Mistrz, Miszczunio, Ten co potrafi wyrwać człowieka ze złotego snu, Nawiedzony Kompozytor, Twórca niedościgniony dźwięków niezbyt kojących- tak mnie nazywają. Przecież nie moja wina, że jesienią koty odczuwają silną potrzebę artystycznej twórczości. Jakoś tak mi się porobiło w duszy, że nie da rady bez
grania żyć. Kładę się , chcę spać, a tu jakaś siła zmusza mnie do tworzenia. Muzycznie wyrażam swoje lęki, trwogi, przekazuję dobre i złe wspomnienia. Grzeczny jestem, nie chcę nikomu w ciągu dnia przeszkadzać, więc cichutko nocą żaluzjami sobie poruszam. Rozrzewniam się, samotność na parapecie uderza we mnie jak sztorm w jacht, nikt mnie nie słucha. Mnie kreatora dźwięków , twórcy odgłosów powodujących drżenie serca, sięgających gdzieś do zapisanych w kosmosie najwcześniejszych szumów i łomotów. Po kilku chwilach żalenia się, nadchodzi czas wkurzonego artysty. Rośnie dramatyzm moich utworów. Listewki żaluzji już nie są muskane, dotykane mdlejącą łapką. Czas na bunt, na budzenie. Głośno, szybko i mocno operuję instrumentem. Ludzka postać zrywa się z łóżka i z przerażeniem w oczach i głosie pyta:
Co ci jest Mamrociu?
Co mi jest?
Dusza mi się gdzieś wyrywa, celu szuka, czuję się jak jaki skowronek w przestworzach miotany wichrami.
Już dobrze, dobrze utulimy koteczka, zaświecimy anioła, pogłaszczemy po ciałku, okryjemy kocykiem i dobry sen przyjdzie.
Czasem nie powiem spokój przychodzi, ale nie zawsze. Gdy nadal niepokój jaskółczy jak pisał poeta mnie trzyma, zrywam się i dalej muzyczne tony wydobywam. Rozwijam się. Już teraz nie tylko jedną łapeczką przesuwam żaluzję. Obecnie rzucam się całym wdzięcznym ciałkiem na instrument i ta dam ślizg z góry na dół. A potem odwrotnie z dołu na górę, uważnie , precyzyjnie zaczepiając od czasu do czasu paseczek żaluzji pazurkami. Czekam na brawa za coś tak pięknego, za melodię łączącą najlepsze tradycje muzyczne ludzkości z nowoczesnymi formami przekazu. Jestem Mamrotek - muzyk nowoczesny, choć z równą maestrią korzystający z form dość prymitywnych, sięgających zarania dziejów. Dlatego po każdym fragmencie utworu odwracam głowę w kierunku śpiących i patrzę. Wstają, będą w zachwycie, gdyby coś im się nie spodobało to jestem gotowy poprawić. I poprawiam. Jak to mówią moje drugie imię to Skromność. Dobra, psy śpią, Dusia śpi, ale żeby oni spali to oburzające. Chwilunia, za minutkę będzie dźwiękowe oburzenie. Przecież obiecali opiekować się biednym kocurkiem, dbać o jego dobrostan. Świadków mam na te obiecanki. Czy ja mam duże wymagania? Nie. Grzecznie proszę tylko o brak kręcenia się po mieszkaniu ze sznureczkiem, rzucania piłeczek, za którymi mam ganiać w ciągu dnia dla lepszego snu w nocy, nawoływań- Mamrociu wstawaj. Kocham cię. Wyczerpany twórczością jestem, snu łaknę, na nogach się słaniam, przecież grałem sercem, duszą i ciałem. To niech sami sobie zabaweczki w rączki biorą, Dusia niech im pod sufit skacze . Gimnastyk nie jestem. Zresztą czy jaki znany muzyk miał wybitne osiągnięcia sportowe ? Nie znam takiego. A i bardzo proszę o niezawracanie mi głowy jedzeniem i lekarzami. Jak będę głodny to zjem. Sami widzicie, że minimalistą życiowym jestem.
Oj Mamotku, jak mi Ciebie brakowało - takie radosne światełko wnosisz. Pisz, pisz częściej - jesteś potrzebny :)
OdpowiedzUsuń