napisała Ania
Jedna historia przechodzi w drugą. Właściwie trudno je rozgraniczyć, chyba tylko imionami kotów. Chociaż ich losy też się dziwnie przeplatają….
Jak wyglądał mój „wolny” długi listopadowy weekend,
pisałam w opowiadanku o Arelanie, kto ciekawy i cierpliwy, niech zajrzy. Nie napisałam tam o telefonie - pani z Teofilowa znalazła kociaka z połamana łapką, była z nim w pobliskiej lecznicy, łapkę usztywniono, ale lekarz powiedział, że potrzebna jest operacja, i inaczej łapka źle się zrośnie i będzie krótsza. Wg dzwoniącej pani kociak norweski leśny, ma futro w uszkach i dłuższą sierść na brzuszku, 3-4 miesiące.
Norweski nie norweski, potrzebuje pomocy, chociażby pełnej diagnozy - nie miał robionego rtg. Umówiłam się z panią, że podrzuci go do Sowy, tam prześwietlą i zobaczymy, co dalej.
No i zobaczyliśmy - łapka spuchnięta, nieładne złamanie w łokietku, przemieszczenie, odprysk kostny… Trudne do zoperowania, bez gwarancji powodzenia - to wiadomość od rentgenologa. Pechowo najlepszy chirurg lecznicy jest na urlopie, wraca 14go, a z uwagi na trudność operacji z nim trzeba rozmawiać…..
Czyli na razie pat.
Z jednej strony z operacją chyba trzeba i tak chwilę poczekać, aż obrzęk ustąpi, z drugiej szkoda czasu na bezczynne czekanie. Więc jutro konsultujemy zdjęcia z dwoma dobrymi chirurgami, i zobaczymy. Kociak na czas leczenia będzie miał dom tymczasowy u pani, która go znalazła. Niestety na pewno będziemy Was prosić o pomoc finansową w leczeniu, a potem o pomoc w szukaniu domu, ale to za chwilę - poczekajmy na diagnozę, program leczenia i prognozowane koszty.
Poznałam malucha i zrobiłam mu zdjęcie odbierając z lecznicy Pirata z Motylowej (vide stosowne opowiadanko) i odwożąc go do domu tymczasowego. Norwega nie dopatrzyłam się w małym połamańcu, nie znam się - no, może trochę nietypową ma buzię, nie okrąglutką, a wyraźnie zarysowaną i „lwią” - na zdjęciach słabo widać… W każdym razie będzie z niego piękny kot.
Jedna historia przechodzi w drugą. Właściwie trudno je rozgraniczyć, chyba tylko imionami kotów. Chociaż ich losy też się dziwnie przeplatają….
Jak wyglądał mój „wolny” długi listopadowy weekend,
pisałam w opowiadanku o Arelanie, kto ciekawy i cierpliwy, niech zajrzy. Nie napisałam tam o telefonie - pani z Teofilowa znalazła kociaka z połamana łapką, była z nim w pobliskiej lecznicy, łapkę usztywniono, ale lekarz powiedział, że potrzebna jest operacja, i inaczej łapka źle się zrośnie i będzie krótsza. Wg dzwoniącej pani kociak norweski leśny, ma futro w uszkach i dłuższą sierść na brzuszku, 3-4 miesiące.
Norweski nie norweski, potrzebuje pomocy, chociażby pełnej diagnozy - nie miał robionego rtg. Umówiłam się z panią, że podrzuci go do Sowy, tam prześwietlą i zobaczymy, co dalej.
No i zobaczyliśmy - łapka spuchnięta, nieładne złamanie w łokietku, przemieszczenie, odprysk kostny… Trudne do zoperowania, bez gwarancji powodzenia - to wiadomość od rentgenologa. Pechowo najlepszy chirurg lecznicy jest na urlopie, wraca 14go, a z uwagi na trudność operacji z nim trzeba rozmawiać…..
Czyli na razie pat.
Z jednej strony z operacją chyba trzeba i tak chwilę poczekać, aż obrzęk ustąpi, z drugiej szkoda czasu na bezczynne czekanie. Więc jutro konsultujemy zdjęcia z dwoma dobrymi chirurgami, i zobaczymy. Kociak na czas leczenia będzie miał dom tymczasowy u pani, która go znalazła. Niestety na pewno będziemy Was prosić o pomoc finansową w leczeniu, a potem o pomoc w szukaniu domu, ale to za chwilę - poczekajmy na diagnozę, program leczenia i prognozowane koszty.
Poznałam malucha i zrobiłam mu zdjęcie odbierając z lecznicy Pirata z Motylowej (vide stosowne opowiadanko) i odwożąc go do domu tymczasowego. Norwega nie dopatrzyłam się w małym połamańcu, nie znam się - no, może trochę nietypową ma buzię, nie okrąglutką, a wyraźnie zarysowaną i „lwią” - na zdjęciach słabo widać… W każdym razie będzie z niego piękny kot.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz