszkujących las i pola nocą, porywających i zjadających koty. Chyba jednak krwiożercze wizje nie dotarły do zmęczonej koleżanki, ponieważ jak tylko mogła wybierała samotne wędrówki. A teraz lamentuje z powodu utraty wolności i to głośno, żarliwie, powiedziałbym przesadnie. W domku ciepło, przytulnie, a zbliżają się 
 przecież chłody i zawieje, ale ta jęczy godzinami i nie pomagają harce opiekunki ze sznureczkiem i piłeczką. Według szacownej koleżanki to za nudne jest. Próbowałem już jej łapą przywalić, tak solidnie, ale skutek odwrotny był. Jak wrzasnęła to wszyscy się zlecieli, psy i ludzie. Ja zaraz minę aniołka przyjąłem, ot koteczek nieśmiałeczek, więc ten ryk kocicy nie ja spowodowałem. Gdzież taki cichutki, spokojniutki mruczuś mógłby krzywdy robić. Nie do uwierzenia. 
Mamrociu ty nie bij Dusi. Mówię ci, że to się źle skończy. Inna cię na kotlety przerobi i co? Nie będzie ciebie. - powiada do mnie Halinka. 
A bo to Inna po paszczy nie oberwała od dzielnego kota. - odmruczam. 
Dostała, dostała, ale przypomnij sobie jak byłeś zaskoczony, że jeszcze żyjesz. 
Mam od czasu do czasu taki bohaterski trend w psychice, że nabieram ochoty do ryzyka i walę psy gdzie się da, a potem po  ataku odwagi zmniejszam się, zanurzam w pościel. Znikam na parę godzin z życia domu. To samo robię jak pogryzę pańcia kochanego przecież. Wracam po akcji jak już mocno zatęskni za moim widokiem. Jak on , znaczy pańcio zawoła
- Zobacz, zobacz znowu mi się krew leje. Znowu mnie Mamrocio ugryzł. 
To ja schowanko zajmuję i po kłopocie. Słyszę wtedy jak opiekunka cierpliwie tłumaczy , że przecież on człowiek powinien być mądrzejszy i zrozumieć, że kot nie znosi gwałtownych ruchów jak śpi. Wyciągaj ramię milimetr po milimetrze jak chcesz wstać , albo wkładaj ochraniacze. Widzisz ja nieszczęsna kobieta służę Mamrotkowi za obiekt do uciech cielesnych, a to bolesne jest. Jak te pazury wpije w dłoń, jak po biuście ugniecie to świeczki przed oczyma latają i wcale nie ze szczęścia. Owijam się kocem bardzo dokładnie przed i nawet książkę sobie czytam. Bez koca nie dałabym rady. Myśl, więc chłopie i nie narzekaj. I takie życiowe  motto  popieram. Narzekanie zajmuje czas, który można poświęcić na umilanie życia, nie nie sobie, tylko kotomkotom.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz