napisała Ania
Przyjechałam już po poszukiwaniach -
miałam odebrać z lecznicy i odwieźć kotkę-matkę. Wcześniej trzeba było
sprawdzić, w jakim wieku są maluszki, i zdecydować, co dalej. Rozważane
warianty to
b.
Wypuszczenie
kotki, zabranie maluszków - wtedy trzeba byłoby jeszcze z kotką do
lecznicy po leki antylaktacyjne
c.
Zabranie
całości na czas odchowania - tylko gdzie?
W każdym razie niezależnie od wariantu
maluszki trzeba było najpierw znaleźć w ogromnym (i brudnym) magazynie. I tę odpowiedzialną
i miłą pracę wykonały Ewa_mrau i Hikora.
No więc przyjechałam, jakoś trafiłam
do ogromnego magazynu w piwnicy.
Szłam
Szłam
I doszłam (zwróćcie uwagę na to leżące
krzesełko)
Ewa_mrau wk…na, Hikora rozbawiona - bo
to Ewa przekopała stuletni kurz na resztkach wykładzin jakichś, odwalała bryły
betonu i nurkowała w nie-wiadomo-czym po kociaki, a Hikora pomocnie podstawiała
kontenerek i tuliła biedne maleństwa.
Kurzu na ewinym przyodziewku i łapkach
nie widać, ale miałam obiekcje przy zabieraniu jej do samochodu, miło, że się starała
otrzepać i oczyścić wilgotnymi chusteczkami podsuwanymi przez Hikorę (niby o
wszystkim myśli, a kolacji dla mnie nie wzięła!!).
Podeszłam na 10m do siedliska
kociaków, nie zdecydowałam się tam zaglądać - i tak
po przejściu przez magazyn cały płaszcz miałam w kurzu….
Ewa jeszcze grzebała w kurzu, bo może jeszcze
jakiś kociak? Kotka pomiaukiwała, wyłowione maluszki kuliły się w kontenerku, a
ja chciwym okiem łypałam na to gięte krzesełko, a właściwie jego resztki. I co?
I mam je, siostrzeniec obiecał wyremontować, na teraz fazę na takie robótki.
Może pokażę potem zdjęcie. Choć raz z łapanki przywlekłam do domu nie koty
No dobra, kociaki -
siedziały grzecznie w kontenerku, nawet nie pisnęły.
Podobno śliczne, podobno dwóch
chłopaków i dwie dziewczynki, chyba jedno całe bure, reszta w skarpeteczkach.
Niebieskookie - jakieś 4,5-5tygodnia chyba.
Okazało się, że ewa_mrau całej
rodzince załatwiła miejsce w jednej lecznicy - dziękujemy
bardzo. Pani Doktor poczekała na nas, po dojechałyśmy już po godzinach pracy.
Kotkę oglądałyśmy w rękawicach i w kibelku, żeby w razie jatki łatwiej było
sprzątnąć, okazała się spokojna, Hikora miała zrobić zdjęcia, ale naciskała coś
dziwnego i filmiki się nakręciły, a ja je wycięłam …. W każdym razie kotka ma cztery „czynne”
cycuszki, czyli na 90% kociaków więcej nie ma. Cała rodzinka została odpchlona
i zapakowana do sporej klatki. Kotka schowała się do budki, zdenerwowana i
pewnie zdezorientowana zapachem odpchlaczy na maluszkach osyczała je i sprała….
Dwa uciekły za budkę, dwa na klatkę.
Ciekawe, czy nadal tak wiszą?
Nie wisza juz,kotka karmi,a jak ma dosyc to ucieka na kontener gdzie nie moga jej dopasc. Jak poziom hałasu w klatce-tzn.miauczenie głodomorów-osiaga apogeum, to łaskawie schodzi i wystawia brzuch na pastwe małych tygrysów/ gab.wet Trop
OdpowiedzUsuń