Złe mnie podkusiło. Jak zwykle. Jak to - nie da się?
Dało się.
Kosztowało trochę czasu i wysiłku - jeżdżenie po wybojach na obrzeżach miasta, zostawianie liścików w furtkach tudzież rozmowy z ludźmi patrzącymi na ich zdaniem wariatkę - o jakieś chore koty pyta - ale udało się.
Ab ovo - takie coś na FB zobaczyłam. A potem przeczytałam, że nie da rady, że ludzie nie chcą gadać / współpracować.
W czasie wspomnianych perygrynacji dowiedziałam się, że koty miały dom, dom sprzedano, a koty? Pewnie miały dać se radę. I jakoś dawały podkarmiane przez osoby mało dostatnie, jak to zwykle bywa - biedny podzieli się tym co ma, bogaty - raczej rzadko.
Czyli koty jeść dostawały, bez luksusów, ale to i tak dużo więcej niż „zaofiarowali” im poprzedni „właściciele” - te koty to ruda koteczka i czarny kocur, pewnie szukali rudej kotki, rzadkie są. Po to, by ją potem wyrzucić…
Moje wysiłki poskutkowały telefonem od obecnych opiekunów kotów - rozmowa początkowo nieco szorstka jakoś się rozkręciła, chciałam zawieźć klatki łapki, państwo stwierdzili, że wystarczą kontenerki - zawiozłam kontenerki, kotów akurat nie było, kolejnego dnia opiekunowie zapakowali oba i zadzwonili - pojechałam, zabrałam.
Wyjaśnienie - zdjęcia wyżej pożyczone z FB, następne moje.
Jak zwykle najpierw wet - wiadomości złe i dobre. Dobre takie, że koty miłe, młode - ok.4-5 lat, na oko w nienajgorszej kondycji - znaczy niechude. Kocurkowi brakuje jednego oczka - samo sobie „poszło”, bez interwencji lekarza… Za to wykastrowany - uszko nacięte, kotka - nie wiadomo. Chociaż kocurzego aromatu w dt nie będzie.
A poza tym? Ano, w paszczękach ruina i stan zapalny, w uszkach kopalnia świerzbowca i brudu, kilka kleszczy - i koszmarne uczulenie na pchły. Te wszystkie przełysienia, które wzbudziły zainteresowanie kotką - to właśnie skutek uczulenia. Martwe płaty odpadającego naskórka - płaty wielkości sporego paznokcia, na całym ciałku, na nóżce już otwarte rany.
Kocurek pchły toleruje nieco lepiej - ma „tylko” pasmo strupów wzdłuż kręgosłupa, potężną skorupę przy ogonku, w kierunku główki szerokość pasma zmniejsza się.
Najsilniejszy z możliwych preparat na pchły, na robale, antybiotyk na obie paszcze - teraz opanowujemy stan zapalny - potem badanie krwi i sanacja paszcz, potem szczepienie. Jakoś trzeba będzie sprawdzić tę sterylkę panny - i będziemy szukać domu.
W międzyczasie dobre odżywianie, czyszczenie uszek i kąpiel.
A na razie bardzo poprosimy o pomoc - mam nadzieję, że 1100 zł wystarczy na wyprowadzenie ich na prostą.
Więc bardzo poproszę - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4, dopisek do wpłat - Pabianka.
dorzucone, powodzenia!
OdpowiedzUsuń